Wojna o autobusy. Trzeba było ewakuować 1400 osób

shutterstock_2617096901
Machu Picchu to jeden z siedmiu nowych cudów świata
Źródło: Reuters Archive
Machu Picchu, miasto Inków z XV wieku i najpopularniejsza atrakcja Peru, od miesięcy jest areną narastającego konfliktu. Spór o autobusy wożące turystów na szczyt doprowadził ostatnio do ewakuacji około 1400 osób - informuje BBC.

Cristian Alberto Caballero Chacón, szef operacji w firmie Consettur, od 30 lat zarządza autobusami kursującymi między Aguas Calientes a wejściem do Machu Picchu. Każdego dnia jego flota wwozi na teren turystycznej atrakcji około 4,5 tysiąca turystów. Przejazd trwa około 20 minut. Druga możliwość to stromy, ponad dwugodzinny marsz pod górę.

Zablokowali linię kolejową, ewakuowano turystów

Chacón mówi, że w ostatnich miesiącach narasta konflikt wokół transportu turystów. Consettur ma stracić licencję na rzecz konkurencyjnej firmy autobusowej. Tymczasem w tej części Peru - jeśli ktoś nie chce iść pieszo przez Andy - jedyną drogą dotarcia do Machu Picchu jest transport publiczny.

Cała trasa wygląda tak: turyści najpierw muszą dojechać pociągiem do Aguas Calientes, co zajmuje od dwóch do trzech i pół godziny. Następnie przesiadają się do autobusu jadącego w kierunku wejścia na Machu Picchu.

We wrześniu protestujący mieszkańcy, sprzeciwiający się zmianie operatora i - ich zdaniem - nieprzejrzystemu procesowi przetargowemu, zablokowali linię kolejową, układając na torach kamienie. Władze musiały usunąć blokadę i zorganizować alternatywną komunikację, aby ewakuować turystów.

Choć licencja Consetturu formalnie wygasła we wrześniu, firma wciąż obsługuje autobusy na trasie Aguas Calientes - Machu Picchu. San Antonio de Torontoy, które miało ją zastąpić, nie rozpoczęło działalności z powodu trwających sporów prawnych.

BBC zwraca uwagę, że część mieszkańców sprzeciwia się monopolowi Consetturu na dochodowe przewozy autobusowe. Caballero przekonuje, że w tym przypadku nie ma monopolu. Jak wyjaśnia, Consettur składa się z 12 różnych spółek z różnymi partnerami, wśród niech jest lokalny samorząd, która posiada 38 proc. udziałów.

Rośnie niezadowolenie

Konflikt trwa, a na transport narzekają turyści. Australijka Annalise Jaksic wskazuje na ceny pociągów do Aguas Calientes. Najtańszy bilet w obie strony kosztuje 140 dolarów, a ceny w klasie pierwszej sięgają 2000 dolarów.

- Myśleliśmy, że to jedno połączenie prosto do Machu Picchu. Skoro płaci się takie pieniądze, zakładaliśmy, że cała dalsza podróż jest wliczona - mówi.

Jej znajomy, Todd Carland, dodaje, że kupno biletów wstępu na teren stanowiska archeologicznego było dla nich "koszmarem". Bez drogiej, zorganizowanej wycieczki trudno było to zaplanować.

Niezadowolony jest również burmistrz Aguas Calientes, Elvis La Torre. Twierdzi, że większość pieniędzy z biletów nie zostaje w regionie. -Tylko 10 proc. trafia do lokalnej społeczności. Reszta idzie do ministerstwa kultury na utrzymanie innych stanowisk archeologicznych i pensje - mówi.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Zobacz także: