"Bez stałego dostępu do wody i pożywienia, w stanie rażącego zaniedbania"

Psy były głodne
Białystok. Policjanci weszli na teren hodowli psów. Od razu stwierdzili, że zwierzęta utrzymywane były w skrajnie złych warunkach (13.01.2025)
Źródło: Fundacja Cane Corso Rescue Poland
Za znęcanie się nad zwierzętami odpowie 60-latka, która prowadziła pod Białymstokiem hodowlę psów rasy bullmastiff. Z ustaleń wynika, że zwierzęta nie miały dostatecznego dostępu do wody i pożywienia, były wychudzone oraz chorowały. Kobiecie odebrano 10 psów, jedna suka zmarła.

Postępowanie w tej sprawie trwa od pół roku. W styczniu wszystkie zwierzęta, które były w miejscu prowadzenia tej hodowli, zostały po interwencji, odebrane właścicielce. Było to dziesięć psów, które trafiły pod opiekę jednej z fundacji zajmujących się tą rasą.

Z pierwszych ustaleń policji w tej sprawie wynikało, że psy przebywały w złych warunkach sanitarnych, nie miały dostatecznego dostępu do wody i pożywienia, były wychudzone, chorowały. Anonimowe zgłoszenie o tej sytuacji wpłynęło do fundacji zajmującej się bullmastiffami, jej działania w miejscu interwencji wspierał też białostocki oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Psy były głodne
Psy były głodne
Źródło: Fundacja Cane Corso Rescue Poland

Szefowa oddziału TOZ: widok był drastyczny, a psy bardzo zaniedbane

W miejscu interwencji była wówczas szefowa tego oddziału TOZ Anna Jaroszewicz, która mówiła, że widok był drastyczny, a psy bardzo zaniedbane. Choć trzymano je w budynku mieszkalnym, to w części, która nie była ogrzewana, a prąd był do niej doprowadzony jedynie prowizorycznie.

- W tych pomieszczeniach - przeznaczonych dla psów - ilość odchodów zalegających na podłodze wskazywała, że te psy stamtąd nie wychodzą - tam żyją, tam się załatwiają - mówiła.

Odnosząc się do wyglądu zwierząt oceniła, że były one bardzo zaniedbane.

- Jeśli w jednym miejscu znajdujemy taką liczbę psów wychudzonych, z niedowagą, to nie jest to na pewno choroba - dodała Jaroszewicz.

Ilość odchodów zalegające na podłodze wskazywała, że te psy stamtąd nie wychodziły
Ilość odchodów zalegające na podłodze wskazywała, że te psy stamtąd nie wychodziły
Źródło: Fundacja Cane Corso Rescue Poland

Jeden z psów nie żyje

Odebrane w styczniu psy były w wieku od dwóch do jedenastu lat. Jedna z suk zmarła. Ze wstępnej oceny weterynarza wynikało, że spowodowane to było wyniszczeniem organizmu zwierzęcia. Pozostałe są pod opieką fundacji.

Śledztwo w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Jej szefowa Elwira Laskowska informuje, że - po zasięgnięciu opinii biegłego z zakresu medycyny weterynaryjnej i zebraniu innych dowodów, w tym dokumentów z fundacji, która psy zabezpieczyła - właścicielce hodowli postawiono zarzut znęcania się nad zwierzętami.

Ta część budynku, w której przebywały nie była ogrzewana
Ta część budynku, w której przebywały nie była ogrzewana
Źródło: Fundacja Cane Corso Rescue Poland

Grozi jej do trzech lat pozbawienia wolności

- Zarzucono jej, że przetrzymywała psy w niewłaściwych warunkach bytowych, w stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa, bez stałego dostępu do wody i pożywienia - powiedziała prok. Laskowska. Podejrzana nie przyznała się, złożyła wyjaśnienia, które - jak oceniają śledczy - wymagają weryfikacji.

Śledztwo w tej sprawie trwa. Przy zarzucie znęcania się nad zwierzętami grozi do trzech lat więzienia.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: