Zawyżone kursy walutowe, niespodziewane opłaty w zagranicznych bankomatach czy nawet kilkukrotnie droższe bilety do popularnych atrakcji u pośredników - to tylko kilka z finansowych pułapek, na które natknąć może się turysta, udający się poza granice kraju. - Można stracić nawet kilkaset złotych - mówi w rozmowie z tvn24.pl dziennikarz ekonomiczny Maciej Samcik z portalu "Subiektywnie o finansach".
Gotówka czy karta
Podstawowym pytaniem przy planowaniu wakacyjnego wyjazdu jest to, ile pieniędzy ze sobą zabrać i w jakiej formie. Czy lepsza będzie gotówka, a może jednak karta i ewentualnie jaka?
W rozmowie z sekcją biznesową portalu tvn24.pl dziennikarz ekonomiczny, założyciel portalu "Subiektywnie o finansach" Maciej Samcik mówi, że sam jest zwolennikiem nowocześniejszych form płatności zagranicą.
- Większość podróżujących zabiera ze sobą na wakacje niewielki zapas gotówki awaryjnej, a na miejscu płaci kartami. Każdy bank ma w ofercie kartę bezspreadową albo multiwalutową, są fintechy i ich produkty. Te formy płatności, moim zdaniem, są wygodniejsze. Główny problem z gotówką to jej wożenie, przechowywanie. To nie jest tak bezpieczne jak w przypadku karty - zwraca uwagę.
- Jeżeli wezmę na wyjazd kartę, to wydam tylko tyle pieniędzy, ile potrzebuję. Z kolei gotówki na wszelki wypadek często bierze się więcej i później zostajemy z tymi pieniędzmi. Trzeba też liczyć się z tym, że jej zabraknie, gdy skończy się wcześniej niż sobie zaplanowaliśmy. Karta jest pod tym względem wygodniejsza - twierdzi Maciej Samcik.
Gotówka ma jednak swoje zalety. Wystarczy rzut okiem do portfela, aby sprawdzić, czy wciąż trzymamy budżet w ryzach. - Jeżeli ktoś ma bardzo ograniczony budżet, to rzeczywiście gotówka może mieć dodatkowe atuty. Jeżeli mam sto euro w gotówce, to nie wydam więcej niż mam - mówi.
Formę płatności warto dostosować do naszej destynacji - w odległych państwach Azji lub Ameryki Południowej czy nawet w europejskich mniej popularnych ośrodkach turystycznych restauracje i ośrodki usługowe mogą przyjmować tylko gotówkę. Z drugiej strony w krajach, gdzie płatności bezgotówkowe są powszechne, jak na przykład Niderlandy, niewykluczone są punktowe problemy w korzystaniu z banknotów.
- W Europie problemów z płatnościami kartą być nie powinno, natomiast, gdy obieramy bardziej egzotyczne kierunki, jak na przykład Ameryka Południowa, to rzeczywiście nie w każdym miejscu znajdziemy terminal płatniczy - podkreśla Maciej Samcik.
Nawet kilkaset złotych dodatkowego kosztu
Choć płatności kartami mogą być wygodniejsze, warto także sprawdzić, na jakich warunkach będziemy rozliczać się z naszym bankiem. Czasem zwykła karta wydawana do konta złotowego wystarczy, w innych przypadkach wskazane może być założenie specjalnego rachunku lub wyrobienie sobie karty walutowej.
- Warto sprawdzić, czy nasza standardowa, polska karta, której używamy na co dzień, ma funkcję bezspreadową. Dzięki niej transakcje zagraniczne rozliczane są po kursie z organizacji płatniczej, jak Visa, Mastercard. Wtedy nie musimy się martwić - mówi Maciej Samcik.
Inaczej będzie jednak, jeżeli transakcje rozliczane są w oparciu o kurs bankowy. - Wtedy trzeba liczyć się z tym, że będzie na przykład 20 groszy spreadu (różnica pomiędzy kursem sprzedaży a kursem kupna waluty - red.) w przypadku euro czy dolarów - mówi.
