Mieszkańcy Rudnej Wielkiej na Dolnym Śląsku domagają się badań zawartości wysypiska śmieci. Obawiają się, że są tam nielegalnie składowane zakaźne odpady medyczne. Twierdzą, że władze województwa nic z tym nie robią, chroniąc właściciela. - Będziemy chcieli przegłosować stanowisko w sprawie kontroli składowisk odpadów - zapowiedział przed posiedzeniem Sejmiku Województwa Dolnośląskiego Patryk Wild, jeden z radnych. Sprawę przedstawił w reportażu w "Superwizjerze" Maciej Kuciel.
Klub Bezpartyjnych Samorządowców złożył w Sejmiku Województwa Dolnośląskiego projekt uchwały, wzywający marszałka do natychmiastowego rozpoczęcia kontroli składowisk odpadów na Dolnym Śląsku. Radni Patryk Wild i Dariusz Stasiak zarzucają marszałkowi Cezaremu Przybylskiemu opór przed przeprowadzeniem takich kontroli. Według ich opinii bierność wynika z pewnych ustaleń politycznych.
O tych ustaleniach mówi reportaż "Superwizjera".
Odpady medyczne zamiast popiołu trafiły na wysypisko przypadkiem?
Do Rudnej Wielkiej na Dolnym Śląsku w bardzo krótkim czasie trafiły tysiące ton śmieci. W reportażu padają zarzuty, że na wysypisku składowane są zakaźne odpady medyczne. Gołym okiem widać pełno czerwonych worków, przeznaczonych do tego typu niebezpiecznych śmieci.
Trzy lata temu w czasie kontroli na wysypisku wykryto śmieci z Niemiec, Litwy i Rumunii. Były wśród nich zakaźne odpady medyczne, które zgodnie z prawem powinny zostać spalone. Tego typu śmieci mieszkańcy znajdowali też w okolicach swoich domów. Prokuratura prowadziła w tej sprawie postępowanie, ale zostało ono umorzone. Za prawdziwe uznano tłumaczenia firmy, że doszło do pomyłki. Niebezpieczne odpady miały być wysypane jednorazowo zamiast popiołu.
Mieszkańcy w to nie wierzą. Domagali się nie likwidacji, ale kontroli składowiska. Zwracali się z tym do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Przestali jednak ufać tej instytucji, gdy dopatrzyli się powiązań rodzinnych między nią a firmą składującą odpady.
Niezależne badanie za pół miliona złotych z budżetu województwa miała wykonać Politechnika Wrocławska. Plan przewidywał użycie specjalistycznych wiertnic mogących spenetrować składowisko o wiele głębiej niż koparki, których wcześniej użyto.. Badanie miał zablokować minister Michał Dworczyk. W reportażu "Superwizjera" powiedział, że to kłamstwo.
Jeden z mieszkańców: czas na prośby minął trzy lata temu
- Czas na prośby minął trzy lata temu. My przyjechaliśmy tutaj, żeby żądać - mówi w czwartek w siedzibie sejmiku Andrzej Mazur ze Stowarzyszenia Piękny Wąsosz, reprezentujący protestujących mieszkańców. I dodaje: - My żądamy przeprowadzania tych badań i żądamy, żeby te badania były przeprowadzone tak jak się należy.
Według Mazura, wielokrotnie powtarzały się następujące sytuacje: - Przychodzi urzędnik państwowy na teren wysypiska, pracownik spółki pokazuje pas zieleni ochronnej, który składa się z drzew i krzewów - opowiada społecznik. - Przepraszam bardzo, gdzie jest tam pas zieleni ochronnej? To jest podstawowa kwestia, gdzie nie ma czegoś takiego - twierdzi Mazur, który uważa, że WIOŚ (Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska) to Wojewódzki Inspektorat Ochrony Śmietnisk.
Mieszkańcy i działacze stracili zaufanie do instytucji, która powinna chronić ich i środowisko. Radni zarzucają partii rządzącej, że rozłożyli parasol ochronny nad inwestycją, która jest bardzo dochodowa, bo przynosi dziesiątki milionów złotych zysków.
Radny: dotychczasowe kontrole były na papierze
- Właściciel tego składowiska w procesie uzgadniania decyzji środowiskowej zapewnił społeczeństwo, że nie będzie tam odpadów komunalnych, a 40 dni później wystąpiono o zmianę tej decyzji już bez informowania społeczeństwa, co było warunkiem, żeby przeprowadzić to bez awantury. Składowisko, które nie miało służyć składowaniu odpadów komunalnych, nagle zaczęło przyjmować dziesiątki tysięcy ton tych odpadów, przywożonych z zewnątrz - mówi radny Wild.
- Będziemy dzisiaj chcieli przegłosować stanowisko w sprawie kontroli składowisk odpadów - przekazuje w czwartek radny. I dodaje: - Dotychczasowe kontrole były na papierze. Mieliśmy zabezpieczone środki na badanie Politechniki Wrocławskiej. Nie wycofuję swoich słów. Minister Dworczyk naciskał na odstąpienie od kontroli składowiska w Rudnej Wielkiej, argumentując, że powinny zająć się tym odpowiednie organy - WIOŚ. Mieszkańcy nie mają zaufania do tej instytucji.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN