Zdjęli farbę z obrazu i zobaczyli "anioła Apokalipsy"

Zaskakujące odkrycie w kościele św. Mikołaja w Gdańsku. Odnawiany obraz przedstawia innego świętego niż zakładano
Zaskakujące odkrycie w kościele św. Mikołaja. Odnawiany obraz przedstawia innego świętego niż zakładano
Źródło: Dominikanie Gdańsk

To dla konserwatorów i dominikanów było duże zaskoczenie. Poddawany obecnie konserwacji obraz z kościoła św. Mikołaja w Gdańsku, który miał przedstawiać dominikanina św. Ludwika Bertranda i pochodzić ze Lwowa, w rzeczywistości ukazuje innego świętego tego zakonu i nigdy żadnej podróży nie odbył. Jego wizerunek cały czas znajdował się na miejscu, w bocznym ołtarzu.

Ze względu na zły stan, znajdującego się w zakrystii kościoła św. Mikołaja w Gdańsku, obrazu przedstawiającego św. Ludwika Betranda, dominikanie wiele miesięcy temu zdecydowali się na oddanie go do konserwacji. Konserwatorzy mieli zająć się zdeformowanym płótnem, które posiadało miejscowe uszkodzenia i wtórne, nieestetyczne naprawy, a także usunięciem zabrudzeń z powierzchni obrazu oraz gęstej siatki drobnych spękań.

Zdjęcia rentgenowskie, wykonane w podczerwieni oraz spektroskopia wykazały jednak, że pod wtórną warstwą malarską jest ukryty zupełnie inny obraz, o znacznie wyższych walorach artystycznych.

Pod wtórną warstwą malarską krył się obraz o wyższych walorach artystycznych
Pod wtórną warstwą malarską krył się obraz o wyższych walorach artystycznych
Źródło: Dominikanie Gdańsk

- Namalowano go znacznie lepiej niż przemalowanie, które pochodzi najpewniej z początku XX wieku. W tamtym czasie nie było jednak postępowania i technologii, którą dziś znamy jako konserwacja zabytków. Przemalowanie obrazu mogło więc wiązać się z jego zabrudzeniem lub innymi zniszczeniami. Najpewniej ktoś zlecił, aby w ten sposób go "odnowić" - tłumaczy o. Michał Osek, przeor klasztoru dominikanów w Gdańsku. - Po dogłębnej analizie, szczegółowej dokumentacji i próbach konserwatorskich komisja z udziałem konserwatorów, urzędników i braci dominikanów podjęła decyzję o zdjęciu wtórnego, nieestetycznego przemalowania. Oryginalna warstwa jest zachowana na tyle dobrze, że może być eksponowana - dodaje.

"Św. Ludwik" skrywał innego patrona

Co ciekawe, po wykonaniu odkrywek oraz wstępnych czynnościach usuwania wtórnych warstw eksperci ujawnili atrybuty charakterystyczne dla innego świętego z zakonu dominikanów - św. Wincentego Ferreriusza. To m.in. płomień nad głową, który przed konserwacją pozostawał całkowicie niewidoczny. W ikonografii święty przedstawiany jest też z trąbą.

Na jaw wyszło również, że - wbrew temu co dotąd uważano - obraz wcale nie pochodzi ze Lwowa. Gdańscy zakonnicy byli do tej pory przekonani, że dzieło do 1946 r. stanowiło wyposażenie tamtejszego kościoła pw. Bożego Ciała, jednej z największych polskich świątyń dominikańskich. Po weryfikacji dokumentacji bracia dominikanie znaleźli jednak pomyłkę. Odkryli, że obraz z kościoła św. Mikołaja cały czas znajdował się na miejscu, w bocznym ołtarzu. Zdaniem Oska, niewłaściwy zapis w dokumencie mógł popełnić urzędnik lub jeden z braci zakonnych, a następnie został wielokrotnie powielony.

- Na obecnym etapie wstępnie przyjmujemy, że obraz powstał na początku XVIII wieku, jednak teza ta będzie jeszcze weryfikowana - podkreśla przeor.

Konserwacja obrazu zakończy się pod koniec tego roku. Wróci do zakrystii w nowej - starej odsłonie.

- Zawiśnie obok drugiego obrazu Wincentego Ferreriusza, tym razem z XIX wieku, autorstwa Marcina Jabłońskiego. Będzie więc ich dwóch w dominikańskiej zakrystii - dodaje Osek.

Święty okrzyknięty "aniołem Apokalipsy"

Wincenty Ferreriusz urodził się ok. 1350 r. w Walencji (Hiszpania) w rodzinie notariusza. W 1367 r. wstąpił do klasztoru dominikanów. Ukończył studia, a potem uzyskał doktorat. Na uniwersytecie w Walencji wykładał teologię, zajmował się też sprawami państwowymi i kościelnymi na polecenie kardynała legata Piotra de Luna oraz Jana I, króla Aragonii.  Od 1394 do 1399 roku był spowiednikiem antypapieża Benedykta XIII, jednak opuścił go, kiedy nie udało się nakłonić go do abdykacji.

Po ciężkiej chorobie, na którą zapadł w 1398 roku, Wincenty Ferreriusz został wędrownym kaznodzieją. Swoje powołanie realizował przemierzając m.in. tereny obecnej Hiszpanii, Włoch, Francji, Anglii, Irlandii i Szkocji.

Życie poświęcił na rzecz jedności podzielonego przez schizmę Kościoła. Według przekazów nawrócił wiele osób. Występował przeciwko katarom i waldensom, głosił nadejście Antychrysta, czym zyskał sobie przydomek "anioła Apokalipsy". Zmarł 5 kwietnia 1419 r. w Vannes we Francji, wracając z misji podjętej w Anglii, gdzie przebywał na zaproszenie króla. 

Źródło: Google Maps
TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: