Dwaj dolnośląscy radni twierdzą, że szef kancelarii premiera Michał Dworczyk blokował zaplanowaną w budżecie województwa kontrolę składowiska odpadów w Rudnej Wielkiej, gdzie wcześniej wykryto nieprawidłowości. Kontrola nie została przeprowadzona do dzisiaj. Sprawę przedstawił w reportażu w "Superwizjerze" Maciej Kuciela. Sam Dworczyk i Centrum Informacyjne Rządu zaprzeczają tym twierdzeniom.
Maciej Kuciela przedstawił w swoim reportażu "Śmieci pod politycznym parasolem" sprawę wysypiska śmieci w Rudnej Wielkiej na Dolnym Śląsku. Na początku roku do dziennikarza "Superwizjera" zgłosili się mieszkańcy okolicznych miejscowości zaniepokojeni rozrastającym się niedaleko ich domów składowiskiem odpadów.
Trzy lata temu w czasie kontroli na wysypisku wykryto śmieci z Niemiec, Litwy i Rumunii. Były wśród nich zakaźne odpady medyczne, które zgodnie z prawem powinny zostać spalone. Tego typu śmieci mieszkańcy znajdowali też w okolicach swoich domów. Prokuratura prowadziła w tej sprawie postępowanie, ale zostało ono umorzone. Za prawdziwe uznano tłumaczenia firmy, że doszło do pomyłki.
Mieszkańcy chcą profesjonalnej kontroli
Wyniki kontroli zaniepokoiły mieszkańców. Zaczęli domagać się kompleksowego sprawdzenia, co jeszcze może być ukrywane na terenie składowiska. Jak poinformował "Superwizjer", nie mieli zaufania do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, ponieważ - jak ustalili - syn ówczesnego szefa tej instytucji pracował w spółce powiązanej z właścicielem wysypiska. Zwrócili się więc do przewodniczącego komisji środowiska sejmiku województwa dolnośląskiego.
- Jako komisja uznaliśmy, że trzeba podjąć środki w ramach województwa. Było bardzo wyraźnie widać, że oni nie mają zaufania do instytucji, które zajmują się tym tematem. Stąd pojawiła się inicjatywa, by przyjąć w budżecie województwa środki, które miały stanowić zaplecze do podjęcia działań kontrolnych przez organ ochrony środowiska, jakim jest marszałek województwa - mówił Dariusz Stasiak, radny sejmiku dolnośląskiego.
To niezależne badanie miało pokazać, z jakich naprawdę odpadów składa się góra zgromadzonych na składowisku śmieci. W odróżnieniu od kontroli prowadzonej przez województwo plan przewidywał użycie specjalistycznych wiertnic mogących spenetrować składowisko o wiele głębiej niż koparki, których wcześniej użyto.
Spotkanie rządzącej koalicji i zablokowany budżet
O przygotowanie oferty poproszono Politechnikę Wrocławską. Na kompleksową kontrolę przeznaczono pół miliona złotych. Jednak dwa lata temu - według relacji radnego Patryka Wilda - doszło do spotkania rządzącej Dolnym Śląskiem koalicji Prawa i Sprawiedliwości i Bezpartyjnych Samorządowców.
- Spotkanie miało miejsce wewnątrz klubu koalicyjnego i w tym spotkaniu uczestniczył między innymi pan poseł i minister Michał Dworczyk. Powiedział, że on sobie życzy, on oczekuje, że takie jest oczekiwanie ze strony koalicjanta, żebyśmy odstąpili od tych kontroli. Rzeczywiście, mimo tego, że ta sprawa dwukrotnie była w budżecie, dwukrotnie na wniosek komisji ochrony środowiska wypadała z tego budżetu i żadnych kontroli od tej pory nie przeprowadzono - mówił Wild na posiedzeniu sejmiku.
Dwaj radni - Patryk Wild i Dariusz Stasiak - twierdzą, że w sali obok gabinetu marszałka województwa spotkało się około 12 osób. Poza nimi na spotkaniu mieli być: twórca rządzącej Dolnym Śląskim koalicji minister Michał Dworczyk; trzech posłów PiS, w tym jeden w randze ministra - Krzysztof Kubów; wicewojewoda dolnośląski, który dzisiaj zaprzecza udziałowi w spotkaniu; a także marszałek województwa Cezary Przybylski i jego zastępcy.
Jak powiedział Wild, to Dworczyk podczas rozmowy "wyszedł z tematem" wysypiska.
Dworczyk twierdzi, że nie blokował kontroli
- Pierwszy raz słyszę, żeby ktokolwiek blokował kontrole składowisk - powiedział reporterowi "Superwizjera" marszałek województwa Cezary Przybylski.
Dworczyk pytany, czy blokował przeprowadzenie kontroli, odparł: - Jeżeli ktoś tak mówi, to po prostu kłamie.
- Jeżeli pan tak twierdzi, to spotkamy się w sądzie - zwrócił się do dziennikarza szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Na uwagę, że takie słowa padły publicznie, z mównicy w sejmiku, odpowiedział: - Jeżeli ktoś tak powiedział, to była to zmanipulowana wypowiedź i jest to kłamstwo.
Centrum Informacyjne Rządu twierdzi, że ani Dworczyk, ani Kubów nie sprzeciwiali się kontroli składowisk.
Zgoda na budowę pomimo wątpliwości
Jak poinformował "Superwizjer", kontrowersje wywoływało już zezwolenie na budowę składowiska w Rudnej Wielkiej - osobiście podpisał je starosta Kazimierz Bogucki, lokalny działacz Prawa i Sprawiedliwości, a urzędnicy protestujący przeciwko tej decyzji zostali zwolnieni z pracy. Co więcej - co wynika z zeznań świadków i ustaleń reportera "Superwizjera" - zwolnienia przeprowadzała zatrudniona w starostwie prawniczka, która reprezentowała także Chemeko - spółkę odpadową ubiegającą się o wydanie pozwolenia budowlanego.
Pozytywna opinia marszałka województwa była kluczowa. Czy decyzja została wydana prawidłowo? O opinię w tej sprawie dziennikarz "Superwizjera" poprosił Marcina Chełkowskiego, naukowca, eksperta rynku odpadowego. Według niego na wydanie decyzji nie pozwalał wojewódzki plan gospodarki odpadami. Dokument nie przewidywał budowy nowej ani też zwiększania pojemności istniejącej już instalacji.
Pomimo wątpliwości składowisko otrzymało wszelkie niezbędne pozwolenia na funkcjonowanie. I to nie tylko na poziomie lokalnym, ale również wojewódzkim i krajowym. Spółka Chemeko odmówiła odpowiedzi na pytania "Superwizjera".
Źródło: "Superwizjer" TVN24