W niedzielę rano trzy psy zaatakowały w Łodzi biegacza. Z pomocą ruszyli mu przypadkowi świadkowie. Zaatakowany mężczyzna trafił do szpitala. Teraz policja z Łodzi, na polecenie prokuratora, zatrzymała właścicieli trzech psów. Zwierzęta zostały odwiezione na obserwację do schroniska.
- Mężczyzna został zaatakowany na terenie Arturówka (kompleksu rekreacyjnego w Lesie Łagiewnickim - red.) w niedzielę rano. Ma obrażenia podudzia i łydki. Na szczęście, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - mówi komisarz Marcin Fiedukowicz z łódzkiej policji.
Policja na podstawie relacji świadków wiedziała, że biegacza zaatakowały trzy psy. Według świadków były zadbane i nie wyglądały na dzikie.
Jak wyjaśnił kom. Fiedukowicz z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi, kobieta i mężczyzna, do których należą trzy psy, zostali zatrzymani we wtorek na swojej posesji w okolicach kompleksu leśnego w Arturówku.
- To miejsce - podobnie, jak inne w okolicy - było już wcześniej przez nas sprawdzane, jednak właściciele utrzymywali, że psy nie mogły opuścić posesji. Wczoraj funkcjonariusze przywieźli na miejsce świadka, który widział psy atakujące biegacza i rozpoznał je" - zaznaczył Fiedukowicz.
Według policji, już w ubiegłym roku właściciele agresywnych psów mieli podobne problemy z prawem - ich zwierzęta zaatakowały osobę biegającą w lesie w Arturówku. Decyzją prokuratora psy nie zostały im odebrane pod warunkiem, że ich posiadacze dołożą starań, aby nie opuszczały ich posesji.
- Psy nadal stanowią zagrożenie dla otoczenia, dlatego prokurator zadecydował o zatrzymaniu obojga właścicieli. Zwierzęta odwieziono do schroniska, gdzie zostaną poddane obserwacji. Dalsze czynności z ich właścicielami będzie prowadzić prokurator - podkreślił Fedukowicz.
Za niewłaściwy dozór nad zwierzęciem, co może narazić człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, właścicielom grozi do trzech lat więzienia.
"Wziąłem kij, odgoniłem psy". Świadek relacjonuje zdarzenia
Dziennikarzom "Radia Łódź" udało się dotrzeć do jednego ze świadków zdarzenia, który uratował poszkodowanego mężczyznę. - Wziąłem kij i odgoniłem psy. Gdybym tego nie zrobił, jakby on się przewrócił, to byłaby tragedia - mówi w rozmowie z rozgłośnią.
Rozmawiając z TVN24 świadek opowiedział, że człowieka potrzebującego pomocy zauważył podczas coniedzielnego treningu.
- Zauważyłem, że pan trzyma się kurczowo drzewa i dokoła niego atakują go i gryzą psy. Wzrokiem szukałem czegoś, czym mógłbym się obronić albo pomóc panu. Znalazłem kij, a te wszystkie psy całą agresję przeniosły na mnie. Potem się wycofały, a ja zadzwoniłem po pogotowie - relacjonował.
- Psy były wielkości boksera. Jeden miał na pewno obrożę - mówił. - Ludzie źle zabezpieczają domy, psy mają sposób na ucieczkę. One przechodzą w tryb polowania w grupie, w domu mogą być potulne - dodał.
Źródło: TVN24 Łódź, Radio Łódź, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź