Pod dwójką chłopców na jeziorze Wigry w miejscowości Stary Folwark (woj. podlaskie) załamał się lód. Z wody wyciągnęli ich strażacy. Chłopcy byli w bardzo ciężkim stanie, trafili do szpitala. Nie udało się ich uratować.
W sobotę (17 lutego) około godziny 17 służby otrzymały zgłoszenie, że na jezierze Wigry, około 200 metrów od brzegu, w miejscowości Stary Folwark, pod dwójką chłopców załamał się lód.
Dyżurny z Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku powiedział TVN24, że jeden z nich został wyciągnięty z wody i przywrócono mu funkcje życiowe, a drugi, starszy, był poszukiwany.
Po reanimacji obu udało się przywrócić funkcje życiowe
Tuż po godzinie 20 mł. ogn. Justyna Kłusewicz, rzeczniczka prasowa Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP przekazała w rozmowie z tvn24.pl, że udało się wydobyć z wody także drugiego chłopca. Według informacji podanych przez strażaków, po reanimacji także drugiemu z chłopców udało się przywrócić czynności życiowe.
Obaj zostali przetransportowani do szpitala. Jak powiedziała Kłusewicz, chłopcy byli w wieku 12 i 16 lat.
Jeden zmarł wieczorem, drugi po północy
Ich stan od początku był bardzo poważny. Dyrektor suwalskiego szpitala wojewódzkiego Adama Szałanda poinformował w niedzielę rano, że obaj nastolatkowie zmarli.
Jeden w sobotę wieczorem, drugi w niedzielę.
Nie ma bezpiecznego lodu
Do tragicznego wypadku w niedzielę odniósł się Mirosław Zajko, prezes suwalskiego WOPR. - Jeżeli ktoś nie musi wchodzić na lód, nie powinien tego robić. Grozi to taką tragedią, jak tak z soboty - podkreślił.
Zaznaczył, że lód w miejscu tragedii był "dość gruby", ale to w żaden sposób nie gwarantowało bezpieczeństwa tym, którzy weszli na taflę. - Lód jest po prostu kruchy. Bezpieczny lód ma 10 centymetrów, ale musi być czarny, krystaliczny. On rzeczywiście jest mocny. Ale inny lód może mieć i 20 centymetrów, ale jest popękany i w każdym momencie może się załamać - zaznaczył Zajko.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24