- Afera "Kammelgate" jest od początku do końca medialnym wymysłem, nieporozumieniem i kłamstwem - zapewniał w programie "Kuba Wojewódzki Show" Tomasz Kammel. Znany prezenter telewizyjny stwierdził, że pracę w TVP stracił w wyniku spisku, a jego partnerka życiowa z banku została zwolniona z zupełnie innych powodów niż te, o które wytoczyła proces byłemu pracodawcy.
Kammel zdecydowanie zaprzeczył, by miał jakikolwiek związek ze sprawą, którą nagłośnił "Puls biznesu". Chodzi o interesy, jakie spółka Sparrow, powiązana Tomaszem Kammelem, prowadziła z bankami - Pekao SA i (wcześniej) BPH SA.
Sparrow zdominowała niemal wszystkie szkolenia personalne w obu bankach, a zlecenia często dostawała bez przetargów. Według doniesień mediów, Tomasz Kammel był współzałożycielem i udziałowcem Sparrow do połowy 2007 r. Natomiast jego partnerka życiowa, Katarzyna Niezgoda, była wiceprezesem - najpierw banku BPH SA, a następnie Pekao - gdzie przeszła w ramach połączenia obu instytucji. W obu instytucjach podlegały jej działy personalne - a więc i szkolenia pracowników.
Niezgodę zwolniono z pracy w kwietniu br., a w sprawie tej wszczęto śledztwo. W uzasadnieniu decyzji podano, iż na współpracy z zewnętrznymi firmami szkoleniowymi (głównie właśnie spółką Sparrow) oba banki mogły ponieść szkodę w wysokości ok. 16 mln zł.
Gdy przez media przetaczała się fala doniesień o tej sprawie, pracę w TVP stracił też Tomasz Kammel.
"Scenariusz na hollywoodzki film"
Teraz prezenter zapewnił, że "nie ma żadnej afery" związanej ani z nim, ani z kimkolwiek z jego bliskich. Tłumaczył, że Katarzyna Niezgoda straciła pracę w banku "z zupełnie innych powodów niż te, o których rozpisywała się szeroko prasa". - Z zupełnie innych powodów, które teraz są przedmiotem postępowania sądowego, jakie wytoczyła swojemu byłemu pracodawcy, bankowi - wyjaśnił prezenter w rozmowie z Kubą Wojewódzkim.
- Ja nie mam z tym nic wspólnego - dodał. - Nigdy w życiu nie przeszkoliłem dla tego banku ani jednej osoby, ani nie pracowałem dla niego ani minuty - zapewnił. Przyznał, że przed laty miał minimalne udziały w firmie Sparrow, ale się ich pozbył.
Jego zdaniem, cała "afera" została wymyślona przez "gazetę, znaną w wąskich biznesowych kręgach, która postanowiła podbić sobie w ten sposób nakład". – Ta historia okazała się nośna, bo jest znany człowiek, wysoko postawiona członek zarządu banku, miłość, pieniądze i emocje - wyliczał Kammel.
- Jest super scenariusz na dobry hollywoodzki film, tylko jednej rzeczy w tym zabrakło: prawdy - ocenił.
To spisek...
Pytany o to, dlaczego więc sam stracił pracę w telewizji publicznej, odpowiedział, że "przez spisek". - Ludzie, którzy wtedy za tym stali, próbowali mnie zinstrumentalizować, żeby zachować swoje stanowiska - stwierdził.
- Ja byłem tylko i wyłącznie pretekstem, ale on się na niewiele zdał, bo okazało się, że tych ludzi już na Woronicza nie ma - dodał.
Jak wyjaśnił, spisek polegał na tym, że zaproponowano mu polubowne rozwiązanie obowiązującego kontraktu, a dostał nowe, atrakcyjne dla niego warunki, dotyczące m.in. prowadzenia imprez masowych. - To było w maju, a w czerwcu okazało się, że nikt nie zamierza dotrzymywać tych ustaleń - powiedział prezenter.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fragment programu "Kuba Wojewódzki Show" (TVN, 3 listopada 2009 r.)