"Widziałem kałuże krwi i ciała"


Syryjskie siły bezpieczeństwa użyły ostrej amunicji do rozproszenia tysięcy demonstrantów w mieście Dara na południu kraju, zabijając co najmniej 22 osoby. Strzały padły też w Damaszku. A w mieście Hama, gdzie w 1982 roku zginęły tysiące ludzi, siły bezpieczeństwa użyły armatek wodnych i bomb dymnych.

- Widziałem na ulicy w dzielnicy Mahatta kałuże krwi i trzy ciała, zabierane przez krewnych - powiedział jeden ze świadków. Inny relacjonował, że tłum skandował hasło "Naród chce obalenia reżymu". W tle jego relacji dla agencji Reutera słychać było wystrzały. Później agencje podały, że w Darze zginęły 22 osoby.

Syryjska telewizja pokazała kilka zamaskowanych strzelających osób, które według niej prowadziły ogień do policji i demonstrantów.

Według działaczy opozycji, ogień z broni automatycznej słychać było także podczas piątkowej konfrontacji sił bezpieczeństwa z prodemokratyczną demonstracją w dzielnicy Harasta na przedmieściach Damaszku. Dzielnicę tę zamieszkują sunnici, niechętni dominacji alawickiej mniejszości we władzach państwowych i aparacie bezpieczeństwa.

W sunnickim mieście Homs w środkowej Syrii setki osób wyszły po świątecznych piątkowych modłach na ulice, skandując hasła wolnościowe - poinformowali tamtejsi mieszkańcy. Dzień wcześniej został odwołany miejscowy gubernator, czym prezydent Asad chciał najprawdopodobniej uspokoić nastroje ludności.

Według danych Międzynarodowej Federacji Praw Człowieka między 18 marca a 1 kwietnia w Syrii w czasie demonstracji antyrządowych zginęły 123 osoby.

Chcą reform

W Syrii trwają bezprecedensowe demonstracje, których uczestnicy domagają się reform demokratycznych. W celu uśmierzenia protestów prezydent Baszar el-Asad zlecił dochodzenie w sprawie śmiertelnych ofiar starć oraz przygotowanie ustaw, które pozwolą na zniesienie obowiązującego od 48 lat stanu wyjątkowego.

Źródło: PAP