Niewielki samolot sportowy rozbił się w środę na lotnisku w Piotrkowie Trybunalskim (woj. łódzkie). Maszyna rozbiła się tuż po starcie, dwie osoby - instruktor i osoba ucząca się pilotażu - trafiły do szpitala.
Samolot uderzył w ziemię w środę rano.
- Maszyna miała pełny bak, na szczęście nie doszło do rozszczelnienia zbiorników - informuje st. kpt. Maciej Dobrakowski ze straży pożarnej w Piotrkowie Trybunalskim.
W samolocie znajdował się instruktor pilotażu i jego uczeń. Obie osoby wyszły z wraku o własnych siłach.
- Były przytomne. Wymagały jednak opieki medycznej, dlatego przewieziono je do szpitala - mówi Dobrakowski.
Jeden z dwóch hospitalizowanych mężczyzn wyszedł do domu od razu po badaniach przeprowadzonych w piotrkowskim szpitalu.
"Awaryjne lądowanie, raczej twarde"
Na razie nie wiadomo, dlaczego doszło do wypadku. Do Piotrkowa niedługo po zdarzeniu przyjechali przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
- Z monitoringu wynika, że instruktor sprawdzał silnik przed startem. Potem jednak i tak doszło do awarii. Wszystko wskazuje na to, że silnik przestał działać - mówi Jarosław Cempel, prezes piotrkowskiego aeroklubu.
Dodaje, że piloci byli zmuszeni do awaryjnego lądowanie.
- Było, jak widać, dosyć twarde - kończy.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź