U 6-latka, który wrócił niedawno z zagranicznych wakacji, stwierdzono błonicę. Diagnoza zszokowała środowisko lekarzy. Chorobę uznaje się w Polsce za niespotykaną dzięki obowiązkowym szczepieniom. Temu dziecku szczepionki jednak nie podano, jego stan jest ciężki. O tym, jaką chorobą jest błonica i jaki może mieć przebieg, mówi tvn24.pl dr n. med. Agnieszka Matkowska-Kocjan, specjalistka chorób zakaźnych i pediatrii.
Lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Gromkowskiego we Wrocławiu walczą o zdrowie 6-latka, u którego w ubiegłym tygodniu wykryto błonicę. Od czasu upowszechnienia się szczepień i osiągnięcia odporności populacyjnej choroba ta w Polsce jest niespotykana. Pacjent z Wrocławia zaszczepiony jednak nie był. Wrócił właśnie z wakacji w Afryce, jego stan pozostaje ciężki. W poniedziałek lekarze poinformowali o podejrzeniu zakażenia u drugiej osoby.
Informacja o błonicy w Polsce w szybkim tempie obiegła media. Jedną z pierwszych osób, które skomentowały przypadek zakażonego dziecka, była dr n. med. Agnieszka Matkowska-Kocjan, specjalistka chorób zakaźnych i pediatrii z 20-letnim doświadczeniem. W opublikowanym w mediach społecznościowych wpisie lekarka zauważyła, że dzięki obowiązkowi szczepień tej "strasznej choroby" na żywo "nie widział żaden z obecnie czynnych zawodowo lekarzy" w Polsce. "Jedynie nasi nauczyciele, którzy przebywają już na emeryturze, mieli wątpliwą przyjemność widzieć błonicę u dzieci jako świadomi lekarze" - dodała.
Błonica w Polsce. Jakie objawy
Jednak zdaniem ekspertki "kolejny przypadek błonicy to tylko kwestia czasu". "Pamięć ludzka jest krótka i wybiórcza" - ocenia lekarka. W rozmowie z tvn24.pl wyjaśnia, że błonica przenoszona jest głównie drogą kropelkową. Choć proces chorobowy może atakować różne części organizmu, najczęściej dotyczy dróg oddechowych. Wówczas pierwsze objawy choroby mogą być niespecyficzne, to m.in.: gorączka, ból gardła, osłabienie, utrata apetytu czy powiększenie węzłów chłonnych.
Po kilku dniach w drogach oddechowych chorego zaczynają jednak pojawiać się charakterystyczne zmiany. - Noszą one nazwę błon rzekomych i mogą powstawać w różnych miejscach, w nosie, gardle, krtani, tchawicy czy nawet oskrzelach - wskazuje dr Matkowska-Kocjan. Strukturę błon porównuje ona do "kawałków twardego materiału". - Ich pojawienie się prowadzi do niewyobrażalnych duszności - dodaje.
- Mówimy o ciałach obcych w układzie oddechowym. Ich obecność jest niebezpieczna. Fragmenty błon mogą się oderwać i całkowicie zablokować drogi oddechowe, szybko prowadząc do śmierci. Im błon jest więcej, tym większe zagrożenie dla pacjenta - mówi specjalistka. Dodaje, że "nawet jeśli błony się nie odrywają, stanowią poważną przeszkodę w oddychaniu". - Chorzy nie mogą się położyć, bo jest im wtedy ciężko oddychać. Siedzą więc przez cały czas, podpierają się rękoma, by utrzymać stabilną pozycję, i tak pomagają sobie w łapaniu oddechu – opisuje Matkowska-Kocjan.
Na tym lista możliwych konsekwencji choroby się nie kończy. Błonica może też prowadzić do różnego rodzaju powikłań. Jak wyjaśnia dr Matkowska-Kocjan, maczugowiec błonicy - bakteria odpowiedzialna za rozwój choroby - produkuje też toksynę, która rozprzestrzeniana jest po całym organizmie chorego. - Wskutek jej działania może dojść do uszkodzenia mięśnia sercowego, uszkodzenia nerek czy zaburzeń ze strony układu nerwowego. Wskutek uszkodzenia nerwów porażeniu ulec mogą mięśnie odpowiedzialne za przełykanie, poruszanie gałką oczną czy wspomaganie oddychania - tłumaczy lekarka.
Dlatego błonica jest uważana za wyjątkowo niebezpieczną chorobę. - Nawet jeżeli człowiekowi uda się nie udusić i przeżyć błonicę, mogą rozwinąć się u niego trwałe i ciężkie powikłania - mówi.
Leczenie błonicy
Pytana, jak można leczyć błonicę, lekarka wskazuje na antybiotyki i antytoksynę w postaci surowicy przeciwbłoniczej. Tej drugiej Matkowska-Kocjan przypisuje szczególne znaczenie. Jak wyjaśnia, antybiotyki zwalczają bakterie maczugowca błonicy, ale nie są stanie zniwelować działania uwolnionej już do organizmu toksyny. To może tylko antytoksyna.
- Im szybciej jest ona podana, tym lepiej dla pacjenta. Liczy się tu każda godzina. Problem polega na tym, że obecnie jest to w Europie lek deficytowy - mówi dr Matkowska-Kocjan. Ograniczoną dostępność surowicy tłumaczy ona niskim zapotrzebowaniem oraz wysokimi kosztami produkcji. - Wytworzenie surowicy to skomplikowana i kosztowna procedura. Jeśli coś jest skomplikowane i kosztowne, a choroba w Europie prawie nie występuje, to rzeczą naturalną jest, że nikt nie będzie tu tego produkować na masową skalę - tłumaczy.
- Istnieją pewne zapasy antytoksyny błoniczej, ale nie jest tak, że można pójść do apteki i kupić ją w razie potrzeby. Małe ilości tego leku są przechowywane w agencji rezerw rządowych. W przypadku podejrzenia choroby uruchamiana jest odpowiednia procedura, a surowica jest ściągana do potrzebującego ją szpitala - opisuje specjalistka.
Przed zakażeniem chronią szczepionki
Lekarka przypomina, że zakażenia można uniknąć dzięki realizacji programu szczepień. W ramach tego do 19. roku życia powinno się przyjąć szczepionkę przeciwko błonicy siedem razy. Później zaleca się dawki przypominające co 10 lat. Skorzystanie z nich dr Matkowska-Kocjan zaleca szczególnie osobom wybierającym się do krajów Azji Południowo-Wschodniej oraz Afryki, w której liczba zachorowań gwałtownie wzrosła w ostatnich latach.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock