Premier Węgier Viktor Orban zbudował wokół siebie sieć zaprzyjaźnionych biznesmenów, którzy zbili fortuny na państwowych przetargach - pisze brytyjski dziennik "Financial Times". To ludzie blisko z nim związani - przyjaciele z dzieciństwa, członkowie rodziny. "Oligarchowie Orbana" - nazywa ich "FT".
Aktywiści walczący z korupcją, bankierzy i opozycjoniści twierdzą, że Węgry skręciły w stronę "kapitalizmu kolesiów", modelu przypominającego wschodnioeuropejskie postsowieckie republiki, w których sukces biznesowy łączy się z władzą polityczną - pisze w niedawnym artykule brytyjski dziennik.
"FT" zauważa, że choć "faworyzowani przez węgierski rząd tytani" są warci setki milionów dolarów - a nie miliardy, jak oligarchowie rosyjscy - "krytycy twierdzą, że struktura gospodarcza staje się miniaturową wersją Rosji Władimira Putina".
"Różnica jest taka, że Węgry zbudowały ten system wewnątrz Unii Europejskiej, po części z wykorzystaniem unijnych funduszy" - zwraca uwagę brytyjski dziennik.
"FT" pisze, że fortuny węgierskich milionerów powstały dzięki państwowym kontraktom, z których 60 procent jest finansowanych przez Unię Europejską.
Rządzący Fidesz - zauważa dziennik - coraz mocniej kontroluje wszystko, co dzieje się w państwie dzięki kręgowi bogatych biznesmenów, którzy skupili się wokół rządu i premiera. "Financial Times" nazywa ich "oligarchami".
"Może jestem bystrzejszy" od Zuckerberga
Jak pisze "FT", jednym z beneficjentów rządowych zleceń jest wójt Felcsutu, rodzinnej wsi Viktora Orbana, i jego przyjaciel z dzieciństwa, Lorinc Meszaros. Kilka lat temu był gazownikiem, dziś ma jedną z największych fortun na Węgrzech. Portal Napi.hu twierdzi, że jest piątym najbogatszym Węgrem. W ciągu ostatniego roku jego fortuna z 23 miliardów forintów (około 73 milionów euro) skoczyła do 120 miliardów forintów. Meszaros, zapytany przez dziennikarzy, jak to możliwe, że bogaci się szybciej niż założyciel Facebooka Mark Zuckerberg, odpowiedział: - Może jestem bystrzejszy.
To on zbudował w 1,6-tysięcznej wsi Felcsut nowoczesny stadion na 3800 miejsc (Orban jest zapalonym kibicem) oraz sześciokilometrową trasę kolejową łączącą Felcsut z jeszcze mniejszą wsią Alcsutdoboz, w której Orban mieszkał do 10. roku życia. Pociągi kursują trzy razy dziennie, jeżdżą praktycznie puste. Inwestycja dostała dofinansowanie z Unii na 2 miliony euro.
Baron Fideszu traci po kłótni z Orbanem
Jeszcze kilka lat temu Fidesz miał swojego jedynego oligarchę, unikającego mediów Lajosa Simicskę - twierdzi "Financial Times". To dobry znajomy Orbana - razem chodzili do szkoły, odbyli służbę wojskową, studiowali, potem w latach 80. wspólnie zbudowali Fidesz jako prodemokratyczny ruch młodzieży.
Od początku lat 90. Simicska wykorzystywał partyjne pieniądze, by budować biznesy służące do finansowania Fideszu. Miliony dzięki państwowym kontraktom pozwoliły mu zbudować sprzyjające Orbanowi imperium medialne. Majątek zbijał na kontraktach w branży budowlanej.
Jednak w 2015 roku drogi Orbana i Simicski się rozeszły. Biznesmen przestał wygrywać państwowe zlecenia, musiał sprzedać niektóre media. Dziennikarz śledczy z portalu Direkt36 Andras Petho twierdzi, że Orban nie pozwoli już żadnemu z biznesmenów uzyskać tak dużych wpływów i woli mieć "kilku małym Simicsków".
Choć biznesmen wypadł z łask, to i tak jest 11. najbogatszym Węgrem z majątkiem szacowanym na 256 milionów euro.
Licencje na kasyna, pożyczki
Miejsce Simicski u boku Orbana zajął - jak twierdzi "FT" - Andy Vajna. To kolejny obok Meszarosa biznesmen, który fortunę zbił w bardzo krótkim czasie. Vajna, węgiersko-amerykański producent, numer 14. na liście najbogatszych z majątkiem szacowanym na 192 milionów euro, część pieniędzy zarobił w Hollywood, między innymi produkując filmy "Rambo" i "Pamięć absolutna".
W 2011 roku Orban powierzył mu stanowisko doradcy do spraw kinematografii. Vajna wrócił do kraju i dzisiaj uchodzi za głównego barona medialnego Fideszu.
