Lider w turystyce, ale też w biedzie. "Dlaczego pieniądze nie zostają tutaj"

la palma wyspy kanaryjskie shutterstock_2606452079
Protest na Wyspach Kanaryjskich przeciwko nadmiernej turystyce
Źródło: Reuters
To jeden z najpopularniejszych kierunków turystycznych w Europie. Hiszpański archipelag zauroczył również Polaków, którzy latają tam przez cały rok. Napływ turystów nie powoduje jednak poprawy sytuacji finansowej mieszkańców. Zdaniem "El Pais" jest to "lider w turystyce, ale także w biedzie".

Wyspy Kanaryjskie znów odnotowują rekordowy napływ turystów. Jednocześnie utrzymują jedne z najwyższych wskaźników bezrobocia w Hiszpanii - pisze hiszpański dziennik.

Napływ turystów rośnie w zawrotnym tempie: do września wyspy odwiedziło 11,6 mln osób - o 4,6 proc. więcej niż rok temu i o 70 proc. więcej niż w 2010 roku.

Jeszcze mocniej urósł PKB generowany przez turystykę - aż o 87 proc. w 15 lat. "Branża pracuje pełną mocą. Pytanie: dla kogo?" - zastanawia się "El Pais".

Lider w turystyce, lider w biedzie

Bezrobocie na Wyspach Kanaryjskich wynosi 13,3 proc. To trzeci wynik w kraju.

Wynagrodzenia należą do najniższych w Hiszpanii - średnia miesięczna płaca w I kwartale to było 1872 euro.

Ponad 30 proc. mieszkańców jest zagrożona ubóstwem.

Tylko 46 proc. uważa, że turystyka realnie poprawia ich życie. Stąd rosnąca fala protestów, na których domagają się zmiany modelu rozwoju.

"Dlaczego pieniądze nie zostają tutaj?"

Pablo Hernandez, szef Kanaryjskiej Strefy Specjalnej, zastanawia się w radiu SER: - Dlaczego przy tylu turystach pieniądze nie zostają tutaj?

Wskazuje na odpływy pieniędzy, która trafiają poza region. - Basen z nieszczelnościami można ratować dolewaniem wody, czyli kolejnymi turystami, albo uszczelnieniem systemu - mówi.

Sergio Moreno z Uniwersytetu w Las Palmas także dostrzega ten problem i domaga się przeprowadzenia pełnej analizy makroekonomicznej całej branży. Zwraca uwagę na odpływy wynikające z importu. Uważa jednak, że jest on nieunikniony: wyspy mają słabą produkcję i muszą sprowadzać żywność czy samochody.

- Mimo to powinniśmy rozwijać lokalne zaplecze tam, gdzie to możliwe. Choćby produkty śniadaniowe dla hoteli. Przydałyby się zachęty podatkowe albo korekta systemu finansowego wysp - przekonuje.

Na tym tracą Wyspy Kanaryjskie

Drugi rodzaj odpływów to zyski inwestorów zewnętrznych: hotelowych, mieszkaniowych i innych. Do tego dochodzi brak lokalnych specjalistów, przez co hotele i firmy ściągają kadrę z zewnątrz, a ta później transferuje zarobki do swoich państw.

Kolejnym kanałem odpływu są pośrednicy, tacy jak turoperatorzy i platformy, które pobierają nawet 20 proc. prowizji. - Booking czy Airbnb są dla wysp bardziej kosztowne niż klasyczne biura podróży. Nie mają żadnego zakorzenienia. Dla nich każdy kierunek jest produktem wymiennym - podkreśla Moreno.

Badanie Uniwersytetu La Laguna mówi wprost: tylko 30 proc. wydatków turystów zostaje na Wyspach Kanaryjskich, około 70 proc. trafia do firm w kraju pochodzenia gościa. Powodem jest popularność pakietów all inclusive. Te w 2018 roku stanowiły 30 proc. wszystkich przyjazdów, jednocześnie łącznie 59 proc. turystów wybrało jakąś formę pakietu turystycznego (all inclusive, ale też np. oferty tylko ze śniadaniami, tylko z przelotem i noclegiem itd.). Ten model, połączony z niską innowacyjnością lokalnych firm, ogranicza realne zyski wysp z turystyki.

Dokładną skalę odpływów pieniędzy z turystyki trudno ustalić. Raport ONZ z 2010 roku szacuje je na 40-50 proc. w krajach rozwijających się (nawet 80 proc. w rejonie Karaibów) i 10–20 proc. w krajach rozwiniętych. Kanaryjska ministra turystyki Jessica de Leon mówiła na początku roku o 30 proc.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Zobacz także: