Brakujące miliardy w budżecie NFZ. "Pacjenci to odczuwają"

nfz shutterstock_2273440563
Zabraknie 13 miliardów w budżecie NFZ
Narodowemu Funduszowi Zdrowia w przyszłym roku może zabraknąć w budżecie nawet 13 miliardów złotych . Jak tłumaczył w programie "Wstajesz i Wiesz" Piotr Wójcik, dziennikarz tvn24.pl, to efekt narastających od lat problemów finansowych systemu ochrony zdrowia. Ministerstwo Zdrowia zapowiada oszczędności, ale eksperci ostrzegają - cięcia uderzą przede wszystkim w pacjentów. Już teraz widać wydłużające się kolejki i ograniczenia w dostępie do badań oraz programów lekowych.

W przyszłym roku Narodowemu Funduszowi Zdrowia ma zabraknąć 13 miliardów złotych. - To jest kwota wynikająca z tego jak bardzo dziura budżetowa w kasie ochrony zdrowia rośnie już od lat. Te problemy nie pojawiły się nagle. Te problemy narastały już od kilku lat i to bardzo dobrze obrazuje chociażby to, ile ze źródeł spoza składki zdrowotnej trzeba co roku dosypywać do budżetu NFZ-u - mówił we "Wstajesz i Wiesz" Piotr Wójcik, dziennikarz portalu tvn24.pl.

Prognozy na kolejne lata - 90 miliardów deficytu do 2028 roku

W poprzednich latach poziom dopłat do budżetu NFZ utrzymywał się w granicach 2-5 miliardów złotych. Dopiero w czasie pandemii, wraz z utworzeniem dodatkowego funduszu finansowego, pojawiła się możliwość większego wsparcia systemu ochrony zdrowia. - Pojawiły się takie historie jak ustawa podwyżkowa, jak tak zwany skok na kasę NFZ, czyli przesunięcie finansowania części świadczeń czy ratownictwa medycznego z Ministerstwa Zdrowia do NFZ-u. Więc już zaczęły się robić problemy, a teraz trzeba coraz więcej dosypywać do budżetu NFZ-u - tłumaczył Wójcik.

Podkreślił, że w 2024 roku to było 34-35 miliardów, a jesteśmy na drodze do tego, żeby w 2028 zabrakło 90 miliardów w budżecie. - 23 miliardy to jest coś, czego ma zabraknąć na dzień dobry. Ministerstwo zostało zobligowane do tego, żeby zaproponować jakieś cięcia, które zmniejszyłyby te dziurę o około 10 miliardów złotych i ta dziura ostatecznie może wynieść 13 miliardów złotych. Ponad 10 miliardów to są te oszczędności, które chce wprowadzić Ministerstwo Zdrowia, zresztą projekt i pomysł wysłało już do Ministerstwa Finansów - dodał Wójcik.

Miliardowe cięcia w zdrowiu - kto na tym straci?

Jakich świadczeń będzie dotyczyło ostre cięcie i co zmieści się w tych ponad 10 miliardach złotych? - To będzie terapia szokowa dla pacjentów. Niestety eksperci ochrony zdrowia mówią, że w tym momencie nie ma żadnego scenariusza, który sprawiłby, że pacjenci tego nie odczują. Zresztą pacjenci już to odczuwają, bo już są przekładane planowe przyjęcia, bo już są problemy z włączaniem do programów lekowych. Takie sygnały są z reumatologii, z gastroenterologii i mogę to odnieść nawet do swojej sytuacji, bo jestem pacjentem korzystającym z leczenia w ramach programu lekowego. I jeżeli ktoś siedem lat temu powiedziałby mi, że mam zaczekać 2-3 miesiące na włączenie do programu, to byłoby dla mnie bardzo bolesne - wyjaśniał Wójcik.

W ramach cięć budżetowych planowane są limity na badania obrazowe takie jak rezonans magnetyczny i. tomografia komputerowa. - Tu warto posłużyć się pewnymi danymi. Onkofundacja Alivia co roku analizuje, jak długo czeka się na te badania i rezonans już teraz jest badaniem obrazowym, na które czeka się najdłużej. To w przypadkach stabilnych około 100 dni. I ta sama Onkofundacja Alivia w 2017 roku, kiedy były świadczenia limitowane, podawała, że czekało się około 200 dni. Druga sprawa: limity w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej z wyłączeniem wizyt pierwszorazowych czy zabiegowych. Te drugorazowe, trzeciorazowe wizyty będą ograniczane - mówił Wójcik.

System pod presją - pacjenci na końcu kolejki

Dodał też, że to, że wizyta u specjalisty nie jest limitowana w tej chwili, nie oznacza że nie ma kolejek. - Pacjent trafia do specjalisty, specjalista mówi "panie Radosławie, pan zrobi rezonans magnetyczny". I pan Radosław czeka 200 dni, jeśli się to przedłuży. Potem pan Radosław chce się zapisać do lekarza specjalisty na kolejną wizytę. Być może już limit się wyczerpie na dany rok, więc znowu zaczeka. To generuje kolejne problemy i koszty. Twój koszt zdrowotny, bo cierpisz - jesteś chory i masz problem. Koszt po stronie pracodawcy, bo musi ci na przykład wypłacić wynagrodzenie chorobowe, a potem ZUS - świadczenie chorobowe. To wszystko się kumuluje i niestety łączy - powiedział Wójcik.

