W środę w całej Polsce odbywały się protesty rolników, którzy sprzeciwiają się wprowadzaniu Zielonego Ładu i napływowi towarów z Ukrainy. Z protestującymi spotkał się po południu szef resortu rolnictwa Czesław Siekierski. - Chcemy, żeby były wprowadzone istotne ograniczenia w napływie wrażliwych towarów z Ukrainy, w tym zboża, cukru, drobiu, jaj czy owoców miękkich, bo polscy rolnicy nie wytrzymają konkurencji - powiedział minister.
Akcja rolników miała przede wszystkim formułę "przejazdową" - traktory i inne wolno przemieszczające się maszyny, a nawet piesi przechodzący przez pasy blokowali drogi w kilkuset miejscach w całym kraju.
Tomasz Obszański z NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" przekazał najważniejsze postulaty protestujących. - Polskie rolnictwo niszczą Zielony Ład i ekoschematy, biurokratyczne procedury narzucane przez Unię Europejską. Dobija je zalew zboża i innych produktów spożywczych sprowadzanych bez cła z Ukrainy - powiedział. - Brak nam handlu i przetwórstwa, bez których rolnictwo nie może być ekonomicznie opłacalne. Chodzi też o dopłaty do paliw rolniczych - wyliczał Obszański.
Dodał, że protest jest też w obronie rolników z Piotrkowa Trybunalskiego niesłusznie, jego zdaniem, oskarżanych o wywieranie wpływu na lekarzy weterynarii w celu uzyskania świadectw zdrowotnych dla zwierząt.
Obszański oszacował liczbę blokad w całym kraju na około 250.
Z jednym z rolników rozmawiał także reporter TVN24. Stanisław Barna z NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" zwracał uwagę, że protestują nie tylko rolnicy w Polsce. - Złapaliśmy dobry kontakt z rolnikami z Niemiec, zobaczyliśmy, co się dzieje, że nie tylko Niemcy protestują, tylko cała Europa, czyli Francja, Holandia, Belgia, Rumunia, Grecja, Litwa i jeszcze mógłbym tak wymieniać, pewnie kogoś ominąłem - mówił.
- Stwierdziliśmy, że musimy powalczyć o politykę Unii Europejskiej. Nie zgadzamy się, żeby było ugorowanie (chodzi o grunty, na których nie jest prowadzona produkcja rolna) 4 procent, nie zgadzamy się z tym, żeby były zalewane ponad 400 tysięcy hektarów, nie zgadzamy się z tym, żeby wycofywać środki ochrony roślin z roku na rok, co powoduje właśnie te obostrzenia różne - powiedział.
Spotkanie z ministrem rolnictwa
W środę po południu szef resortu rolnictwa i rozwoju wsi Czesław Siekierski spotkał się w Słupnie pod Płockiem z rolnikami, którzy wcześniej, w ramach ogólnopolskiego protestu, w kawalkadzie ok. 200 ciągników i kombajnów, przejechali z pobliskiego Cekanowa, w tym drogą krajową nr 62. Podczas spotkania w Słupnie obecny był m.in. prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz oraz przedstawiciele NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność".
Jeszcze przed spotkaniem Siekierski wspomniał o prowadzonych w ostatnich dniach rozmowach w Brukseli z przedstawicielami unijnymi, które dotyczyły m.in. nadmiernego napływu towarów ukraińskich na rynek europejski, co - jak podkreślił - najbardziej odczuwają kraje, które graniczą z Ukrainą. Przypomniał, że regulacje w tym zakresie zostały przyjęte po raz pierwszy w czerwcu 2022 r.
- My nie chcemy się zgodzić na takie warunki liberalizacji, jakie były dotychczas. Chcemy, żeby były wprowadzone istotne ograniczenia w napływie wrażliwych towarów. To dotyczy zboża, cukru, drobiu, jaj, owoców miękkich, bo Polska i polscy rolnicy nie wytrzymają konkurencji w stosunku do rolnictwa ukraińskiego, gdzie jest ogromna skala produkcji - powiedział minister rolnictwa.
