- Ścieki bez żadnego przeczyszczenia były wylewane z zakładów przemysłowych do rzeki Wrząca - twierdzi Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Łodzi. To, czy zgierska firma regularnie zanieczyszczała środowisko, bada prokuratura.
O tym, że rzeka Wrząca w Zgierzu zmieniła kolor na czerwony, miejscowi strażnicy miejscy zostali zaalarmowani w ubiegłym tygodniu.
- Mieszkańcy alarmowali, że unosił się nieładny zapach, a woda w rzece zmieniła kolor na krwistoczerwony - opowiada Piotr Krysztofiak, reporter Radia Łódź, które jako pierwsze nagłośniło sprawę.
Strażnicy sprawdzali, skąd nieczystości dostają się do rzeki. W końcu dotarli do zakładów farbiarskich na południu miasta.
- Ustaliliśmy, że zanieczyszczenia wydobywają się właśnie z tych zakładów. Razem z inspektorami Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska weszliśmy na teren firmy - opowiada Dariusz Bereżewski, komendant zgierskiej straży miejskiej.
W piwnicy strażnicy znaleźli pompy, które - jak mówi komendant - odprowadzały nieczystości pofarbiarskie do gruntu.
- Ścieki trafiały finalnie do rzeki, z pominięciem systemów oczyszczających - podkreśla Artur Owczarek, dyrektor WIOŚ w Łodzi.
Śledztwo
Postępowanie w tej sprawie wszczęła prokuratura.
- Badamy ją pod kątem przestępstwa polegającego na zanieczyszczeniu środowiska w stopniu znacznym. Jest to przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do lat pięciu - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej.
Śledczy przeprowadzili już oględziny na terenie firmy. Czekają na zakończenie wyników badania Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
- Bardzo ważne będzie ustalenie, czy do zanieczyszczenia doszło incydentalnie, czy też był to powtarzający się proceder - zaznacza Kopania.
Nie udało nam się skontaktować z przedstawicielami firmy, w której miało dochodzić do nieprawidłowości. Jej przedstawiciele odmówili komentarza innym mediom.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: straż miejska w Zgierzu