Na rynku pracy brakuje odpowiednich kandydatów, ich oczekiwania finansowe są zbyt wysokie lub nie mają potrzebnego na danym stanowisku doświadczenia – to głównie z tych powodów polskie firmy mają trudności z obsadzaniem miejsc pracy nowymi pracownikami. W tym roku na brak właściwych kandydatów narzeka 52 procent pracodawców, podczas gdy dwa lata temu sygnalizowało to 36 procent przedsiębiorstw - wynika z raportu firmy ManpowerGroup.
To problem, który najbardziej doskwiera firmom z południowej Polski, tam o niedoborze rąk do pracy mówi 58 proc. pracodawców. Najmniej, bo 44 proc. firm, które z tego powodu nie mogą obsadzić miejsc pracy jest zlokalizowanych na wschodzie Polski.
Skąd braki?
Ogółem 52 procent polskich firm uważa, że głównym powodem, dla którego nie mogą obsadzić nowych miejsc pracy jest brak dostępnych kandydatów. Kolejne 18 proc. twierdzi, że wynika to ze zbyt wysokich oczekiwań finansowych potencjalnych pracowników. Na trzecim miejscu na liście czynników, które przyczyniają się do problemów z obsadzaniem stanowisk jest niewystarczające doświadczenie zawodowe u osób zainteresowanych podjęciem pracy – wskazuje je 12 proc. polskich przedsiębiorców. Porównując dane z bieżącego roku, z danymi sprzed dwóch lat widoczny jest znaczny wzrost odsetek firm, które narzekają na brak dostępnych na rynku pracy kandydatów (z 36 proc. w 2016 roku do 52 proc. w 2018 roku) i ich zbyt wysokie oczekiwania finansowe (z 13 proc. do 18 proc.). – Malejąca stopa bezrobocia idąca w parze z koniunkturą gospodarczą sprawiają, że rąk do pracy brakuje coraz bardziej. To wprost przekłada się na fakt, że na przestrzeni ostatnich dwóch lat wzrosła liczba firm, które narzekają na brak dostępnych na rynku kandydatów. Jeśli badanie niedoboru talentów zostałoby przeprowadzone teraz, wynik mógłby przekroczyć nawet 60 proc. Część sektorów rynku dopiero wchodzi w tak zwany wysoki sezon i boleśnie odczuwa skutki rynku kandydata – komentuje Tomasz Walenczak, ekspert rynku pracy w agencji zatrudnienia Manpower.
Jakie konsekwencje?
Jego zdaniem taka sytuacja może dwojako wpłynąć na polską gospodarkę. - Walka o pracownika oznacza wzrost wynagrodzeń, liczby benefitów, czyli ogólnie poprawę poziomu życia. Napędza się koniunktura, odzwierciedlona chociażby we wzrostach w sprzedaży detalicznej. Wiele branż w gospodarce zyskuje - mówi Walenczak i dodaje, że za dynamiką zmian nie nadążą wszystkie przedsiębiorstwa. - Wiele z nich ma poważne problemy ze spadającą rentownością i jakością prowadzonych biznesów, a w konsekwencji z zachowaniem konkurencyjności na rynku. Nie jest bowiem łatwo przenieść ciężar rosnących kosztów, czyli wzrostu wynagrodzeń, czy kosztów pracowniczych na finalnego odbiorcę usługi, serwisu czy produktu. Szuka się więc równowagi w pozyskiwaniu pracowników z innych rynków, nie tylko Ukrainy, lecz także na przykład z Azji. To też wyjaśnia, dlaczego doświadczenie czy twarde kwalifikacje straciły na znaczeniu – dodaje Tomasz Walenczak.
Autor: msz//sta / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock