- Prawdziwą ojczyzną Rock’n’Rolla jest Afryka! – wykrzyczała do publiczności w Sali Kongresowej Angelique Kidjo i już po chwili dźwiękami swojej muzyki poderwała z miejsc pierwszych widzów. Gdy koncert dobiegał końca, tańczyli już wszyscy.
Sprawić, by dystyngowana publiczność w Kongresowej podniosła się z miejsc i tańczyła nie jest łatwo. Niektórym artystom udaje się to, gdy ich koncert dobiega końca, innym - dopiero przy bisach.
Angelique Kidjo potrzebowała na to pięciu minut. Gdy tylko wybrzmiały ostatnie nuty jej pierwszego utworu, a smutni panowie z ochrony rozpędzili kłębiących się pod sceną fotoreporterów, diwa z Beninu wrzuciła najwyższy bieg. Rytm, pulsacja i niezwykła energia, emanujące z jej muzyki okazały się tak zaraźliwe, że co bardziej śmiali widzowie na widowni ruszyli w tany nie bacząc na zdziwione spojrzenia sąsiadów.
Rolling Stones w rytmie afro
Recepta Kidjo na doskonałą zabawę była prosta - zmieszać to co najlepsze w muzyce Czarnej Afryki, rock’n’rollu, soulu, jazzie, muzyce brazylijskiej i karaibskiej. Sama artystka podkreśliła, że w rzeczywistości wszystkie te muzyczne tradycje mają wspólne korzenie. Na dowód zaśpiewała słynne „Gimme Shelter” Rolling Stones’ów w wersji afro.
Inspiracje muzyką, która do Nowego Świata trafiła dzięki niewolnikom z Afryki, widać było zresztą we wszystkich kompozycjach Kidjo. Utwory budowane wokół wiodącego, wyrazistego rytmu perkusji i instrumentów perkusyjnych, zagęszczane były głębokim, bujającym brzmienie basu i gitar elektrycznych. Na to wszystko nakładał się mocny, głęboki głos artystki, który sprawiał, że nogi same rwały się do tańca.
Szał na scenie
Cóż zatem pozostało warszawskiej publiczności, jeśli nie dać się porwać muzyce? Grupa śmiałków, którzy rytmicznie klaszcząc bujali się między rzędami wybitych czerwoną tkaniną foteli, rosła z minuty na minutę. Apogeum nastąpiło, gdy Kidjo zeszła ze sceny i ruszyła wgłąb sali z misją poderwania do tańca ostatnich opornych jednostek.
Po chwili przyszedł czas na rewanż. Skoro gwiazda zeszła do widzów, to czemu oni nie mieliby wejść na scenę i wystąpić razem z nią? Tłumy rozochoconych słuchaczy w ciągu kilku minut znalazły się na deskach obok Kidjo, ani na moment nie przerywając swoich pląsów. Na scenie znaleźli się dorośli i dzieci, kobiety i mężczyźni, biali i czarni. Szykowny pan w garniturze, wywijał nie gorzej niż wydekoltowana dziewczyna na szpilkach, a kilkuletnie dzieciaki tańczyły obok bosonogiej hipiski.
Wszystko skończyło się dwukrotnym bisem i gromkimi brawami dla Kidjo i jej zespołu. Takiej imprezy Sala Kongresowa chyba jeszcze nie widziała! Przynajmniej od ostatniego festiwalu disco-polo.
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl, Artur Tarkowski, fot. Błażej Górski