Warto zaplanować wcześniej, jakie mniej więcej wydatki chcemy ponieść i na jaką kwotę. - Pytanie, ile tych transakcji i na jaką kwotę chcemy dokonać. Jeżeli mówimy, że kupimy sobie coś za 50 euro, 100 euro, jakiś drobiazg i to będą wszystkie nasze transakcje, to pal licho, ten spread nie będzie wysoki i koszty wynikające ze spreadu nas nie zabiją. Będzie to może piętnaście złotych, w skrajnych przypadkach kilkadziesiąt złotych - wylicza.
- Natomiast jeżeli w trakcie urlopu będziemy płacili za hotel czy samochód kilka tysięcy euro, to warto mieć specjalną kartę. W przypadku płatności za pomocą zwykłej karty, przy dużych transakcjach, można stracić nawet kilkaset złotych - zwraca uwagę.
Maciej Samcik przekonał się o tym sam, gdy podczas jednego z zagranicznych wojaży w hotelu nie zadziałała mu żadna z kart zagranicznych. - Musiałem zapłacić polską kartą. Gdy przyjechałem do kraju i sobie to policzyłem, to wyszło mi, że zapłaciłem 800 złotych więcej - wspomina.
Uwaga na kantor i bankomat
Finansową pułapką może okazać się w niektórych przypadkach także wypłata pieniędzy w zagranicznym bankomacie. To, czy nasz portfel ucierpi, zależy jednak od kilku czynników, w tym od rodzaju karty i operatora urządzenia. Wiele zależy też od samego państwa, do którego się wybieramy i od lokalnych przepisów.
- Warto wcześniej sprawdzić, czy w kraju, do którego jedziemy, za skorzystanie z bankomatu są pobierane dodatkowe opłaty - zwraca uwagę. Choć, jak zaznacza, dużo polskich banków ma w swojej ofercie karty płatnicze z darmowymi wypłatami na całym świecie, może się okazać, że bankomat za granicą pobierze od nas tak zwaną dodatkową opłatę surcharge, której nie ma w Polsce.
- Możemy też wypłacić pieniądze po bardzo niekorzystnym kursie. Lepiej takich wypłat unikać, jeżeli jedziemy do kraju, w którym jest ryzyko, że bankomaty działają w ten sposób. Wiem, że w Grecji jest to powszechne, w Hiszpanii, w niektórych miejscach we Włoszech - wymienia.
Nieprzyjemne finansowe niespodzianki mogą spotkać turystów także podczas wizyty w kantorze. - Kluczowe jest to, po jakim kursie kupujemy obcą walutę. Najpopularniejsze kantory, które mają duże obroty, dość mocno rywalizują na rynku i tam się kupuje walutę na dobrych warunkach. Natomiast, jeżeli wybierzemy przypadkowy kantor, to możemy się naciąć. Lepiej unikać też kantorów na dworcach czy na lotniskach, tam jest najbardziej niekorzystnie - mówi.
W ramach wymiany możemy otrzymać także wadliwe banknoty. - Wyciągnąłem pieniądze z konta walutowego i wypłacono mi pieniądze w kiepskim stanie. Miałem później problem z ich wydawaniem - opowiada Maciej Samcik.
Dolar czy lek lub dinar
Osoby udające się na wypoczynek poza Unię Europejską zapewne zastanawiają się, czy lepiej wymienić pieniądze od razu na lokalną walutę lub może zabrać ze sobą gotówkę w dolarach lub euro. Według Macieja Samcika bezpieczniej jest wymienić pieniądze na docelową walutę już w Polsce.
- Kantory w Polsce są jednak ucywilizowane i raczej nikt nasz nie oszuka. Na miejscu jednak różnie to bywa. Z drugiej strony, gdy wraca się z podróży z drugiego końca świata, to lepiej mieć jednak na przykład te dolary niż jakąś walutę, która nam zostanie i której nie będziemy używać przez następne 20 lat - mówił.
Zdaniem dziennikarza najlepiej zastosować więc połowiczne rozwiązanie. - Rozłożyłbym to na dwie części - wziąłbym trochę dolarów i wymieniłbym trochę złotówek na lokalną walutę już w Polsce - radzi.
