Jedna osoba zginęła, a 22 zostały ranne w wybuchu bomby na lotnisku krajowym w Bangkoku. Do wybuchu doszło we wtorek rano czasu lokalnego. Ładunek wybuchowy rzucony został w tłum protestujących z Ludowego Sojuszu na rzecz Demokracji. Są to kolejne ofiary antyrządowych demonstracji.
- Zamachu na lotnisku Don Muang dokonano we wtorek rano. Pierwsze doniesienia mówiły o sześciu rannych - podał rzecznik sił bezpieczeństwa.
Zamach nastąpił kilka godzin po tym, gdy Ludowy Sojusz na rzecz Demokracji (PAD), który grupuje przeciwników rządu premiera Somchaia Wongsawata, zakończył trzymiesięczną blokadę siedziby rządu.
Demonstranci chcieli się przenieść na lotnisko
Rzeczniczka PAD poinformowała wcześniej, że podjęto decyzję o wycofaniu się demonstrantów spod siedziby premiera. - Wszyscy zaczęliśmy opuszczać (siedzibę rządu - red.) i powinno się to zakończyć wieczorem - oświadczyła. Dodała, że "zbyt ryzykowne jest pozostanie w siedzibie rządu z powodu powtarzających się ataków przeciwko protestującym".
Demonstranci zamierzali wzmocnić blokadę lotniska krajowego w Bangkoku.
Granatami w tłum
Co najmniej 51 antyrządowych demonstrantów zostało rannych w serii wybuchów, do których doszło w nocy z soboty na niedzielę i w niedzielę rano czasu lokalnego na terenie siedziby premiera Somchaia Wongsawata w stolicy kraju. Do ataków przeciw demonstrantom używano granatów; w podobnych starciach w zeszłym miesiącu zginęło dwóch demonstrantów.
Źródło: PAP, bbc.co.uk, AFP