Nie miały dostatecznego dostępu do wody i pożywienia, były wychudzone, chorowały. Takie są wstępne ustalenia na temat stanu psów rasy bullmastiff, które zostały odebrane z hodowli w jednej z miejscowości pod Białymstokiem. Postępowanie na razie toczy się w sprawie, nikomu nie postawiono zarzutów. Jeden z odebranych psów nie żyje.
Policja weszła na teren jednej z posesji w miejscowości pod Białymstokiem, gdzie prowadzona była hodowla psów rasy bullmastiff.
- Od razu po wejściu na posesję policjanci stwierdzili, że wszystkie psy utrzymywane były w skrajnie złych warunkach – mówi Katarzyna Molska-Zarzecka, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Postępowanie na razie w sprawie
Było tam dziesięć psów. Wszystkie zostały odebrane właścicielce i trafiły pod opiekę Fundacji Cane Corso Rescue Poland, która zajmuje się tą rasą.
Policja zbiera dowody w postępowaniu, którego kierunek to znęcanie się nad zwierzętami. Na razie toczy się ono w sprawie, nikomu nie postawiono zarzutów. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że psy przebywały w złych warunkach sanitarnych, nie miały dostatecznego dostępu do wody i pożywienia, były wychudzone, chorowały.
Prezes oddziału TOnZ o drastycznym widoku
W miejscu interwencji była prezes białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Anna Jaroszewicz, która wspiera działania fundacji i była obecna podczas interwencji. Jak powiedziała, do fundacji wpłynęło anonimowe zgłoszenie.
- Nikt nie spodziewał się, że skala zaniedbań jest tak ogromna - podkreśla.
Dodała, że fundacja sądziła, iż interwencja zakończy się tylko zalecaniami do poprawy warunków, a nie koniecznością odebrania psów. W jej ocenie, to, co zastano w środku było "drastycznym widokiem".
Były wychudzone i głodne
Jaroszewicz podkreśla, że choć psy trzymano w budynku mieszkalnym, to w części, która nie była ogrzewana. Prąd był do niej prowizorycznie doprowadzony.
- W tych pomieszczeniach - przeznaczonych dla psów - ilość odchodów zalegających na podłodze wskazywała, że te psy stamtąd nie wychodzą - tam żyją, tam się załatwiają - zaznacza.
Odnosząc się do wyglądu zwierząt ocenia, że były one bardzo zaniedbane.
- Jeśli w jednym miejscu znajdujemy taką liczbę psów wychudzonych, z niedowagą, to nie jest to na pewno choroba. Psy są jeszcze w trakcie diagnostyki, natomiast wszystko wskazuje na to, że jest to zagłodzenie - dodaje Jaroszewicz.
Hodowla była prowadzona od wielu lat
Według jej wiedzy, hodowla przez wiele lat była legalna i zarejestrowana w Związku Kynologicznym w Polsce, ale - jak dodała - z informacji uzyskanych w związku wynika, że właścicielka nie płaciła składek w ostatnim czasie.
Odebrane psy są w wieku od dwóch do jedenastu lat. Jedna z suk zmarła. Ze wstępnej oceny weterynarza wynika, że spowodowane to było wyniszczeniem organizmu przez zagłodzenie.
- Niestety Belli nie udało się uratować, w ciężkim stanie jest też Bajron. Trwa walka o jego życie – mówi, w rozmowie z tvn24.pl, Joanna Sroka z Fundacji Cane Corso Rescue Poland.
Wszystkie odebrane psy są obecnie w domach tymczasowych.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Cane Corso Rescue Poland