Jak dodaje, w kantorze przy większych transakcjach możemy otrzymać pewien upust. - Jeżeli kupujemy więcej niż kilka tysięcy dolarów czy euro, to możemy się potargować, wtedy kantor już jest sam w stanie zaproponować ciut lepszy kurs - zaleca Maciej Samcik.
Drogi internet
W dodatkowe koszty może wpędzić nas także korzystanie z internetu, zwłaszcza poza granicami Unii Europejskiej. Na terenie Wspólnoty obowiązuje zasada Roam Like At Home (RLAH), zgodnie z którą opłaty w roamingu, czyli usługi, która pozwala na korzystanie z zasięgu sieci lokalnego operatora podczas wyjazdu do innego kraju, powinny być takie same jak za korzystanie z usług w kraju.
Operatorzy stosują jednak określone limity dotyczące mobilnego internetu, czyli transmisji danych w roamingu. Jak zwraca uwagę Maciej Samcik, szczególną uwagę na korzystanie z telefonu powinny zwrócić osoby podróżujące po krajach Unii Europejskiej, które graniczą z państwami spoza Wspólnoty.
- Podczas podróży, na przykład po południowej Francji, może się zdarzyć, że złapiemy przypadkiem sieć Monako. Tam są już bardzo wysokie ceny, gdyż nie ma tam europejskiego roamingu. Podobna nieprzyjemna niespodzianka może spotkać turystów podczas podróży po Chorwacji, w rejonach przy granicy z Bośnią i Hercegowiną. Tam też można złapać niechcący lokalną sieć - komentuje Maciej Samcik.
Jest potencjalne rozwiązanie problemu z internetem za granicą, jednak dotyczy to niektórych telefonów i wymaga zmiany ustawień. - Można kupić u operatów telekomunikacyjnych tak zwaną kartę eSIM, to jest dodatkowa karta SIM, w ramach której płacimy za zagraniczny pakiet transferowy. Ceny są różne dla różnych części świata. Główną zaletą jest natomiast to, że karta eSIM zapewnia stałą, z góry znaną cenę, za internet w takich miejscach, gdzie nie zadziała nam unijny transfer danych - wyjaśnia.
Przed niespodziewanymi wydatkami może uchronić także zmiana ustawień w telefonie. - Jeżeli podróżujemy do kraju czy regionu, w którym mogą być wysokie opłaty za internet, radziłbym albo wyłączyć transfer danych albo zablokować w telefonie opcję "wybór sieci". Domyślnie mamy ustawioną ją jako tryb automatyczny. Wtedy operator zawsze łapie najmocniejszą sieć. Natomiast, gdy w ustawieniach wybierzemy, że nie chcemy korzystać z żadnej sieci innej niż ta, którą sobie wyznaczymy, to mamy już pewne zabezpieczenie. Najlepiej oczywiście korzystać z lokalnych sieci Wi-Fi na miejscu - zaleca.
Czytaj więcej: Już nie wakacje pod palmami. Nowy trend w turystyce >>>
Przezorny, ubezpieczony
Wymarzony wakacyjny urlop ma być czasem beztroski, a tuż przed wyjazdem myślimy już tylko o odpoczynku i relaksie. Przeważnie nie zakładamy więc, że podczas wymarzonego wypoczynku miałoby dojść do wypadków czy problemów zdrowotnych.
Taki optymizm może jednak słono kosztować, gdyż koszty zagranicznego leczenia mogą iść w setki tysięcy złotych. Jak pisaliśmy rok temu, klientowi jednego z ubezpieczycieli, który miał wypadek samochodowy w USA, towarzystwo pokryło w ramach polisy koszty hospitalizacji w wysokości 128 tysięcy dolarów. To ponad pół miliona złotych.
Przed przykrymi - i kosztownymi - skutkami takich niefortunnych zdarzeń możemy się uchronić za stosunkowo niewielką kwotę. Osoby posiadające ubezpieczenie zdrowotne mogą skorzystać na terenie Unii Europejskiej z karty EKUZ, której wyrobienie nic nie kosztuje. Należy wtedy jednak pamiętać, że podróżny korzysta z praw wynikających z przepisów państwa pobytu na tych samych warunkach, co ubezpieczeni w tym państwie.
- O kartę EKUZ warto postarać się z wyprzedzeniem, wtedy można zamówić ją przez internet. Wtedy w zasadzie nie tracimy aż tyle czasu na formalności. Oczywiście z kartą EKUZ jesteśmy chronieni na terenie Unii Europejskiej, przy dalszych podróżach to nie działa - zwraca uwagę Maciej Samcik.
EKUZ nie pokryje jednak wszystkich kosztów leczenia, warto więc uzupełnić unijną kartę dodatkowym ubezpieczeniem turystycznym. - Najlepsze są te w trochę droższej wersji. Większość agentów ubezpieczeniowych i banków, które z nimi współpracują, oferuje je w kilku wariantach. Ten najtańszy jest dość okrojony pod względem sumy ubezpieczenia. Ja bym pomyślał co najmniej o tym środkowym. To dużo nie kosztuje, bo mówimy o kwotach rzędu 10 złotych za dzień za osobę, a zakres ochrony jest dużo szerszy - tłumaczy Maciej Samcik.
- W przypadku nieszczęśliwego wypadku, w sytuacji, gdybyśmy zgubili bagaż, dokumenty, to ubezpieczenie pokrywa różne koszty związane z wyrobieniem nowych. Są także jeszcze szersze ubezpieczenia, w ramach których oferowane są wypłaty na wypadek opóźnienia podróży, gdybyśmy musieli z niej zrezygnować z przyczyn losowych. W to warto zainwestować - radzi.
Nie jest to ani skomplikowana, ani żmudna procedura. - Ubezpieczenia turystyczne można kupić dzisiaj przez internet. Nawet banki oferują w swoich systemach sprzedaż takich ubezpieczeń. Zajmuje to minutę, dwie, pieniądze są automatycznie ściągane z konta, więc sama transakcja jest dosyć szybka i wygodna. Polecałbym zająć się tym nawet w wolnej chwili, będąc na lotnisku i czekając aż nas wezwą do bramki - mówi.
- Radziłbym także sprawdzić, czy przy naszej karcie kredytowej nie ma ubezpieczenia podróżnego. W przypadku tych lepszych często jest to dodatkowy benefit. Tam zakres ubezpieczenia jest dużo szerszy niż w przypadku ubezpieczeń turystycznych, które sami kupujemy - mówi Maciej Samcik.
Przepłacanie za wejściówki
Na swój portfel muszą także uważać osoby chcące odwiedzić muzea czy inne płatne atrakcje turystyczne. Problem opisywał niedawno dziennik "Rzeczpospolita".
Nieświadomi turyści są naciągani głównie w internecie, gdzie firmy udające popularne muzea zamieszczają oferty zakupu wejściówek. Szkopuł w tym, że usługa takiego pośrednika może sprawić, że koszt zwiedzania będzie nawet kilkukrotnie wyższy.
Jak opisywała "Rzeczpospolita", przykładowo, bilet dla osoby dorosłej do Muzeum II Wojny Światowej kosztuje 29 zł. Za taki sam bilet na portalu promującym wycieczki po Gdańsku trzeba jednak zapłacić nawet 99 zł. Oficjalnie droższy bilet to koszt opłacenia przewodnika, ale jak zauważył dziennik, oferta oficjalnych muzealnych przewodników jest i tak tańsza. Problem nie dotyczy tylko Polski.
- Przed zakupem biletów należy zrobić rozeznanie, czy można to zrobić przez internet, w jaki sposób je się przy takim zamówieniu odbiera. Unikniemy wtedy przeróżnych niespodziewanych sytuacji na miejscu, włącznie z tym, że musielibyśmy zapłacić kilka razy więcej za wejściówkę u tak zwanego konika (pot. człowiek nielegalnie sprzedający bilety - red.) - komentuje Maciej Samcik.
