Ratownik pobity do nieprzytomności. Sąd chciał umorzyć postępowanie

Atak na ratownika sąd
Prokurator rejonowa ze Starogardu Gdańskiego o wtorkowym posiedzeniu
Źródło: TVN24
Minął blisko rok od zdarzenia, do którego doszło w ośrodku Borówno na terenie gminy Skarszewy (Pomorskie). W trakcie interwencji bliscy pacjenta dotkliwie pobili ratownika medycznego. Dziś sąd miał umorzyć postępowanie z uwagi na kwestie proceduralne, jednak tak się nie stało. Niebawem ruszy proces. Oskarżeni w sprawie to córka pacjenta oraz jej partner.

Blisko rok od napaści na ratownika medycznego na terenie ośrodka Borówno w gminie Skarszewy (woj. pomorskie), poszkodowany otrzymał zawiadomienie o posiedzeniu, umarzającym postępowanie w jego sprawie, z uwagi na kwestie proceduralne.

Około 40 ratowników zapowiedziało, że - w ramach solidarności z poszkodowanym - pojawi się w Sądzie Rejonowym w Starogardzie Gdańskim. Miało to również stanowić ich sprzeciw wobec bezkarności i agresorów, którzy atakują środowisko medyczne.

Podczas wtorkowego posiedzenia sąd zdecydował się nie umarzać postępowania w sprawie. Kwestie proceduralne, które miały wpłynąć na jego umorzenie dotyczyły wcześniejszych niedopiętych formalności pomiędzy prokuraturą a sądem.

- Pan przewodniczący powziął wątpliwości, co do formy powołania prokuratora, autora aktu oskarżenia. Ta sprawa została wyjaśniona już wcześniej, Sądowi został przesłany na jego żądanie akt powołania prokuratora na stanowisko prokuratora Prokuratury Rejonowej w Starogardzie Gdańskim. Zdaniem prokuratury akt oskarżenia został wniesiony przez uprawioną osobę i w dniu dzisiejszym, tak jak sąd przedstawił na posiedzeniu, te wątpliwości, które jak się okazuje, sąd nadal miał, zostały rozwiane - wyjaśniła Anita Kniga-Węzik z Prokuratury Rejonowej w Starogardzie Gdańskim.

gdansk 2
Adwokat oskarżonych o impasie procesowym
Źródło: TVN24

- Ten impas procesowy, ja to traktuje jako następstwo tego, że mamy pewien klincz instytucjonalno-prawny. Procedura powołania autora aktu oskarżenia budziła wątpliwości sądu, co zostało dzisiaj rozwiane. Sąd nie miał wątpliwości i orzekł o nieumarzaniu postępowania i skierowaniu go na rozprawę - powiedział adwokat Piotr Mielcarek.

"Pacjent odmówił hospitalizacji"

Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w sierpniu ub. roku na terenie ośrodka Borówno w gminie Skarszewy (woj. pomorskie). Ratownicy medyczni z Kociewskiego Centrum Zdrowia zostali wezwani tam do pacjenta z urazem głowy. Mężczyzna odmówił jednak skorzystania z pomocy ze strony ratowników. Ratownicy wytłumaczyli, jakie mogą być konsekwencje takiego urazu i poinformowali go o potrzebie hospitalizacji. Mimo to pacjent wciąż stanowczo odmawiał.

Córka poszkodowanego oraz jej partner zaczęli atakować ratowników werbalnie. Ci, jak mówią, przekazywali, że pacjent ma prawo do odmowy leczenia szpitalnego i nie można hospitalizować go na siłę. 

Gdy ratownicy pouczyli poszkodowanego i oddalali się od grupy, pan Artur został zaatakowany przez mężczyznę. Uderzył go tak mocno, że ratownik stracił przytomność i głową uderzył o drzwi karetki. Nie bacząc na to, napastnik dalej uderzał ratownika w twarz i głowę. 

NATALIA
Ratownik pobity podczas interwencji
Źródło: Archiwum prywatne

- Odepchnąłem tego mężczyznę. Kolega leżał nieprzytomny przez około dwie minuty. Ocuciłem go i zabrałem go do karetki. Zamknęliśmy się od środka i wezwaliśmy policję - mówi nam drugi ratownik, który brał udział w zdarzeniu.  W tym czasie mężczyzna i kobieta kopali i dewastowali samochód. Uszkodzili w samochodzie klamkę, lusterko, drzwi karetki. 

Zaatakowany przez długi czas dochodził do siebie i zmagał się z ogromnym strachem podczas wykonywania swojej pracy. To zdarzenie odcisnęło na jego psychice ogromne piętno - opowiedział kolega poszkodowanego.

W październiku ub. roku prokurator skierował do Sądu Rejonowego w Starogardzie Gdańskim akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi D. i Malwinie S. Zarzucił podejrzanym popełnienie łącznie siedmiu występków o charakterze chuligańskim i zastosował wobec nich środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji wraz z zakazem kontaktowania się i zbliżania się do pokrzywdzonych na odległość mniejszą niż 50 metrów.

Oskarżona twierdzi, że ratownicy nie chcieli udzielić pomocy, bo stwierdzili, że jej tata jest pijany. Pokazała zdjęcia swojego podbitego oka, twierdząc, że to ona została brutalnie zaatakowana przez ratowników i policjantów.

O tym, czy i jaka kara zostanie zasądzona oskarżonym, zdecyduje proces, który ruszy niebawem. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.

Źródło: Google Maps
Czytaj także: