USA rozpoczęły odwet za atak w Jordanii. Uderzenie w Syrii i Iraku

Źródło:
PAP, Reuters, BBC, tvn24.pl
Marcin Wrona ("Fakty" TVN): bombowce B-1 uderzyły w 85 celów znajdujących się na terenie Iraku oraz Syrii
Marcin Wrona ("Fakty" TVN): bombowce B-1 uderzyły w 85 celów znajdujących się na terenie Iraku oraz SyriiTVN24
wideo 2/2
Marcin Wrona ("Fakty" TVN): bombowce B-1 uderzyły w 85 celów znajdujących się na terenie Iraku oraz SyriiTVN24

Siły Stanów Zjednoczonych zbombardowały w piątek ponad 85 celów w czterech obiektach w Syrii i trzech w Iraku w ramach odwetu za niedzielny atak proirańskich bojówek na bazę wojskową w Jordanii. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby przekazał, że pierwsze informacje wskazują na to, że operacja "była udana".

Jak podało w komunikacie Centralne Dowództwo sił USA (CENTCOM) 2 lutego siły USA "przeprowadziły naloty w Iraku i Syrii" na siły irańskiej Gwardii Rewolucyjnej (IRGC) i wspierane przez nią bojówki. "Siły zbrojne USA uderzyły w ponad 85 celów, przy użyciu wielu samolotów, w tym bombowców dalekiego zasięgu przylatujących ze Stanów Zjednoczonych" - dodano.

Jak napisano, w nalotach wykorzystano ponad 125 sztuk amunicji precyzyjnej.

Dowództwo przekazało też, że celami były centra operacyjne dowodzenia i kontroli, centra wywiadowcze, systemy rakietowe oraz magazyny bezzałogowych statków powietrznych, a także obiekty logistyczne i obiekty z łańcucha dostaw amunicji dla grup bojówek i wspierającej ich Gwardii Rewolucyjnej.

Działania te to odwet za niedzielny atak proirańskich bojówek na bazę wojskową w Jordanii. Atak na amerykańską bazę wojskową Tower 22 w Jordanii był pierwszą taką operacją na Bliskim Wschodzie, w której zginęli żołnierze USA, choć od rozpoczętej w październiku wojny Izraela z Hamasem doszło do około 170 podobnych uderzeń.

Czytaj również: Zginęli Amerykanie. Dlaczego w bazie nie zauważono wrogiego drona

Według syryjskich mediów państwowych reżimu Baszara al-Asada, "amerykańska agresja" na wiele miejsc na pustynnych terenach Syrii oraz na granicy syryjsko-irackiej spowodowała wiele ofiar i obrażeń.

Biden: jeśli skrzywdzisz Amerykanina, odpowiemy

Prezydent Joe Biden napisał w oświadczeniu: "Nasza odpowiedź rozpoczęła się dziś. Będzie kontynuowana w wybranym przez nas czasie i miejscu".

"Niech wszyscy, którzy chcą zadać nam krzywdę, wiedzą to: jeśli skrzywdzisz Amerykanina, odpowiemy" - dodał Biden.

To samo przesłanie w swoim oświadczeniu zawarł szef Pentagonu Lloyd Austin. Jak poinformował, w piątek zaatakowane zostało siedem obiektów.

Kirby: USA poinformowały władze Iraku z wyprzedzeniem

Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby powiedział podczas piątkowego briefingu online, że trzy z obiektów były zlokalizowane w Iraku, a cztery w Syrii. - Te cele były uważnie wyselekcjonowane, by uniknąć ofiar cywilnych, i oparte na jasnych i niezaprzeczalnych dowodach, że były związane z atakami na amerykańskich żołnierzy w regionie - powiedział. Dodał, że nie wiadomo dotąd nic o ewentualnych ofiarach, ale pierwsze informacje wskazują, że "atak był udany".

Zaznaczył też, że USA poinformowały władze Iraku z wyprzedzeniem o uderzeniach. Zaprzeczył jednak, by dochodziło do jakichkolwiek kontaktów i uprzedzania władz w Iranie. Zapowiedział, że do kolejnych ciosów dojdzie "w nadchodzących dniach".

Dyrektor ds. operacji Kolegium Połączonych Szefów Sztabu gen. Douglas Sims również stwierdził, że pierwsze dane sugerują, że rakiety trafiły w pożądane cele. Dodał, że czas uderzenia został wybrany ze względu na pogodę. Sims stwierdził jednocześnie, że uderzeń dokonano z pełną świadomością, że w obiektach mogą znajdować się członkowie irańskich Strażników Rewolucji i wspieranych przez nich milicji.

Pytany o to, dlaczego USA zdecydowały się nie uderzać cele wewnątrz Iranu - mimo że Waszyngton uznaje Teheran za ostatecznie odpowiedzialnego za serię ponad 160 ataków na siły USA w regionie - Kirby zaznaczył, że USA nie chcą wojny z Iranem, zaś celem uderzeń jest "zatrzymanie tych ataków" i pozbawienie irańskich Strażników Rewolucji zdolności do wyprowadzenia kolejnych ciosów.

- Nie chcemy widzieć ani jednego ataku na nasze siły - zaznaczył Kirby. Sims ocenił, że piątkowe uderzenie znacząco zdegradowało siły wspieranych przez Iran grup. Stwierdził też, że nie ma informacji o jakimkolwiek odwecie z ich strony.

"Nikt nie chce przekroczyć tej czerwonej linii"

Jak relacjonował na antenie TVN24 korespondent "Faktów" TVN w Waszyngtonie Marcin Wrona "bombowce B-1 uderzyły w 85 celów znajdujących się na terenie Iraku oraz Syrii". - Te cele to są bazy bojówek wspieranych przez Iran oraz prawdopodobnie bazy Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej - mówił.

- Ważna jeszcze jest jedna rzecz. Otóż Amerykanie sygnalizowali, które miejsca zostaną uderzone, kiedy zostaną uderzone, dlatego aby między innymi irańscy dowódcy mieli czas na opuszczenie tych baz. To jest taki element gry sił, gry rozgrywki szachowej między Teheranem a Waszyngtonem - kontynuował.

- Nikt nie chce przekroczyć tej czerwonej linii, nikt nie chce eskalacji konfliktu, ale wiadomo, że jedna z tych bojówek tę czerwoną linię przekroczyła, gdy doszło do niedzielnego ataku - dodał dziennikarz "Faktów" TVN. Jak stwierdził, "to jest oczywiście ważny sygnał dla świata i to jest ważny sygnał dla Teheranu".

- Stany Zjednoczone musiały odpowiedzieć na niedzielny atak, w którym zginęło troje żołnierzy, ale Stany Zjednoczone, i to mówił i prezydent Joe Biden, i sekretarz (obrony USA - red.) Lloyd Austin, i sekretarz (stanu - red.) Antony Blinken, Stany Zjednoczone nie chcą eskalacji konfliktu - powiedział Marcin Wrona.

USA rozpoczęły odwet za atak w Jordanii. Relacja reportera "Faktów" TVN Marcina Wrony
USA rozpoczęły odwet za atak w Jordanii. Relacja reportera "Faktów" TVN Marcina Wrony TVN24

W całym Iraku i Syrii znajduje się duża liczba baz, magazynów broni i składów szkoleniowych należących do bojówek wspieranych przez Iran. Członkowie tych grup, uznawanych przez wiele krajów za terrorystyczne, są szkoleni, wyposażani i finansowani przez siły irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, ale nie są kierowani przez nią.

Jako winnego ataku na bazę w Jordanii - pierwszego, który doprowadził do śmierci i poważnych obrażeń żołnierzy - wskazano Islamski Ruch Oporu w Iraku, koalicję wspieranych przez Iran bojówek.

Wizyta Blinkena na Bliskich Wschodzie

ABC News zwraca też uwagę, że na Bliski Wschód udaje się sekretarz stanu USA Antony Blinken, a jego misja ma zapobiec wybuchowi regionalnego konfliktu. Sam Blinken zapowiedział w piątek, że w niedzielę wyruszy w kolejną, piątą od zamachów Hamasu 7 października, podróż na Bliski Wschód i uda się tym razem do Arabii Saudyjskiej, Egiptu, Kataru, Izraela i na Zachodni Brzeg Jordanu.

Autorka/Autor:akr, pp

Źródło: PAP, Reuters, BBC, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego:  | SGT. JOSHUA SMOOT/US AIR FORCE