Zwraca jednocześnie uwagę, że w przypadku zakupu biletu u nieuczciwego pośrednika, możemy nie tyle ponieść niebagatelne koszty zwiedzania, co nawet "pocałować klamkę". - Często grasują sprzedawcy zupełnie fałszywych wejściówek - mówi.
Jednocześnie, jeśli bilet kupimy u źródła, bez pośredników, w tym przez internet, możemy nie tylko oszczędzić, ale także uniknąć rozczarowania - wejściówki do najpopularniejszych muzeów, a także do tych, które stosują limity odwiedzających, potrafią być wyprzedane nawet na kilka najbliższych tygodni, zwłaszcza w szczycie sezonu turystycznego.
- Ogólnie rzecz biorąc wcześniejsze planowanie wypoczynku powoduje, że jest on tańszy, dotyczy to także atrakcji. W cywilizowanych krajach da się kupić bilety przez internet, a z tej opcji warto korzystać, zwłaszcza, że czekanie pięć godzin na możliwość zakupu biletu do jakiejś atrakcji w 40 stopniach nie jest czymś, czego oczekujemy od urlopu - mówi Maciej Samcik. Radzi, aby plan podróży sporządzić przynajmniej na dwa-trzy tygodnie przed rozpoczęciem wakacji.
Tańsza organizacja
Jeszcze jedna okazja do przepłacenia pojawia się przy rezerwacji noclegu. Miejsce, w którym jej dokonamy, ma znaczenie.
- W przypadku hoteli osobiście zazwyczaj w pierwszej kolejności robię rozeznanie w systemach rezerwacyjnych, aby zobaczyć, jakie są ceny, jakie obłożenie, jakie są usługi w danym hotelu. Jednak to często bezpośrednio stronie hotelu jest taniej - mówi Maciej Samcik.
Może się to opłacić, nawet jeżeli nie uzyskamy niższej ceny. - Z doświadczenia wiem, że hotelarze dużo przychylniej patrzą na osoby, które bezpośrednio zarezerwowały pobyt. Zdarzyło mi się, że musiałem w ostatniej chwili rezygnować z noclegu i po prostu zadzwoniłem, przeprosiłem, powiedziałem, jaka jest sytuacja i oni, mimo że nie musieli, po prostu mi tę rezerwację anulowali i przełożyli na inny termin - wspomina.
Zdaniem Macieja Samcika przy skorzystaniu z usług pośrednika na pewno nie byłoby to możliwe. - Hotele, zwłaszcza te sieciowe, mają bardzo często najkorzystniejsze ceny bezpośrednio w swoich aplikacjach, tam jest najtaniej. Tam przeważnie jest 10-15 procent zniżki przy pierwszym użyciu, a czasem nawet ta zniżka jest stała - mówi.
- Klient jest też traktowany, nawet w jakichś sytuacjach kryzysowych, lepiej niż taki, który zarezerwował wyjazd u pośrednika. Te prowizje pośredników sięgają 30 procent, czyli hotel zarabia 30 procent mniej na takim kliencie i też ma mniejszą motywację, aby takiego klienta dobrze traktować - twierdzi.
Dla osób z ograniczonym budżetem korzystniej cenowo mogą wypaść wakacje zorganizowane. - Nie ma dwóch zdań, że profesjonalna firma turystyczna taniej wykupi hotel, bo kupi go w cenie hurtowej i taniej wykupi przelot, bo też będzie on w cenie hurtowej u przewoźnika czarterowego, do którego też nie zawsze mamy dostęp. Wakacje all inclusive przeważnie będą tańsze niż te samodzielnie organizowanie, natomiast mają tę podstawową wadę, że musimy poruszać się w ramach programu, który jest wcześniej przygotowany - mówi.
- All inclusive ma jednak jeszcze jedną zaletę - mamy zablokowane koszty wyżywienia, co zwłaszcza przy podróżowaniu z dziećmi ma znaczenie. Dzieci są nieprzewidywalnym czynnikiem kosztowym, jeżeli chodzi o wyżywienie - podkreśla.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jure Divich / Shutterstock