Policjant jeszcze żył, kiedy jego radiowóz spychali do stawu. Zabójcy wciąż są bezkarni

Zajmą się sprawą brutalnego zabójstwa sprzed lat (wideo archiwalne)
Tak wygląda przyszłość ścigania przestępców (archiwum)
Źródło: TVN24 Łódź
Pojechał na samotny nocny patrol. Już nie wrócił. Henryk Stolarek, 38-letni policjant spod Sieradza, przed śmiercią był katowany, a potem - kiedy jeszcze żył - został zamknięty w radiowozie, który sprawcy zatopili w stawie. Minęło 25 lat, a oni nadal są nieuchwytni. Teraz to może się zmienić, bo sprawą ponownie zajęło się policyjne Archiwum X.

W 1994 roku policjantom zdarzały się patrole jednoosobowe. Na taki wyjechał 38-letni mąż, ojciec dwójki dzieci i policjant, st. sierż Henryk Stolarek. Rano nie wrócił na komisariat. Wszczęto alarm. Poszukiwania zakończyły się przy leśnym stawie, na dnie którego był policyjny polonez.

Okazało się, że przed śmiercią dostał cios w głowę, który zmiażdżył jego czaszkę. Potem był kilkukrotnie raniony nożem, ale - jak wykazała sekcja - jeszcze żył, kiedy sprawcy umieścili jego ciało na tylnej kanapie radiowozu i zatopili go w stawie.

- Sprawa będzie ponownie przeanalizowana przez funkcjonariuszy Archiwum X. Dysponują oni narzędziami, które mogą rzucić nowe światło na sprawę - mówi nadkom. Adam Kolasa z łódzkiej policji.

Nie chce zdradzać, co dokładnie było powodem, że policjanci zajmujący się nierozwiązanymi sprawami właśnie teraz wznowili czynności.

- Mogę jedynie powiedzieć, że zrobimy wszystko, żeby osoby odpowiedzialne za tę okrutną zbrodnię poniosły karę - kończy policjant.

25 lat temu, w czasie nieskutecznego śledztwa, zabezpieczono dużo materiałów dowodowych.

- Czynności były bardzo drobiazgowe. Przesłuchano ponad tysiąc osób i zabezpieczono mnóstwo śladów biologicznych, fizykochemicznych, daktyloskopijnych i mechanoskopijnych - opowiada Edward Mazurkow, dziennikarz "Expressu Ilustrowanego", który jako pierwszy informował o ponownym zainteresowaniu policji sprawą.

Specjaliści od spraw najtrudniejszych

Policjanci podkreślają, że współczesna technika pozwala wyczytać więcej z zabezpieczonych śladów.

- Wystarczy drobinka włókna z ubrania sprawcy, żeby udowodnić, że był on na miejscu przestępstwa. Nawet po wielu latach od popełnionego przestępstwa można zabezpieczyć i przebadać niewidoczne gołym okiem ślady krwi - mówi mł. insp. Danuta Ulewicz z Laboratorium Kryminalistycznego w Łodzi.

Ulewicz dodaje, że żaden przestępca nie może być bezkarny.

- Ślady biologiczne zostają zawsze. Trzeba je tylko znaleźć. Metodyka pozwala na badanie śladów sprzed lat. Po latach możliwe jest otrzymanie pełnych profili DNA - dodaje Ulewicz.

Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź, Express Ilustrowany

Czytaj także: