Wszyscy spodziewali się dużej fali, ale nikt się nie spodziewał, że woda zaleje taką część miasta - wspominał po latach jeden z mieszkańców Wrocławia. Fala kulminacyjna do stolicy Dolnego Śląska dotarła 12 lipca 1997 roku. Wielka woda zalała jedną trzecią Wrocławia. Zobacz, jak miasto wyglądało 25 lat temu i jak te same miejsca wyglądają dziś.
12 lipca, dokładnie 25 lat temu, fala kulminacyjna dotarła do stolicy Dolnego Śląska. I choć - w odróżnieniu od innych miast - Wrocław miał czas, by się przygotować, wielka woda i tak zaskoczyła.
Alarm powodziowy ogłoszono tu 9 lipca. Następnego dnia prezydent miasta Bogdan Zdrojewski zaapelował do mieszkańców o zgromadzenie w domach wody pitnej, świec, butli gazowych i podjęcie działań zabezpieczających najważniejsze budynki w mieście. Wkrótce sam wyszedł na ulice, kierował akcją i układał worki z piaskiem.
- Bardzo wcześnie rano, pamiętam, siedziałem na skrzyżowaniu Piłsudskiego z Świdnicką. Główne skrzyżowanie, kompletnie zalane. Patrzę nagle - sygnalizacja działa. Jednak ta sygnalizacja po przeniesieniu sterowników na górę działa pomimo powodzi, a prądu nie ma. Zielone, czerwone, pomarańczowe. Nagle patrzę, jak młody człowiek podpływa na kajaku i wyhamowuje na czerwonym świetle - wspominał w 2012 roku Zdrojewski.
- Wszyscy spodziewali się fali, ale nikt się nie spodziewał, że woda zaleje taką część miasta. Budowano zapory z piasku, a woda wdzierała się przez kanalizację. To był atak z tyłu, który zaskakiwał wszystkich - mówił po latach Krzysztof Romańczukiewicz, fotograf z Wrocławia.
11 lipca we Wrocławiu nikt jeszcze nie przeczuwał rozmiarów nadchodzącej katastrofy. Rano na osiedlu Kozanów, gdzie bloki znajdują się przy wale przeciwpowodziowym mieszkańcy nie wierzą, że może dojść do tragedii. - Eee, tylko łąkę zaleje - twierdzili beztrosko. Ale na wale przeciwpowodziowym i tak kłębił się tłum zaniepokojonych ludzi. W zaledwie kilkadziesiąt minut zalane zostało osiedle Księże Małe.
W nocy z 11 na 12 lipca na wałach na Biskupinie i Sępolnie tłumy ludzi czekały z latarkami na wielką wodę. Na osiedlu Kozanów rano woda doszła już do samej krawędzi wału. Nie puścił, ale rzeka podeszła od ulicy Ignuta. Około 12.50 zaczęło zalewać położoną w niecce przy wałach ulicę Dokerską. Poszło błyskawicznie. Godzinę później z wody wystawały już tylko dachy samochodów. Pętla autobusowa zmieniła się w rozległe jezioro. Między słupami przystanków ludzie pływali pontonami i kajakami. O 14.30 mieszkańcy bloków ewakuowali się na wyższe kondygnacje, bo woda miejscami dochodziła do wysokości pierwszego piętra.
Kozanów:
Wielka woda dała o sobie znać także w innych częściach Wrocławia. Most Piaskowy, podmywany przez wodę, został zamknięty. Na wyższe piętra ewakuowano zbiory Muzeum Archidiecezjalnego, Muzeum Narodowego i Biblioteki Ossolińskich. Przed godziną 15 zalane były już niemal wszystkie wschodnie osiedla, a stolica Dolnego Śląska przypominała oblężone miasto.
Wyspa Piasek:
Policja przez megafon wzywała do pomocy przy umacnianiu wałów, a setki ludzi przyglądały się spienionej Odrze na wysokości mostów Pomorskiego, Uniwersyteckiego i Piaskowego. Gdyby rzeka wylała tutaj, zagroziłaby Staremu Miastu. O godzinie 21 woda sięgała już niemal pod Dworzec Główny, zalana była cała ulica Traugutta, do Dworcowej, rozpoczęto usypywanie wału na ulicy Gwarnej.
13 lipca dwumetrowa warstwa worków powstrzymała napływ wody na wrocławskie Krzyki. Setki ludzi pakowało piach do worków. Zalane są osiedla Zacisze i Zalesie. Podtopiony jest plac Społeczny i plac Legionów.
Most Grunwaldzki i plac Społeczny:
Plac Legionów:
14 lipca przy ulicy Słowiańskiej woda sięgała pierwszego piętra. - Zatopiła szpital MSWiA, elektrociepłownię. Wiadukt kolejowy zalany był pod dach, a ma ponad trzy metry - opisywał Mirosław Zuzański, wrocławianin, który z kamerą przemierzał miasto w trakcie powodzi. Na jego zdjęciach widać m.in. zalane Nadodrze i tamtejszy dworzec.
Dworzec Nadodrze - wejście na perony:
Dworzec Nadodrze:
Plac Staszica:
Ulica Trzebnicka, szpital MSWiA:
W trudnej sytuacji był ogród zoologiczny. - Cypel, na którym jest zoo, mógł zostać zmyty. Ludzie się skrzyknęli, żeby go ratować. Wiązali worki z piaskiem, wrzucali do wody ławki, płoty - opowiadał Zuzański. Pracownicy ogrodu ewakuowali część zwierząt na wyżej położone wybiegi. Te najgroźniejsze zabezpieczono tak, by nikomu nie mogły wyrządzić krzywdy. Zoo udało się uratować. Zginęła jedna zebra. Zwierzę - spłoszone przez nadlatujący śmigłowiec - wpadło na ogrodzenie.
Czytaj więcej: Szczury biegały, ludzie brodzili, więźniów wciągano do helikoptera. Zobacz niepublikowane nigdy nagrania
Hala Stulecia i zoo:
Wybrzeże Stanisława Wyspiańskiego i Most Zwierzyniecki:
15 lipca woda we Wrocławiu powoli zaczęła opadać, choć w wielu częściach miasta utrzymywała się jeszcze przez kilka kolejnych dni. Sytuacja się normuje. Przywracana jest komunikacja miejska.
"Powódź tysiąclecia" zalała jedną trzecią stolicy Dolnego Śląska: uszkodziła prawie 44 kilometry dróg i ponad 20 mostów, zniszczyła ponad dwa tysiące mieszkań. Tylko we Wrocławiu zginęły cztery osoby.
Plac Orląt Lwowskich i Dworzec Świebodzki:
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Bogdan Zdrojewski, TVN24 Wrocław/ Daniel Rudnicki