Policjanci z Będzina (woj. śląskie) zostali zaalarmowani, że po jednym z zamarzniętych stawów chodzą dzieci. Na miejscu okazało się, że na lód weszło czterech chłopców w wieku od ośmiu do dziesięciu lat. Funkcjonariusze podkreślają, że tafla mogła w każdej chwili się załamać.
Do zdarzenia doszło pod koniec stycznia, ale teraz - w ramach ostrzeżenia - poinformował o tym sierżant sztabowy Marcin Szopa z biura prasowego komendy powiatowej w Będzinie. Przekazał, że do dyżurnego wpłynęła informacja o tym, że dzieci pojawiły się na stawie w pobliżu ulicy Bławatków. "Na miejscu po chwili pojawili się mundurowi, którzy na środku stawu zastali 4 chłopców z wędkami - chcieli wykonać przerębel, a następnie łowić ryby" - informuje sierż. sztab. Szopa w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej komendy.
Dalej czytamy, że chłopcy po kolei zeszli z zamarzniętej tafli lodu, która - jak zaznacza rzecznik - "w każdej chwili mogła ulec pęknięciu".
Policjanci "porozmawiali z dziećmi informując ich o niebezpieczeństwie w związku z wchodzeniem na zamarznięte zbiorniki wodne. Na miejsce przyjechali rodzice, a ich pociechy trafiły bezpiecznie do swoich domów" - czytamy w komunikacie.
Śmiertelna pułapka
Policja podkreśla, że każde wejście na zamarznięty zbiornik wodny jest ryzykowne, nawet przy bardzo dużym mrozie. "Lód ulega ciągłym zmianom, również dobowym i nigdy nie ma tej samej grubości na całym zbiorniku. Poruszanie się po lodzie bez odpowiedniej wiedzy i sprzętu asekuracyjnego może zakończyć się tragicznie" - przestrzega policja.
W sobotę w województwie podlaskim lód załamał się pod 12 i 16-latkiem. Do tragedii doszło około godziny 17 na jeziorze Wigry, około 200 metrów od brzegu, w miejscowości Stary Folwark. Życia chłopców nie udało się uratować.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Powiatowa Policji w Będzinie