Jarosław R., współoskarżony o zabójstwo dwuletniego syna Szymona, przed laty stracił pracę po tym, gdy agresywnie zachował się wobec koleżanki z firmy - zeznał przed katowickim sądem jego dawny pracodawca. Oskarżony zaprzecza tym zeznaniom.
W czwartek katowicki sąd przesłuchiwał biegłe – lekarki, które wydawały opinie m.in. na temat fizycznego rozwoju Szymona - oraz Marka K., przedsiębiorcę pogrzebowego, który od połowy lat 90. do 2001 r. zatrudniał oskarżonego. Jarosław R. był w jego firmie kierowcą i - jak wynika z zeznań K. - jeździł po całym kraju, także do Cieszyna.
Marek K. powiedział przed sądem, że jego współpraca z R. zakończyła się "w okolicznościach mało przyjemnych" wskutek incydentu, do którego doszło w firmie. Jak mówił, R. zaatakował pracownicę firmy Monikę M. - Szarpał tę kobietę. Odniosłem wrażenie, jakby ją dusił, ale nie jestem tego pewien- zeznał świadek.
Dodał, że rozdzielił pracowników i wyprosił mężczyznę z biura. Jarosław R. miał być nadal agresywny i po wyjściu z pomieszczenia kopać w drzwi. K. zeznał, że nie dociekał, o co wówczas poszło, bo nie interesowały go sprawy osobiste pracowników. Według niego Jarosława R. i pracownicę przed incydentem łączył związek osobisty.
Żadnego incydentu nie było
Oskarżony wszystkiemu jednak zaprzeczył. - Nigdy nie jeździłem do Cieszyna, ale wyłącznie do hurtowni w Sosnowcu. Wtedy w biurze nie było żadnego incydentu. Przyjechałem oddać kluczyki i zakończyć współpracę. Monika M. namawiała mnie, żebym się nie zwalniał – oświadczył R. Zarzucił dawnemu szefowi, że prześladował go od czasu, gdy rozbił służbowy samochód.
Jarosław R. oświadczył też, że nigdy nic nie łączyło go z Moniką M. i plotkowano, że to właśnie szef firmy, który w tym czasie się rozwodził, romansuje z nią. Świadek stanowczo temu zaprzeczył i na koniec powiedział: - R. był w związku z Moniką M. Obydwoje zrobili sobie nawet identyczne tatuaże w kształcie słońca - podkreślił.
Aby wyjaśnić sprzeczności w twierdzeniach świadka i oskarżonego, sąd zapewne wezwie na przesłuchanie Monikę M. Być może przesłuchana będzie też była żona Marka K.
Następna rozprawa 27 marca.
Rodzice Szymonka oskarżają się nawzajem
Na ławie oskarżonych Jarosław R. zasiada razem ze swoją byłą partnerką, matką Szymona - Beatą Ch. Oboje odpowiadają za zabójstwo.
Rodzice Szymona wzajemnie obciążają się winą. Ich wyjaśnienia dotyczące okoliczności śmierci dziecka są sprzeczne. Zdaniem Beaty Ch. 24 lutego 2010 r. Jarosław R., nie mogąc uspokoić płaczącego Szymona, po raz pierwszy miał go uderzyć. 27 lutego ojciec miał zadać Szymonowi kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia dziecko zmarło. Jarosław R. twierdzi, że to Beata Ch. nadepnęła na brzuch Szymona, a chwilę wcześniej klęczała na dziecku, leżącym na wersalce.
Rodzice próbowali reanimować dziecko, ale na pomoc było już za późno. Jeszcze w dniu śmierci zwłoki syna przewieźli samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Policja długo nie mogła ustalić, kim jest znalezione dziecko. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 r. Grozi im dożywocie.
Śledztwo ws. śmierci dziecka prowadziła Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej, która przyjęła wersję bliższą wyjaśnieniom Beaty Ch., jednakże o zabójstwo Szymona oskarżyła oboje rodziców. Przyjęła, że godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy, pomimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia. Akt oskarżenia trafił do sądu w czerwcu ubiegłego roku.
Zobacz fragment reportażu z 2011 roku o śmierci Szymonka z Będzina:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: jsy/mieś / Źródło: PAP