Pojawiają się również informacje o planowanym powrocie limitów na zabiegi usunięcia zaćmy. To jedno z najczęściej wykonywanych świadczeń w Polsce - choroba ta dotyczy dużej części starszego społeczeństwa. Co obecnie wiadomo o tych planach i ich konsekwencjach dla pacjentów? - Z raportu OECD wynika, że Polska jest w czołówce krajów, w których chyba 20 proc. pacjentów czeka dłużej niż trzy miesiące na ten zabieg, czyli jest naprawdę dobrze. Wprowadzenie limitów oznacza tak naprawdę krok wstecz - dodał Wójcik.

Resort zdrowia stara się szukać oszczędności tam, gdzie - przynajmniej w założeniu - mają one być najmniej dotkliwe. Jednak za każdą decyzją i każdą liczbą kryją się realne historie pacjentów. Cięcia mają też dotknąć personel medyczny, ponieważ planowane są zmiany w tzw. ustawie podwyżkowej. Ministerstwo chce, by coroczna lipcowa podwyżka wynagrodzeń została przesunięta na styczeń. - To oznacza, że w 2026 roku podwyżek nie będzie - zamiast w lipcu, pracownicy dostaliby je dopiero z początkiem 2027 roku. Nie będzie tego można zaksięgować na przyszły rok. Tylko to nie jest rozwiązanie sytuacji, a chwilowy oddech - wskazał Wójcik.

Co może być rozwiązaniem tej sytuacji? Dziś po raz kolejny zebrał się Zespół Trójstronny do spraw Ochrony Zdrowia (przy Ministerstwie Zdrowia). Niedawno podczas jego obrad omawiano propozycję wprowadzenia górnych limitów wynagrodzeń dla lekarzy pracujących na kontraktach. Szefowa resortu zdrowia zapowiedziała jednak, że nie będzie ingerencji w obecne formy zatrudnienia specjalistów. Po tej deklaracji Ministerstwo wycofało się z pomysłu limitów, co z kolei spotkało się z reakcją związkowców.

Pojawia się jednak pytanie, dlaczego konsekwencje zmian mieliby ponieść głównie ci, którzy pracują na etatach. Resort rozważa bowiem zmianę sposobu naliczania podwyżek właśnie dla tej grupy pracowników ochrony zdrowia. Widać więc, że wciąż trudno o jedno, klarowne rozwiązanie.

Pilotaż programu "Dobry posiłek w szpitalu"

Wśród elementów, gdzie mają być cięcia jest także program pilotażowy "Dobry posiłek w szpitalu". - Wielokrotnie mówiło się o tym, że to, czym żywimy pacjentów wpływa na przebieg ich hospitalizacji, powrót, regenerację, powrót sił, by po prostu wyjść ze szpitala. Założenie było takie, że odpowiednio żywiony pacjent, w zależności od tego, jakie są jego potrzeby, oznacza nie zawsze, ale często, krótszy pobyt w szpitalu. A każdy dzień pobytu w szpitalu to też jest wyzwanie finansowe. Ponadto już jedna trzecia pacjentów na wstępie trafia do szpitala niedożywionych. U kolejnych 20-30 proc. ten stan się pogłębia w trakcie hospitalizacji - tłumaczył Wójcik.

Wczoraj rzecznik Ministerstwa Zdrowia został zapytany przez dziennikarza TVN24 o ten program. - Rzecznik zapewnił, że pilotaż się kończy, ale to, co zakładał, będzie wprowadzone do standardu żywienia wszystkich pacjentów w szpitalu i znajdzie odpowiednie odzwierciedlenie w wycenach. Na razie mamy tylko zapowiedzi i obietnice, a konkretów jeszcze nie - podkreślił Wójcik.

Zdrowie bez wsparcia resortu finansów

W trakcie rozmowy wspomniano, że ten tydzień jest intensywny, bo w czwartek 4 grudnia rząd zorganizuje szczyt medyczny pod hasłem "Bezpieczny pacjent", w piątek 5 grudnia prezydent Karol Nawrocki zwołał spotkanie "Na ratunek ochronie zdrowia".

- To będą rozmowy o tym, że brakuje pieniędzy na ochronę zdrowia i co zrobić, żeby te pieniądze w jakiś sposób się znalazły. Myślę, że tu potrzeba odważnych decyzji nie tylko po stronie resortu zdrowia, ale chociażby po stronie resortu finansów. Wrócę do zespołu trójstronnego. Wszystkie strony, które brały udział w tym zespole, były zawiedzione tym, że nie było tam właśnie przedstawiciela resortu finansów. Mamy chociażby ustawę nakładową, która nakazuje przekazywać 6,8 proc. PKB na ochronę zdrowia, przy czym my to liczymy do sytuacji PKB sprzed dwóch lat. To już w jakiś sposób obniża te nakłady, podczas gdy na przykład na obronność mamy PKB z tego roku. Więc tu trzeba wielu stron, chęci dialogu i cofnięcia się o krok z wielu różnych stron i takiego popracowania wspólnie nad rozwiązaniami. Dodajmy, że wpływy ze składki zdrowotnej za pierwsze trzy kwartały 2025 roku są niedoszacowane o 3,5 miliarda złotych, więc znów nam się rozjeżdża - podkreślił Wójcik.

- Znamienne jest to, że nasza dyskusja jest 2 grudnia, rządowy szczyt będzie 4 grudnia, prezydencki 5 grudnia, a rok kończy się 31 grudnia. I powtarza się historia, że słyszymy o jakiejś zapaści w systemie ochrony zdrowia właśnie pod koniec roku. I chorzy zastanawiają się, co z moją operacją zaćmy, która wcześniej była planowana, co z moim zdrowiem, a przecież płacą niemałe składki zdrowotne. A jednak wpływy ze składki zdrowotnej są ciągle za małe, żeby system ochrony zdrowia sfinansował się - podsumował Piotr Wójcik.

Czytaj także: