Kisielice to niewielkie miasteczko w województwie warmińsko-mazurskim i teoretycznie najbardziej samowystarczalna energetycznie gmina w Polsce. Ciepło i energię czerpie z ekologicznych źródeł.
Mieszkańcy gminy Kisielice nie muszą się obawiać nadchodzącej zimy i kosztów ogrzewania. Gmina zainwestowała bowiem w ekologiczne źródła energii i ciepła. Teraz się to spłaca.
Na terenie gminy znajduje się 66 wiatraków, a te wytwarzają prąd, którego wystarczyłoby dla nawet 26 tysięcy rodzin (gmina ma sześć tysięcy mieszkańców - red.).
Gmina posiada także ciepłownię na biomasę. Ciepło produkowane jest ze słomy, dzięki czemu rachunki za ogrzewanie są dwu- a nawet trzykrotnie niższe niż w innych miastach w okolicy. Przy okazji okoliczni rolnicy zarabiają na sprzedaży słomy.
W Kisielicach jest też biogazownia, która z kiszonki kukurydzianej wytwarza prąd i ciepło do ogrzania ciepłej wody wiosną i latem. Wszystko te ekologiczne elementy infrastruktury są ze sobą powiązane i nawzajem się uzupełniają.
Za prąd jednak drożej
– Jesteśmy całkowicie samowystarczalną gminą, choć tylko teoretycznie – mówi Rafał Ryszczuk, burmistrz Kisielic. Mieszkańcy muszą bowiem płacić takie same rachunki za prąd jak reszta kraju. Prąd wytworzony w Kisielicach trafia, zgodnie z polskim prawem, do sieci ogólnopolskiej, a dopiero później do mieszkańców. Rachunki płacą więc według cen rynkowych.
Burmistrz zapewnia jednak, że mimo to gminie inwestycje w czystą energię się opłacają, bo np. w przypadku wiatraków zarabia też na podatkach. Te należą bowiem do prywatnych przedsiębiorców. Pieniądze z podatków gmina może wydać na inne potrzebne inwestycje.
Burmistrz liczy jednak, że w przyszłości polskie prawo się zmieni i tańsza energia będzie mogła trafiać bezpośrednio do mieszkańców.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24