Trump jak Biden. "To jest upiornie podobne"

Biały Dom. Gabinet Owalny przed zmianami
"Możemy się spodziewać koncertu dyplomatycznego i hiperaktywności zaklinaczy Trumpa"
Źródło: TVN24
Donald Trump podczas kampanii obiecywał obniżenie cen, które wystrzeliły za kadencji Joe Bidena. Teraz prezydent USA mierzy się z tymi samymi problemami, które nękały i ostatecznie pogrążyły jego poprzednika - zwraca uwagę agencja Reutera.

Trump ryzykuje powtórzenie błędów Bidena. Może znów zbagatelizować wpływ wysokich cen na życie Amerykanów i liczyć na to, że korporacyjne inwestycje stworzą miejsca pracy oraz podniosą płace. Tyle że efekty takiej strategii widać dopiero po latach - wskazał Reuters.

Trump popełni te same błędy co Biden?

W ostatnich dniach prezydent USA chwalił się "bilionami dolarów" nowych inwestycji. Robił to także na początku wizyty księcia Arabii Saudyjskiej Mohammeda bin Salmana. Trump utrzymuje, że inflacja jest pod kontrolą, głównie dlatego, że ceny benzyny są stosunkowo niskie.

- To jest upiornie podobne. Obaj popełniają ten sam błąd: nie uznają faktów. Amerykanie naprawdę przejmują się gwałtownym wzrostem cen - powiedział cytowany przez Reutersa Michael Strain z konserwatywnego American Enterprise Institute.

Inflacja faktycznie spadła do około 3 procent rocznie - z ponad 9 procent za Bidena. Co oznacza, że teraz ceny są wyższe o 3 procent w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku. I widać to, że wiele towarów nadal jest droższych, szczególnie te objęte cłami Trumpa.

Wzrost płac został w dużej mierze "pożarty" przez rosnące koszty życia.

Ceny żywności idą w górę: wołowina podrożała o prawie 15 procent, banany o 7 procent, a kawa - o ponad 20 procent. Narzędzia i sprzęt, głównie importowane, są droższe o 6,2 procent, najwięcej od ponad dwóch lat. Środki czystości o 5,5 procent, również w rekordowym tempie.

Spada poparcie dla Trumpa

Nastroje Amerykanów to odzwierciedlają. Poparcie dla Trumpa spadło do 38 procent. - to najniżej od jego powrotu do władzy, wynika z sondażu Reuters/Ipsos.

Indeks nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan także leci w dół - do drugiego najniższego poziomu w historii. To spadek widoczny we wszystkich grupach. Niezależni wyborcy - kluczowi dla obu partii - są najbardziej rozczarowani. Nawet republikanie zgłaszają największy spadek zadowolenia od półtora roku.

Przykład? Kolacja z okazji Święta Dziękczynienia. Według Amerykańskiej Federacji Rolniczej kosztuje w tym roku o 5 procent mniej niż w 2024 roku, ale nadal o 13 procent więcej niż przed pandemią. Połowa produktów spożywczych, w tym m.in. słodkie ziemniaki, mrożony groszek czy świeże warzywa - jest droższa niż rok temu.

Niezadowolenie z gospodarki pomogło Trumpowi wygrać wybory w zeszłym roku, ale ten kredyt zaufania szybko się kurczy. Republikanie przegrywali ostatnio wybory stanowe i lokalne.

Aby zatrzymać dalszy spadek poparcia przed wyborami do Kongresu w 2026 roku, Trump planuje ofensywę w stanach wahających się. Chce skupić się na obniżkach podatków od nadgodzin, napiwków i składek na ubezpieczenia społeczne, deregulacji i tańszych lekach. Jeden z przystanków to prawdopodobnie Las Vegas, gdzie zapowiedział obniżki podatków od napiwków.

- Prezydent wie, że ma sprawdzoną formułę gospodarczą. Zadziałała za jego pierwszej kadencji. Teraz też zadziała, tylko potrzeba więcej czasu - powiedział wysoki rangą urzędnik Białego Domu cytowany przez agencję Reutera.

W zeszłym tygodniu Trump zniósł cła na setki produktów żywnościowych, w tym kawę i banany, i obiecał czeki o wartości 2000 dolarów dla gospodarstw o niskich i średnich dochodach - finansowane z wpływów celnych. Zasugerował też wprowadzenie 50-letnich kredytów hipotecznych, co według ekspertów może w dłuższej perspektywie zwiększyć koszty, a nie je obniżyć.

