Wsłuchujemy się w trwającą debatę w ramach szczytu dotyczącego zdrowia i bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków. Mamy jasną deklarację premiera, że nie ruszy składki zdrowotnej. Chce, żebyśmy lepiej poruszali się w obrębie tych pieniędzy, które mamy. Ministra zdrowia deklaruje, że chce rozmawiać. Ale czy mamy jakieś konkrety?
Wojciech Wiśniewski: Nie ukrywam, że mam poczucie, że tego konkretu zabrakło. Usłyszeliśmy też, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie jest bankrutem. Oczywiście, to nie jest kompletnie wina Narodowego Funduszu Zdrowia, ale jeżeli ktoś nie reguluje swoich zobowiązań, to jak nazwać go inaczej? Troszeczkę martwi mnie, że nie powiedzieliśmy o faktycznych przyczynach tego stanu rzeczy, czyli tego, że inflacja kosztów w systemie ochrony zdrowia była przez ostatnie lata dwa i pół razy wyższa niż tak dotkliwa inflacja w gospodarce. Wydaje mi się, że powinniśmy jak najszybciej się tym zająć.
Jest też takie poczucie, że pierwszego stycznia ta sytuacja się poprawi. Tymczasem składki na ubezpieczenie zdrowotne trzeba zebrać. Aby dosypać pieniądze z budżetu, trzeba zebrać też podatki... Niestety, zabrakło mi dyskusji o przyczynach i o tym, jak, niezależnie od ruchów optymalizujących, reform, które przyniosą efekt odroczony w czasie, zgasić ten pożar, który wybuchł. I niestety - po tym spotkaniu nie czuję się mądrzejszy.
Nie czujemy się mądrzejsi, jeśli chodzi o przyczyny, więc trudno chyba powiedzieć cokolwiek na temat terapii dla systemu?
Niestety, cały czas w debacie publicznej dominuje przekonanie, że jakoś to będzie. Niestety, bo system ochrony zdrowia w Polsce zawsze funkcjonował w warunkach niedostatku i wszyscy po trochu przyzwyczaili się, że tak musi być. Skala kryzysu nigdy nie była tak duża, a z roku na rok będzie on coraz głębszy. Zamiast leczyć objawy, zajmijmy się przyczynami, czyli ustawą podwyżkową, wynagrodzeniami kontraktowymi i innymi czynnikami, które generują taki wzrost cen w medycynie, finansowanej ze środków publicznych, że nie nadążamy z nakładami.
Co do deklaracji w sprawie składki zdrowotnej - wspólnie z Narodowym Instytutem Zdrowia Publicznego opublikujemy raport dotyczący luki finansowej w systemie ochrony zdrowia w długim terminie. Niestety, pokażemy w nim jednoznaczne dowody na to, że obecny system finansowania ochrony zdrowia, z przyczyn demograficznych, jest w ogóle nie do utrzymania.
Premier powiedział: nie okładajmy się zdrowiem pacjentów po głowach. W kontekście tego, że to jednak jest przedmiot sporu politycznego, trudno nie szukać politycznych źródeł tego problemu, który mamy. Politycznych, czyli takich, które wiążą się z tym, jakie decyzje były w ostatnich latach podejmowane. Mamy "skok na kasę NFZ" (ustawa z 2022 roku - red.), mamy ustawę podwyżkową (weszła w życie w 2022 roku - red.), mamy wprowadzone w taki, a nie inny sposób, bezpłatne leki dla seniorów. Zatem problemów wynikających z politycznych decyzji naprawdę nazbierało się całkiem sporo.
To prawda. Główną przyczyną tego kryzysu jest zaciąganie zobowiązań, na które nie mieliśmy pieniędzy. To faktycznie były decyzje polityczne, że żyliśmy ponad stan. Oczywiście wiele z tych programów, jak zniesienie limitów na niektóre świadczenia, przyniosło skutek. Jeżeli chodzi o skrócenie kolejek do zabiegu na zaćmę, czy do endoprotezoplastyk, w ciągu dekady dokonaliśmy - wydawałoby się - rzeczy na pozór niemożliwej. Na te zabiegi w przeważającej większości przypadków się nie czeka. Niestety od 2022 roku podejmowano bardzo kosztowne decyzje, na które po prostu nie było pieniędzy i faktycznie były to decyzje polityczne.
Wydaje mi się niestety, że debata polityczna jest potrzebna, także po to, żeby je cofnąć albo zracjonalizować. Trzeba wyjść do społeczeństwa, powiedzieć, co robimy, dlaczego to robimy i w imię czego. Wydaje mi się, że przywrócenie stabilności systemu ochrony zdrowia będzie wyzwaniem wieloletnim - tego rządu i jeszcze pewnie dwóch kolejnych. Ważne, by mówić merytorycznie o faktach.
Przed posiedzeniem trójstronnego zespołu ds. ochrony zdrowia zapowiadał pan, że będziecie pytać o to, czy polityczna zgoda, nawet w obrębie koalicji, ma szansę się zarysować w kwestii oszczędności? Po dzisiejszym szczycie widać, że pani minister i jej otoczenie powoli zaczynają się z pewnych pomysłów wycofywać. Usłyszeliśmy, że limity w Ambulatoryjnej Opiece Specjalistycznej nie są przesądzone, że rozważana może być stawka degresywna, żeby zachęcić do obsługi pierwszorazowych pacjentów, a tych drugo- czy trzeciorazowych odsyłać już raczej do podstawowej opieki zdrowotnej...
Koalicja nie ma innego wyjścia. Nie ma alternatyw. Tym bardziej, że te stawki degresywne w AOS-ie to była koncepcja przygotowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia i my ją wspieraliśmy. Przypominam, że mówimy o pieniądzach polskich podatników i dobrze byłoby, żeby oni mieli poczucie, że te pieniądze są wydawane słusznie.
Nie ukrywam, że nie zajmuję się polityką. Zajmuję się przede wszystkim liczeniem. Według mnie, są takie sytuacje w życiu publicznym, kiedy koalicjanci czy nawet strona rządząca z opozycją nie powinny się różnić. Kiedy rozmawiam w Sejmie indywidualnie z parlamentarzystami, którzy specjalizują się w ochronie zdrowia, to punktów wspólnych między opozycją a koalicją jest zaskakująco wiele. Jeżeli zwrócimy uwagę na to, czym się różni polityka poprzedniego rządu i tego, bardzo często można mówić o kontynuacji. Wydaje mi się więc, że można się porozumieć, choć faktycznie jest w tym wszystkim dużo emocji. W systemie ochrony zdrowia, w instytucjach publicznych, naprawdę są fachowcy. Mam nadzieję, że uzyskają szansę, żeby mówić, co zamierzają zrobić i dlaczego.
Źródło: Piotr Wójcik/ap, zk, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP