- Wiedza o antykoncepcji w Polsce i dostęp do niej pozostają na niskim poziomie - twierdzą seksuolodzy i ginekolodzy. Dlaczego tak się dzieje?
- Informacji o sposobach zapobiegania ciąży młodzi ludzi szukają przede wszystkim w internecie. Eksperci ostrzegają: to nie zawsze wiarygodne źródło.
- Temat antykoncepcji awaryjnej pozostaje mało zrozumiały. Wiele Polek nie wie, że można z niej skorzystać dzięki recepcie od farmaceuty.
- Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl.
Światowy Dzień Antykoncepcji zainicjowały w 2007 r. największe międzynarodowe organizacje zajmujące się demografią, płodnością i planowaniem rodziny. Obchody tego dnia mają na celu zwiększanie świadomości, szczególnie u młodych ludzi, korzystania z możliwych środków antykoncepcyjnych i podejmowania racjonalnych decyzji w kwestiach planowania rodziny. Wiedza o antykoncepcji w Polsce i dostęp do niej pozostają na niskim poziomie - przypominają przy tej okazji seksuolodzy i ginekolodzy. Zaprezentowany w październiku 2024 r. międzynarodowy raport firmy badawczej Kantar pokazał, że 38 proc. Polaków przyznaje, iż nie ma wystarczającej wiedzy o antykoncepcji - jest to najwyższy odsetek takich deklaracji spośród ponad 40 krajów, które wzięły udział w badaniu.
Internet pomocny, ale nie zawsze wiarygodny
Ze wspomnianego raportu wynika, że podstawowym źródłem wiedzy o metodach zapobiegania ciąży jest dla większości Polaków internet (57 proc.), w szkole o antykoncepcji uczył się tylko co piąty Polak. 21 proc. badanych stwierdziło także, że lekarze nie dostarczają wystarczających informacji na ten temat. W efekcie tylko 20 proc. Polaków zna inną antykoncepcję niż prezerwatywy, a dla 23 proc. badanych temat metod zapobiegania ciąży to tabu.
- Coraz więcej młodych ludzi szuka informacji w internecie, podczas gdy edukacja zdrowotna w szkołach przedstawia podstawowe zagadnienia z zakresu edukacji seksualnej w sposób rzetelny i oparty na wiedzy medycznej. Aż 18 procent młodych Polek i Polaków sięga po narzędzia sztucznej inteligencji, aby dowiedzieć się więcej o antykoncepcji awaryjnej. Warto jednak pamiętać, że informacje w sieci nie zawsze są wiarygodne, dlatego decyzje dotyczące zdrowia intymnego najlepiej konsultować ze specjalistą - uważa dr Andrzej Depko, konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii, ekspert kampanii "Poranek Po".
Wtóruje mu prof. Violeta Skrzypulec-Plinta, specjalista ginekolog położnik, endokrynolog, seksuolog, kierownik Katedry Zdrowia Kobiety Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, ekspertka kampanii "Poranek Po". - Internet czy nowe technologie mogą być pomocne, ale decyzje zdrowotne warto zawsze konsultować ze specjalistą. Rzetelna wiedza od lekarza czy farmaceuty jest kluczowa, zwłaszcza gdy chodzi o antykoncepcję i zdrowie intymne - podkreśla.
Czym jest, a czym nie jest antykoncepcja
"Na postawy wobec stosowania antykoncepcji bardzo duży wpływ miały i nadal mają nauki Kościoła katolickiego, regulacje prawne, niedostatki w socjalizacji seksualnej realizowanej w rodzinach oraz niedostatecznie efektywna edukacja seksualna w tym zakresie prowadzona w szkole" - wyliczał prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog, który od lat bada i opisuje seksualność Polaków, w pracy "Plany prokreacyjne i stosowanie antykoncepcji przez Polaków w wieku reprodukcyjnym" (2017 r., współautor Krzysztof Wąż).