W 2013 roku dostał pięć z siedmiu licencji na prowadzenie kasyn. Dostał także ogromne wsparcie od banków inwestycyjnych. W 2015 i 2016 roku udzielono mu pożyczki na kwotę 26 milionów euro na zakup i unowocześnienie telewizji TV2. W 2013 roku Fidesz zmienił przepisy, by Eximbank mógł pożyczyć pieniądze Vajnie na krajową telewizję. Dotychczas bank mógł wspierać wyłącznie koncerny zajmujące się eksportem.
Inny przykład? Miejsce 23. najbogatszych Węgrów zajmuje Istvan Garancsi, przyjaciel Orbana i właściciel jego drugiego ulubionego klubu piłkarskiego Videoton. Jego fortuna potroiła się w ciągu ośmiu lat, czyli odkąd Orban jest u władzy.
Bogaci się rodzina Orbana
"Financial Times" pisze, że na brak zleceń nie może narzekać także rodzina Orbana. Przypomina, że skandal wybuchł już w 1999 roku, kiedy Orban po raz pierwszy był premierem. Wówczas na jaw wyszło, że firma powiązana z Fideszem i Simicską pomogła ojcu Orbana przejąć kontrolę nad prywatyzowaną kopalnią. W ostatnich latach firmy Orbana seniora i braci premiera dostarczały materiały budowlane firmom budującym na państwowe zlecenie. Orban twierdzi, że nie ma tu konfliktu interesów, bo jego rodzina nie jest zakontraktowanym dostawcą.
Zięć premiera Istvan Tiborcz, który w 2013 roku poślubił jego córkę Rahel, także z sukcesem prowadzi biznes. Jego firma wygrała przetarg na zainstalowanie oświetlenia LED w miastach, w których wygrał Fidesz. Kontrakt warty jest 65 milionów euro i współfinansowany przez Unię Europejską.
Węgierska edycja "Forbesa" w 2015 roku szacowała majątek rodziny Orbanów, w tym Tiborcza, na około 22 miliony euro.
Oligarchowie za pieniądze z UE
"Financial Times" pisze, że węgierscy oligarchowie majątki zbili głównie na kontraktach za publiczne pieniądze, często współfinansowanych przez Unię Europejską. Dziennik podkreśla, że Węgry, biorąc pod uwagę PKB, są największym beneficjentem unijnych dotacji.
Organizacja pozarządowa Corruption Research Center Budapest przeanalizowała wszystkie publiczne przetargi z lat 2010-2016. Czterej powiązani z Fideszem biznesmeni - Simicska, Meszaros, Garancsi i Tiborcz razem zgarnęli 5 procent z kwoty przeznaczonej na inwestycje. W 2013 roku - 12 procent kontraktów, z czego firmy Simicski - aż 11 procent. Dostają także największe zamówienia - około 13 razy większe niż inni.
Organizacja Transparency International, analizując węgierskie przetargi od 2007 roku, stwierdziła, że każdy z nich był o ponad 25 procent przepłacony.
- Orban jest mądrym gościem - ocenia Istvan Janos Toth, dyrektor CRCB. - Używa europejskich funduszy, by zbudować reżim kolesiów - dodaje.
Rzecznik rządu: wspieramy węgierskich przedsiębiorców
Rzecznik węgierskiego rządu Zoltan Kovacs powiedział w rozmowie z "FT", że rząd "w ramach prawa UE ma prawo pomagać węgierskim firmom odnosić sukcesy". Oświadczył, że wszystkie kontrakty były zasłużone i "po prostu nie jest prawdą, że istnieją nieuczciwie przyznane zlecenia" dla biznesmenów bliskich Fideszowi.
Simicska, Meszaros, Garancsi, Tiborcz i Vajna nie odpowiedzieli na pytania przesłane przez "Financial Times". Meszaros w 2014 roku powiedział, że za swoje osiągnięcia dziękuje "Bogu, szczęściu i Viktorowi Orbanowi". Twierdzi jednak, że nigdy nie uczestniczył w prywatyzacji, a wszystko osiągnął ciężką pracą.
"Financial Times" podkreśla, że przywódcy Fideszu od dawna mówili o potrzebie stworzenia narodowej burżuazji, którą nazywają "patriotyczną grupą biznesmenów". Mają oni być przeciwieństwem skorumpowanych postkomunistycznych magnatów, którzy dorobili się na prywatyzacji w latach 90.
Węgierski bankowiec w rozmowie z "FT" powiedział, że oligarchowie nie tworzą innowacyjnego biznesu, bo polegają wyłącznie na państwowych zamówieniach, o które rywalizacja nie jest uczciwa, otwarta i transparentna.
- Korupcja przez 2010 rokiem była dysfunkcją systemu - tłumaczy Jozsef Peter Martin z Transparency International. - Dzisiaj jest jego częścią - podkreśla.
Autor: pk//kg / Źródło: Financial Times