Weterynarze z Przemyśla przez 3 godziny operowali suczkę, która wcześniej najprawdopodobniej została postrzelona. Zwierzę udało się uratować, ale najprawdopodobniej czekają ją kolejne operacje. Frida, bo tak dostała na imię, czeka teraz na nowy dom.
Pracujący w przemyskiej lecznicy dla zwierząt "Ada" weterynarze odebrali telefon od pracowników gminy Żurawica. Ci poinformowali ich, że w miejscowości Krzeszowice na ulicy leży ranna suczka.
– Powiedziano nam, że zwierzę najprawdopodobniej zostało ranne w wypadku – relacjonuje weterynarz Radosław Fedaczyński, który opiekuje się sunią.
3-godzinna operacja
Na miejscu okazało się, że obrażenia, jakie ma zwierzę, to rany postrzałowe. – Miała rany uda i nogi, śrut dostał się także w okolice szyi - mówi Fedaczyński.
Jak mówi weterynarz, zwierzę szukało pomocy przez kilka dni. - Uciekła z miejsca, gdzie została postrzelona i szukała pomocy wśród ludzi. Straciła połowę krwi - relacjonuje.
Sunia od razu trafiła na do lecznicy. Lekarze operowali ją przez 3 godziny. – Zabieg polegał na usunięciu odłamków pocisku oraz martwych tkanek. Dokonaliśmy też częściowej rekonstrukcji tkanek – mówi Fedaczyński.
Prawdopodobnie, gdyby zwierzę do lecznicy trafiło później, nie udałoby się już go uratować. – Przeżyła cudem – mówią lekarze. Dodają jednak, że suczkę czekają kolejne zabiegi.
Postrzelona celowo?
- Teraz dla Fridy, bo tak dostała na imię, szukamy nowego domu. Jednocześnie cały czas trwa jej rehabilitacja – tłumaczy Fedaczyński.
Weterynarzom trudno stwierdzić, dlaczego zwierzę zostało postrzelone. – Mógł to być wypadek: sunia podeszła do lasu, a myśliwy mógł pomylić ją na przykład z borsukiem. Jest też inna hipoteza: Frida podchodziła do czyjejś posesji, więc wystraszony właściciel postanowił rozwiązać sprawę w najprymitywniejszy sposób i po prostu do niej strzelić – zastanawia się Fedaczyński.
Lekarze zapowiadają, że o sprawie powiadomią policję. Jednak, jak mówi nam Bogusława Sebastianka z przemyskiej policji, mundurowi o sprawie dowiedzieli się już z mediów i się jej przyglądają. – Czekamy na oficjalne zawiadomienie, jednak wykonujemy swoje czynności – mówi.
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Centrum Adopcyjne Lecznicy "Ada"