Siekierski zwrócił uwagę, że "nie tylko rynek polski, ale rynek europejski jest już zalewany towarami ukraińskimi". Dodał, iż właśnie to było przyczyną protestów rolniczych w Niemczech, w Rumunii i we Francji, a nawet w krajach poza Unią Europejską, jak np. Szwajcaria czy Wlk. Brytania.
- To zjednoczenie rolników europejskich jest pewnym takim przekazem, wręcz pewną formą sprzeciwu i żądania w stosunku także do instytucji europejskich, aby dokonać weryfikacji w zakresie skali otwarcia rynku - ocenił szef resortu rolnictwa.
- Wszyscy wiemy, że trzeba pomagać Ukrainie, ale to otwarcie nie może być takie, jak jest - zastrzegł.
Siekierski dodał, iż w ramach protestu polskich rolników pojawia się także szereg uwag co do zasad prowadzenia wspólnej polityki rolnej. - Według nowego rozdania i planu strategicznego, który został przygotowany i przyjęty przez stary rząd, dopłaty są o 30 proc. niższe. W zamian za to wchodzą ekoschematy, których realizacja jest dużym obciążeniem dla rolników. Wiele tych zobowiązań jest nie do spełnienia - zaznaczył.
Odnosząc się do podnoszonego przez protestujących rolników "nadmiernego zbiurokratyzowania systemu ekoschematów", Siekierski podkreślił, iż postulat ten wymaga unijnych zmian, w tym na szczeblu Parlamentu Europejskiego. - Zmiana, odejście od ekoschematów czy ich uproszczenie wymaga czasu. I będę o ten czas prosił rolników - dodał.
Minister rolnictwa zaznaczył, że trudna sytuacja w rolnictwie, nie tylko w Polsce, związana jest również z opłacalnością produkcji rolnej. Jak zauważył, "inflacja, wzrost kosztów produkcji, wpłynęły na bardzo niską opłacalność czy brak opłacalności". - Rolnicy w łańcuchu od pola do stołu są najsłabszym ogniwem, bo nie mają wpływu na ceny środków produkcji, nawozów, środków ochrony roślin. Nie mają także wpływu na ceny produktów, które wytwarzają, które sprzedają - dodał Siekierski.
- Ten protest jest nie tylko dla rolników. On jest także w dużej mierze dla mieszkańców miast. Walczymy o wszystkich, nie tylko o mieszkańców wsi, bo naprawdę robi się coraz gorzej, coraz trudniej, wszystko drożeje - powiedział organizator rolniczego protestu w Słupnie Krzysztof Czerwiński z NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność".
Jak podkreślił, polscy rolnicy bardzo odczuwają brak opłacalności produkcji, bo "nawet jak się urodzi, nie bardzo jest gdzie sprzedać". - Nie możemy się cofnąć. Jeżeli się cofniemy, to możemy się pożegnać w dużej części z gospodarstwami. Tak jest we Francji, tak jest w Niemczech. Bardzo dużo ludzi traci gospodarstwa, odchodzi. Nie chciałbym, żeby rolnicy stanęli w kolejce po zasiłek, do urzędów pracy - dodał Czerwiński.
Marszałek Sejmu o proteście rolników
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia na środowej konferencji prasowej był pytany, czy przewiduje na najbliższym posiedzeniu Sejmu (25 i 26 stycznia) dyskusję na temat protestów rolników. Hołownia wyraził nadzieję, że posłowie wykorzystają informację bieżącą i pytania w sprawach bieżących do tego, by zająć się tym tematem. - Słyszymy, jak napięta jest sytuacja - podkreślił.
- Mamy drugiego dnia dwa punkty: dynamiczne i bieżące. To jest, po pierwsze, informacja w sprawach bieżących - tam jest tak, że to przypada po kolei klubom. Teraz miał PiS tę informację bieżącą, teraz będzie miała Platforma. Natomiast są też pytania w sprawach bieżących, ich jest 11, one dzisiaj muszą być zgłoszone do 21 i tam jest zachowany parytet - największy klub ma najwięcej z tej puli 11 pytań, (na które) odpowiadają przedstawiciele rządu - wyjaśnił marszałek.
Podkreślił, że "ta sprawa jest gorąca", więc to jest dobry moment na przeprowadzenie "mikrodebaty".
- Jeśli któryś klub zgłosi taki wiosek, to my będziemy za - powiedział.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24