Reuters podkreślił, że Trump to miliarder, który przez długi czas lekceważył problem drożyzny. Strain przypomniał jego wiosenne komentarze, gdy prezydent USA przyznał, że jego cła mogą oznaczać, że rodzice będą mogli kupić swoim córkom tylko kilka lalek zamiast trzydziestu.

Trump i Biden w Gabinecie Owalnym przed zmianami
Trump i Biden w Gabinecie Owalnym przed zmianami
Źródło: Pool/ABACA/PAP/EPA

Trump szuka szybszych rozwiązań

Teraz Biały Dom szuka szybszych rozwiązań. Trump naciska na Fed, by obniżyła stopy procentowe, ale szczegóły planów administracji wciąż są mgliste.

Trump i Biden stawiają na publiczne fundusze wspierające rozwój produkcji. Jednak inwestycje potrzebują lat, aby przełożyć się na miejsca pracy, a często kończą się fiaskiem. W 2024 roku Biden promował nowe centrum danych Microsoftu w Wisconsin warte 3,3 mld dolarów. Kilka lat wcześniej Trump chwalił w tym samym miejscu projekt Foxconnu za 10 mld dolarów, który nigdy nie zrealizował obietnicy stworzenia 13 tysięcy miejsc pracy.

Trump mocno liczy też na inwestycje gigantów technologicznych w sztuczną inteligencję. Te mogą pobudzić gospodarkę, ale równie dobrze mogą ograniczyć zatrudnienie. Inwestorzy obawiają się również powstania i pęknięcia bańki AI.

Obaj prezydenci obwiniają producentów mięsa za wysokie ceny i szukają sposobów na obniżenie kosztów opieki zdrowotnej. Trump zapowiada kolejne działania.

Scott Lincicome z Instytutu Cato przypomina jednak, że ceny zwykle nie spadają po wzroście. - Najlepsze na co można liczyć, to stabilizacja i wzrost płac. Wtedy znów poczujemy się bogatsi - wyjaśnił.

Podkreślił, że politycy wolą "łatwe rozwiązania" i efektowne ceremonie, podczas gdy Amerykanie chcą po prostu stabilności.

Wielu z nich nie znosi też ceł. Lincicome zauważa, że Trump nie zamierza ich szeroko znosić - poza kilkoma wyjątkami.

Nierealne zapowiedzi co do gospodarki

Jednocześnie Trump przedstawia nierealistyczne prognozy wzrostu - nawet 6 procent w przyszłym roku. Podczas kolacji z dyrektorami z Wall Street mówił o tym otwarcie. Nawet 4 procent - prognozowane przez jego głównego doradcę ekonomicznego Kevina Hassetta - to ogromne wyzwanie.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje wzrost amerykańskiej gospodarki rzędu 2 procent w 2025 roku i 2,1 procent w 2026 roku.

Ben Harris, były urzędnik z czasów Bidena, wskazał, że nazwanie inflacji "przejściową" było błędem. Jednak uznał za niewiarygodne, aby Trump obwiniał Bidena za ceny po roku sprawowania urzędu - zwłaszcza, że to cła Trumpa, polityka imigracyjna i presja na Fed mogą być źródłem obecnej presji inflacyjnej.

- Powinni byli się tego spodziewać. Jeśli celem jest przeniesienie produkcji do kraju, to musi być drożej. Firmy przenosiły fabryki za granicę właśnie po to, by ciąć koszty - powiedział Harris. Dodał, że problem będzie długotrwały, bo zagraniczni inwestorzy coraz częściej dywersyfikują ryzyko, obawiając się nagłych decyzji celnych.

Mimo to Trump nadal chwali swoje cła. Wskazuje na 150 mld dolarów nowych wpływów federalnych od stycznia. Podkreśla też zobowiązania firm i państw do budowy nowych zakładów w USA - napisał Reuters.

- Nasz kraj nigdy nie był w takiej sytuacji. A to dlatego, że wykorzystujemy cła, by pozyskać te pieniądze. Wyniki zobaczycie za rok, gdy te fabryki ruszą - zapowiedział prezydent USA podczas spotkania z saudyjskim księciem.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Zobacz także: