Postępowanie w tej sprawie trwało ponad pół roku. W styczniu wszystkie zwierzęta, które były w miejscu prowadzenia tej hodowli w jednej z podbiałostockich miejscowości, zostały po interwencji odebrane właścicielce. Było to dziesięć psów, które trafiły pod opiekę jednej z fundacji zajmujących się tą rasą.
Psy przebywały w złych warunkach sanitarnych, nie miały dostatecznego dostępu do wody i pożywienia, były wychudzone, chorowały.
Anonimowe zgłoszenie
Anonimowe zgłoszenie o tej sytuacji wpłynęło do fundacji zajmującej się bullmastiffami. Jej działania w miejscu interwencji wspierał też białostocki oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W miejscu interwencji była wówczas szefowa tego oddziału TOZ Anna Jaroszewicz, która mówiła, że widok był drastyczny, a psy bardzo zaniedbane.
Odebrane w styczniu czworonogi były w wieku od dwóch do jedenastu lat. Jedna z suk nie przeżyła. Ze wstępnej oceny weterynarza wynikało, że spowodowane to było wyniszczeniem organizmu zwierzęcia. Pozostałe są pod opieką fundacji.
Nie przyznała się do winy
Śledztwo w tej sprawie nadzorowała Prokuratura Rejonowa w Białymstoku, która po zebraniu dowodów i zasięgnięciu opinii biegłego z zakresu medycyny weterynaryjnej postawiła kobiecie zarzut znęcania się nad zwierzętami, za co grozi do trzech lat więzienia. Podejrzana nie przyznała się, złożyła wyjaśnienia, które - jak ocenili śledczy - wymagały weryfikacji.
W czwartek (18 lipca) zastępca prokuratora rejonowego Tomasz Pianko poinformował, że śledztwo zostało umorzone.
"Postępowanie zostało umorzone w dniu 14 lipca 2025 roku z uwagi na niepoczytalność podejrzanej w czasie popełniania zarzucanego jej czynu" - poinformował w komunikacie prokurator.
Autorka/Autor: tm/gp
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Cane Corso Rescue Poland