Robiliśmy to wszyscy. Mieliśmy przykazanie z nadzoru wyższego - mówi anonimowo jeden z metaniarzy kopalni Pniówek. Prawie dwa lata temu w wybuchu metanu zginęło 16 osób. W związku z tym zdarzeniem zarzuty usłyszało 14 osób. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Od katastrofy w kopalni Pniówek minęły blisko dwa lata. Wybuchy metanu zabiły tam 16 osób - górników i ratowników, którzy ruszyli z pomocą. Teraz Prokuratura Okręgowa w Gliwicach postawiła zarzuty.
- Śledztwo jest w dalszym ciągu w toku. Postępowanie dotyczy nie tylko katastrofy, ale też prawidłowości prowadzenia akcji ratunkowej - mówi Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
- Na obecnym etapie zarzuty usłyszało 14 osób, dotyczą poświadczania nieprawdy przez osoby uprawnione do dokonywania wpisów w książkach pomiaru. Chodzi tutaj głównie o tak zwanych metaniarzy - dodaje.
Metaniarze fałszowali wyniki pomiarów
Ci ludzie fałszowali pomiary metanu w chodnikach kopalni. Reporterka TVN24 Małgorzata Marczok dotarła do jednego z nich. - Robiliśmy to wszyscy. Mieliśmy przykazanie z nadzoru wyższego, że nie możemy wpisywać pomiarów wyższych niż 1,8 - mówi anonimowo jeden z metaniarzy z kopalni Pniówek.
Nie chce pokazywać twarzy, bo obawia się, że spotkają go szykany i mobbing, bo jak przyznaje, wszyscy wiedzą, co się dzieje i zgadzają się na to, a tych, którzy tego nie chcą robić, spotykają srogie konsekwencje. Pomiar powyżej dwóch procent ma swoje skutki w działaniu kopalni. - Powyżej 2 procent takie stężenie trzeba zgłosić do dyspozytora. Wtedy są wyłączane maszyny, prąd, po prostu wydobycie staje - wyjaśnia metaniarz.
Markowski: narażono górników pracujących pod ziemią
Co ważne, według prokuratury działania metaniarzy nie miały bezpośredniego związku z katastrofą. Zdaniem Karola Granatyra, przewodniczącego górniczego związku zawodowego, nieprawidłowości w kopalni mają jeden powód.
- Każdy ma dom, mieszkanie, samochód, rodzinę. Są naciski na pracowników odgórne. Żaden pracownik nie będzie łamał przepisów ot tak i narażał życia swoich kolegów, bo mu się tak podoba. To zawsze wiąże się z tym, że są naciski odgórne - twierdzi Karol Granatyr.
Były minister gospodarki i ratownik górniczy Jerzy Markowski ocenia, że "jeżeli to zostało przez kogokolwiek zauważone wcześniej i zignorowane, to osoby od nadzoru ruchu górniczego, które tak postąpiły, naraziły górników pracujących pod ziemią".
Jastrzębska Spółka Węglowa, zarządzająca kopalnią Pniówek, zapytana o fałszowanie pomiarów metanu i naciski na załogę odpowiada: "JSW S.A. nie posiada żadnych formalnych informacji o jakichkolwiek nieprawidłowościach, które mogłyby zostać uznane za przyczynę katastrofy".
Przyczyny katastrofy, oprócz prokuratury, wyjaśnia też specjalna komisja Wyższego Urzędu Górniczego (WUG). Jak wyjaśnia wiceprezes WUG Krzysztof Król, jej celem jest ustalenie, "co spowodowało, dlaczego do tego doszło i wyciągnięcie wniosków na przyszłość, co zrobić, żeby takiego typu zdarzeń uniknąć".
Metaniarz z kopalni Pniówek zapytany, dlaczego dopiero teraz mówi o tym, że fałszowano wyniki pomiarów, odpowiada: "sumienie i przestroga dla innych, może coś się zmieni". - Wszyscy braliśmy w tym udział - dodaje.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: fot. Dawid Lach/jsw.pl