Łódź

Łódź

Toster wyłącza windę? Dźwig w wieżowcu jak pułapka. "Nie wychodzę, boję się"

Wsiadając do windy warto trzymać kciuki, żeby sąsiedzi akurat nie odkurzali, nie suszyli włosów czy korzystali z tostera. - Jak jest za duże obciążenie sieci to winda się wyłącza. A pasażer staje się jej zakładnikiem - mówią mieszkańcy ośmiopiętrowego wieżowca w Łodzi. Prądu jest za mało od dwóch tygodni - kiedy uszkodzony został jeden z głównych kabli zasilających. Awaria sprawiła, że np. starsi mieszkańcy stali się więźniami własnych mieszkań.

Pijany kierowca szkolnego autobusu

Policjanci zatrzymali do kontroli autobus przewożący uczniów do gimnazjum. Za kierownicą siedział pijany 61-latek. Grozi mu do dwóch lat więzienia.

Pabianickie rondo chaosu. Urzędnicy: wystarczy myśleć

Znaki pionowe informują o "zwykłym" skrzyżowaniu, ale pasy na jezdni wskazują, że jest to rondo. Efekt? W Pabianicach powstało miejsce, gdzie obowiązuje drogowa wolna amerykanka - każdy jedzie "na czuja". Kierowcy trąbią, wygrażają sobie, pukają w czoło i starają się uniknąć stłuczki. Spokój zachowują tylko autorzy nowych rozwiązań, urzędnicy, którzy apelują do kierowców o "myślenie".

Wyścig po darmowe hamburgery podbija internet

Otwarcie galerii handlowej w Łodzi przyciągnęło tłumy. Dlatego, gdy jeden z barów zaczął rozdawać hamburgery, wiadomo było, że nie dla wszystkich ich starczy. Niektórzy klienci wpadli na pomysł, by ominąć kolejkę i ruszyli pod prąd ruchomymi schodami ku restauracji. Inni chwycili za telefony komórkowe by dramatyczną walkę o darmowe burgery sfilmować.

Kamienica rozpada się, ale ich nie stać na inny lokal. Miasto grozi, że zamuruje wejście

Władze Łodzi postawiły ultimatum ostatnim lokatorom kamienicy przeznaczonej do rozbiórki. Jeśli 79-letnia kobieta, jej córka, wnuk i niepełnosprawna wnuczka nie wyprowadzą się w najbliższym czasie, to wejście do mieszkania zostanie zamurowane. - Wszystkie propozycje innych lokali były odrzucane - przekonuje urząd miasta. - Zbyt wysokie czynsze - tłumaczy rodzina. Materiał "Faktów" TVN.

Trafiła do BIK przez 25 groszy. "Dług był niższy niż 30 zł, więc bank nie informował"

Za późno zapłaciła ratę kredytu, bank naliczył jej 25 groszy karnych odsetek, a dług zgłosił do BIK. Pani Ola z Łodzi o wszystkim dowiedziała się dopiero dwa miesiące później, kiedy bezskutecznie starała się o inny kredyt w innym banku. - Dług był niższy niż 30 zł, więc o nim nie informowaliśmy - wyjaśnia bank. A eksperci mówią: to nie jest odosobniony przypadek. Ale nauczka.

Czternastolatek "porwał się" dla okupu

Matka 14-latka z Opoczna dostała w sobotę SMS z informacją, że jej syn został porwany. Nadawca domagał się za jego uwolnienie 200 tysięcy złotych. Policja szybko ustaliła jednak, że rzekomo porwany nastolatek od początku współpracował z "porywaczami".

Pękła sekslalka, reklamacja odrzucona. Poskarżył się rzecznikowi konsumentów. "Nic mnie już nie dziwi"

Dmuchane lalki nie są dla zbyt hojnie obdarzonych przez naturę mężczyzn. Skuterem nie wolno jeździć w deszczu, a strój kąpielowy jest do pływania - nie do zjeżdżania ze zjeżdżalni na basenie. Takich argumentów używają sprzedawcy oraz serwisy, które rozpatrują reklamacje klientów. - Rzeczoznawcy czasami stają na głowie, żeby je odrzucić - opowiada rzecznik konsumentów w Łodzi.

Papa D., a nie Papa Dance. Muzycy zapłacą milion za używanie nazwy bez zgody?