Przyznawał przy tym, że badania opinii pokazują coraz bardziej pozytywny stosunek do stosowania antykoncepcji. Na przykład w badaniu CBOS akceptację stosowania środków antykoncepcyjnych wyraziło 62 proc. osób, a 17 proc. potępiło taki wybór. Stosowane metody zapobiegania ciąży to m.in. antykoncepcja hormonalna (tabletki, plastry, krążki dopochwowe, zastrzyki hormonalne, implanty), mechaniczna (prezerwatywa), awaryjna oraz metody naturalne, które nie są uznawane przez ekspertów za formę antykoncepcji, lecz sposób planowania aktywności seksualnej w celu zajścia w ciążę lub jej uniknięcia. Według badań prof. Izdebskiego najbardziej popularną metodą zapobiegania ciąży jest wśród Polaków prezerwatywa (66 proc.), w dalszej kolejności tabletki antykoncepcyjne (30 proc.), stosunek przerywany (21 proc.) i naturalne metody planowania rodziny (13 proc.). Plastry, krążki dopochwowe, tabletki po stosunku, spirale domaciczne, zastrzyki hormonalne, globulki i żele to metody, do których w zapobieganiu ciąży uciekają się nieliczni Polacy w wieku reprodukcyjnym.
Tabletka "dzień po" mało znana
Kontrowersje nadal budzi i pozostaje mało zrozumiały dla wielu osób temat antykoncepcji awaryjnej. Z badania przeprowadzonego w ramach kampanii "Poranek Po", w którym zapytano kobiety: "Do kogo zgłosiłabyś się po antykoncepcję awaryjną?" (tzw. tabletkę "dzień po") wynika, że 45,5 proc. kobiet zgłosiłoby się do ginekologa, natomiast blisko 30,6 proc - do farmaceuty. Ci ostatni od stycznia do sierpnia br. wystawili niespełna 15 tys. recept na pigułki "dzień po" - poinformował w czwartek Narodowy Fundusz Zdrowia. Z sondażu SW Research wynika, że niemal co druga Polka nie wie, że antykoncepcja awaryjna jest dostępna w aptekach w ramach pilotażowego programu Ministerstwa Zdrowia, który trwa do 30 czerwca 2026 roku.
Z tej metody skorzystała niedawno 18-letnia Martyna. - Mój syn Michał od niedawna współżyje ze swoją dziewczyną. Zwierzył mi się, że zawiodła ich prezerwatywa. Bali się, że może dojść do nieplanowanej ciąży. Martyna nie stosowała antykoncepcji, nie konsultowała się z lekarzem. Nie wiedziała, co robić. Poprosiła o pomoc swoją mamę, a ta doradziła tabletkę "dzień po", a potem wizytę u ginekologa - opowiada tvn24.pl. Katarzyna, mama 19-letniego Michała.
- Dostęp do antykoncepcji to kwestia zdrowia publicznego i podstawowych praw. Musimy dostosować polskie regulacje do standardów europejskich - podkreśla prof. Ewa Wender-Ożegowska, Konsultant Krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii.
Polska w ogonie Europy
Rodzaj stosowanej antykoncepcji wiąże się z jej ekonomiczną dostępnością. W publikowanym corocznie "Atlasie dostępności antykoncepcji" Polska pod tym względem pozostaje w ogonie Europy. Wpływ na to ma m.in. ograniczony dostęp do antykoncepcji awaryjnej (tylko na receptę), brak systemowych programów refundacyjnych dla dorosłych, brak specjalnych rozwiązań dla młodzieży i grup wrażliwych, niewystarczające pokrycie kosztów konsultacji ginekologicznych w systemie publicznej opieki zdrowotnej, brak rządowych stron internetowych informujących o antykoncepcji. Obecnie na liście leków refundowanych są trzy doustne leki antykoncepcyjne, za które odpłatność wynosi 30 proc. Nowe się szybko nie pojawią. Pod koniec kwietnia resort zdrowia poinformował, że nie ma wniosków producentów leków o objęcie refundacją kolejnych preparatów zapobiegających zajściu w ciążę.
W 2024 r. do Sejmu wpłynął poselski projekt ustawy zakładający prawo do darmowej antykoncepcji na receptę dla kobiet do 25. roku życia i poszerzenie dostępu do refundowanych środków dla starszych kobiet. Według jego autorów dla budżetu państwa byłby to wydatek na poziomie 500 mln zł rocznie. Projekt trafił do sejmowej zamrażarki.
Autorka/Autor: Agnieszka Pióro/pwojc
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock