Tajlandia i Kambodża porozumiały się co do zawieszenia broni. Oba kraje znalazły się na krawędzi regularnej wojny po intensywnych starciach na spornej granicy. Zginęło co najmniej trzech żołnierzy.
Rzecznik prasowy armii tajlandzkiej płk Sunsern Kaewkumnerd powiedział, że przedstawiciele sił zbrojnych obydwu krajów spotkali się w sobotę i uzgodnili "zawieszenie broni". Potwierdził to jego kambodżański odpowiednik, który podkreślił jednak, że sytuacja jest "w dalszym ciągu napięta".
Wojna błyskawiczna
Do intensywnych starć, które wymagały zawieszenia broni, doszło w piątek wieczorem. Na spornym odcinku granicy tajlandzko-kambodżańskiej wybuchła strzelanina, do której stopniowo przyłączało się coraz więcej żołnierzy z obu stron. W końcu strzelano nawet z "ciężkiej broni". Walk przeciągnęły się do soboty rano.
W wyniku wymiany ognia zginęło co najmniej trzech żołnierzy, a kilku zostało rannych. Nie podano po której stronie granicy padli zabici.
Władze Kambodży złożą skargę w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w sprawie wtargnięcia żołnierzy tajlandzkich na teren naszego kraju - poinformował w piątek minister spraw zagranicznych Hor Namhong. USA wezwały w sobotę w nocy obie strony konfliktu do zachowania "najdalej posuniętej powściągliwości".
Cenne wzgórze
Walki toczyły się w pobliżu spornego odcinka granicy niedaleko XI-wiecznej świątyni Praeh Vihear. Od 2008 roku w okolicy zabytkowego kompleksu doszło do kilku potyczek między wojskami Tajlandii i Kambodży. Obie strony zajęły pozycje wokół spornego wzgórza, na którym znajduje się świątynia.
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości ONZ przyznał w 1962 roku świątynię Kambodży, jednak nigdy w jasny sposób nie określono, do kogo należy teren wokół niej. Do zaostrzenia sporu doszło, gdy Bangkok najpierw poparł, a następnie odrzucił propozycję Phnom Penh, aby świątynię wpisać na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Napięcie między obydwoma krajami wzrosło jeszcze pod koniec grudnia, gdy siedmiu Tajlandczyków, którzy weszli na sporne terytorium zostało aresztowanych. Dwóch spośród nich, w tym były przywódca nacjonalistycznego i rojalistycznego ruchu "żółtych koszul" zostało we wtorek skazanych w Phnom Penh na karę więzienia za szpiegostwo.
Źródło: PAP