Wymyślił Papa Dance i pękał z dumy w latach 80., gdy zespół święcił triumfy. Gdy po latach skład wrócił na scenę - podał muzyków do sądu, bo "chłopaki źle wypadali", a używali nazwy bez jego zgody. Po ośmiu latach sąd orzekł, że Paweł Stasiak i ekipa muszą zapłacić jednemu z producentów muzycznych niecały milion złotych. Wyrok jest nieprawomocny.

Gimnazjaliści obrabowali dom dziecka. "Cukierki zjedli, zabawki sprzedali"

W nocy wyłamali kraty i weszli do pomieszczenia gospodarczego przy jednym z łódzkich domów dziecka. "Łupem" były cukierki (które zjedli) i zabawki (które sprzedali). Dwóch 14-latków uciekło wcześniej z ośrodków wychowawczych. Jak tłumaczyli policji - potrzebowali środków do życia. Ich sprawą zajmie się sąd rodzinny.

Sąd za zabicie dwóch urzędniczek. "Nie chciałem tego, przepraszam"

Polał dwie urzędniczki benzyną, podpalił i robił wszystko, żeby kobiety nie mogły uciec - obie zginęły. W Łodzi ruszył proces w sprawie szokującej zbrodni, do której doszło pod koniec zeszłego roku w Makowie. Za dwa zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem odpowiada 62-letni Lech G. Oskarżony twierdzi, że nie pamięta momentu zdarzenia. Grozi mu dożywocie.

Nauczyciel Gortata ma opuścić mieszkanie. Szkoła chce tam postawić prysznice

W przylegającym do łódzkiej podstawówki nr 153 mieszkaniu emerytowanego nauczyciela szkoła widzi prysznice dla uczniów. Dyrekcja chce odzyskać lokal i starszy człowiek ma go opuścić do końca roku, choć jak zapewniają urzędnicy, wszystko ma odbywać się dobrowolnie. W samej Łodzi takich mieszkań jest ponad sto, a w całej Polsce kilka tysięcy. Materiał "Faktów" TVN.

Ciężarna matka trójki dzieci do eksmisji. Protest wstrzymał egzekucję

Pani Wioletta z Łodzi wychowuje trójkę dzieci, a niedługo zostanie matką po raz czwarty. Dziś miała zostać eksmitowana do niewielkiego lokalu socjalnego, bo od siedmiu lat nie płaci rachunków. - Tam nie ma nawet toalety, to nie jest miejsce dla rodziny - podkreśla kobieta. Eksmisję zablokowało kilkadziesiąt osób, które przyszły pod dom pani Weroniki. Egzekucja została odłożona do 21 września. Urzędnicy zapowiadają, że do tego czasu znajdą dla rodziny lepszy lokal.

Gimnazjaliści zabili, odpowiedzą jak dorośli? "Nie ma kto podpisać dokumentów"

Szesnastoletni Maksymilian razem ze swoim kolegą ze szkoły zabił w maju swoją babcię i ciężko ranił 10-letnią krewną. Opinia biegłych psychiatrów miała pomóc w odpowiedzi na pytanie, czy gimnazjaliści za zbrodnię odpowiedzą jak dorośli. Badania powinny się już kończyć, ale jak dowiaduje się portal tvn24.pl, przez problemy organizacyjne nawet się nie zaczęły.

Szpital, który kipi kolorami. "Najbardziej kolorowy rezonans świata"

Pracownia rezonansowa przy ul. Okólnej w Łodzi bardziej przypomina scenografię filmu dla dzieci, niż szpitalne wnętrze. Wszystko dzięki artystom, którzy na ścianach (i szpitalnej aparaturze) stworzyli olbrzymie grafiki. - Tworzymy bajowe klimaty, żeby nasi mali pacjenci nie stresowali się badaniami - opowiadają twórcy. Bajkowy świat w szpitalu oglądał reporter TVN24, Piotr Borowski.

Mówili o nieznanym snajperze. Policja: "strzelał kolega od kieliszka"

Chciał pochwalić się bronią, którą przypadkiem znalazł. W czasie zakrapianego alkoholem podziwiania broni padł strzał – prosto w głowę właściciela. Matka ranionego mężczyzny próbowała ratować "strzelca" mówiąc policji o "nieznanym sprawcy", który atakował z dystansu.