Co najmniej 11 osób zginęło w pożarach, które od wtorku trawią hrabstwo Los Angeles w Kalifornii - poinformowały lokalne władze. W ostatnich godzinach osłabł wiatr, który do tej pory utrudniał działania strażakom.
W hrabstwie Los Angeles w Kalifornii szaleje sześć pożarów: Palisades, Eaton, Kenneth, Hurst, Lidia i Archer. W wyniku żywiołu zginęło co najmniej 11 osób - podała amerykańska stacja CNN. Według przewidywań liczba ta wzrośnie, gdy strażacy będą mogli bezpiecznie przeszukiwać domy. Gęstniejący dym skłonił władze do ogłoszenia stanu zagrożenia zdrowia publicznego.
W akcję gaszenia zaangażowano ponad 12 tysięcy osób, 1150 wozów strażackich, 60 samolotów i 143 cysterny z wodą.
Wiatr osłabł, ludziom zagraża gęsty dym
Agencja Reutera podała, że służby pożarnicze zaczęły przejmować kontrolę nad dwoma dużymi pożarami: w Pacific Palisades i w Eaton, odpowiednio na zachodnich i na wschodnich obrzeżach Los Angeles. Pożar Palisades został opanowany w 8 procentach, a Eaton - w 3 proc.
Prowadzeniu akcji gaśniczej sprzyja zmiana pogody, a przede wszystkim znacznie słabszy wiatr, którego prędkość w sobotę nie powinna przekraczać 10 kilometrów na godzinę (w porywach ma osiągać maksymalnie 30 km/h). Sytuację mieszkańców regionu poważnie utrudnia natomiast utrzymujący się gęsty dym, z powodu którego wprowadzono stan zagrożenia zdrowia publicznego.
Szacuje się, że co najmniej 200 tysięcy ludzi straciło dach nad głową. Jak powiedział szeryf hrabstwa Los Angeles, Robert Luna, ponad 150 tys. osób objęto nakazem ewakuacji, a drugie tyle otrzymało ostrzeżenia o możliwej konieczności opuszczenia domostw.
Szefowa straży pożarnej Los Angeles Kristin Crowley zarzuciła radzie miasta zmniejszenie budżetu kierowanej przez nią służby o 17 milionów dolarów. Podkreśliła, że w sposób wymierny przekłada się to na skuteczność walki z obecnymi pożarami. - Nie możemy dłużej utrzymywać obecnej sytuacji. Nie mamy wystarczającej liczby strażaków - cytuje agencja dpa wypowiedź Crowley dla telewizji CNN. Szefowa straży pożarnej w Los Angeles powiedziała też, że od 2010 r. liczba operacji strażackich wzrosła o 55 procent, a w tym samym czasie liczba samych strażaków spadła.
Pożar w Pacific Palisades
"Najbardziej niszczycielskie w historii Kalifornii"
Mieszkańcy terenów najbardziej dotkniętych pożarami zaczynają liczyć starty. Ich łączną wysokość serwis meteorologiczny AccuWeather oszacował na 135 do 150 miliardów dolarów.
Ustępujący prezydent Joe Biden nazwał pożary "najbardziej niszczycielskimi w historii Kalifornii" i zadeklarował, że rząd federalny w całości pokryje koszty odbudowy. W piątek amerykański przywódca potwierdził te deklaracje w telefonicznych rozmowach z burmistrzem Los Angeles Karen Bass i gubernatorem Kalifornii Gavinem Newsomem.
Godzina policyjna, dzielnice zrównane z ziemią
Siedem sąsiednich stanów, rząd federalny i Kanada pospieszyły z pomocą Kalifornii. Wzmocniły zespoły lotnicze zrzucające wodę i załogi na ziemi atakujące linie ognia. Dostarczono też więcej niezbędnych do akcji środków.
- Dzięki zwiększonej liczbie przydzielonych zasobów region jest w znacznie lepszej sytuacji niż na początku tego tygodnia - cytuje Reuters szefa straży pożarnej hrabstwa Los Angeles Anthony’ego Marrone.
Oba duże pożary - Palisades i Eaton - łącznie pochłonęły 14 100 hektarów. - We wszystkich strefach ewakuacyjnych wprowadzono godzinę policyjną - powiedział szeryf hrabstwa Los Angeles Robert Luna.
Według Jeffa Pranga, rzeczoznawcy majątkowego hrabstwa Los Angeles, w wyniku pożarów zniszczonych zostało co najmniej 10 tysięcy budynków, a całe dzielnice zostały zrównane z ziemią.