W zagrodzie przy stajni w Budzowie-Kolonii na Dolnym Śląsku znaleziono martwego konia rasy arabskiej, wycenionego przez właścicielkę na 440 tysięcy złotych. Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że zwierzę zginęło w wyniku postrzału z broni długiej. Według biegłego, strzał oddano z odległości ponad stu metrów.
W niedzielę z samego rana dyżurny policji w Ząbkowicach Śląskich odebrał zgłoszenie, z którego wynikało, że na pastwisku leży martwy koń. Opiekun zwierzęcia w stadninie przekazał, że prawdopodobnie zostało ono postrzelone. Powiadomiono właścicielkę.
- To był koń rasy arabskiej. Właściciel wycenił go na 440 tysięcy złotych. Policjanci zabezpieczyli na miejscu ślady. Martwy koń przewieziony został do Wrocławia, gdzie przeprowadzona zostanie sekcja - informowała w poniedziałek Ilona Golec, rzeczniczka ząbkowickiej policji.
Myśliwi zapewniają, że to żaden z nich
Pierwsze podejrzenia skierowane zostały w kierunku myśliwych, którzy tamtego dnia urządzali w sąsiedztwie polowanie. Policja zabezpieczyła książki polowań. Weryfikowane będą wpisy i przebieg łowów.
Sami myśliwi kategorycznie zaprzeczali, aby któryś z nich mógł odpowiadać za śmierć zwierzęta. Rozmawialiśmy z łowczym Koła Łowieckiego "Wrzos", na obszarze którego doszło do postrzału.
- Ogrodzenie przy zagrodzie jest bardzo rozległe. Sama zagroda znajduje się w odległości około 50 metrów od zabudowań. Najbliższa ambona, z której ktoś mógłby oddać strzał, oddalona jest o 400 metrów. Ale tam nikogo nie było - zaznacza łowczy Jacek Pawłowski, zajmujący się sprawami związanymi ze szkodami łowieckimi. - Właścicielka stajni mówiła, że przed godziną 6 rano usłyszała huk. Ja byłem na miejscu zdarzenia półtorej godziny później. Przyjechał też powiatowy lekarz weterynarii. Widziałem ranę postrzałową. Nie jestem specem od balistyki, ale broń myśliwska nie robi takich rzeczy. Dziura była taka, że kij można było wsadzić. Ktoś musiał to wcześniej zaplanować, podejść blisko. Wszyscy zachodzimy w głowę, jak to się mogło stać - dodaje Pawłowski.
Zarówno policjantka, jak i myśliwy byli zgodni, że ważne będą wyniki sekcji, które powinny dać odpowiedź na pytanie, jak zginęło zwierzę. W tej sprawie powołany został biegły.
Koń zastrzelony
Sekcja zakończyła się we wtorek po południu. Tomasz Orepuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy przekazał w środę pierwsze, ważne dla postępowania ustalenia śledczych.
- Koń zmarł w wyniku postrzału z broni długiej. Jak ocenił biegły z zakresu balistyki, strzał został oddany z odległości ponad stu metrów. Zwierzę zostało trafione w okolice policzka - mówi Orepuk.
Rzecznik prokuratury przyznaje, że pod terminem "broń długa" mieści się m.in. broń myśliwska. Weryfikowanych jest kilka hipotez. Jedną z nich jest właśnie celowe bądź przypadkowe postrzelenie przez myśliwego.
- Weryfikowana jest także podana przez właścicielkę wartość konia. Sprawdzamy, czy był on wysoko ubezpieczony. Niczego nie wykluczamy na tym etapie. Postępowanie prowadzone jest w kierunku przepisu o uśmiercaniu zwierzęcia z ustawy o ochronie zwierząt. Sprawcy grozi do trzech lat więzienia - zaznacza prokurator.
"Koń, który był dla niej wszystkim"
W poniedziałek na Facebooku pojawił się post autorstwa znajomej właścicielki zwierzęcia. Z jego treści wynika, że konia i jego właścicielkę łączyła szczególna więź.
"Egist, dwukrotny zwycięzca Mistrzostw Świata w Jeździe Konnej bez Ogłowia, wyszkolony do poziomu Grand Prix przez Annę - koń, który był dla niej wszystkim, i którego relacja z właścicielką wymykała się definicjom" - czytamy w poście.
ZOBACZ TAKŻE:
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Facebook Zosia Samosia