Zginęli Amerykanie. Dlaczego w bazie nie zauważono wrogiego drona

Źródło:
BBC, Reuters, "New York Times"
Wojsko Jordanii. Wideo archiwalne
Wojsko Jordanii. Wideo archiwalneReuters Archive
wideo 2/2
Wojsko Jordanii. Wideo archiwalneReuters Archive

Gdy doszło do ataku drona na amerykańską bazę w Jordanii przy granicy z Syrią, żołnierze byli w swoim kwaterach sypialnych - podało BBC. Jak pisze brytyjski nadawca, nie dostali oni albo żadnego ostrzeżenia o wtargnięciu bezzałogowca na teren bazy, albo dostali je bardzo późno. Wrogi dron przeleciał "bardzo nisko i bardzo wolno" w tym samym czasie, kiedy amerykański dron wracał do bazy ze swojej misji i systemy obronne były w związku z tym wyłączone - czytamy.

Trzech amerykańskich żołnierzy zginęło, a ponad 30 członków personelu wojskowego zostało rannych 28 stycznia w nocnym ataku dronów na małą amerykańską bazę Tower 22 w Jordanii w pobliżu granicy z Syrią. Poinformowało o tym Centralne Dowództwo Stanów Zjednoczonych (CENTCOM).

Zabójstwo Amerykanów to pierwszy przypadek śmierci amerykańskich żołnierzy w wyniku ostrzału wroga na Bliskim Wschodzie od początku wojny w Strefie Gazy i oznacza eskalację napięć w tym regionie.

W bazie Tower 22 stacjonuje na co dzień około 350 Amerykanów, co oznacza, że zginął lub został ranny co dziesiąty z nich. Placówka ta służy jako węzeł logistyczny i zaopatrzeniowy dla pobliskiej bazy Al-Tanf w południowo-wschodniej Syrii, gdzie wojska amerykańskie pomagają w walce z tzw. Państwem Islamskim.

CZYTAJ TEŻ: Atak dronów w Jordanii. Co wiadomo o miejscu, w którym zginęli amerykańscy żołnierze

Bez żadnego ostrzeżenia lub tylko z niewielkim

BBC podało w poniedziałek - powołując się na amerykańską stację CBS - że żołnierze przebywali w swoim kwaterach sypialnych, gdy doszło do ataku drona.

Cytowany urzędnik z resortu obrony powiedział, że wrogi dron przeleciał "bardzo nisko i bardzo wolno" w tym samym czasie, kiedy amerykański dron wracał do bazy ze swojej misji. Wtedy to funkcje automatycznego reagowania systemu obrony powietrznej były wyłączone, aby nie zestrzelić amerykańskiego bezzałogowca – dodał urzędnik.

BBC zauważa, że oznaczało to, że żołnierze nie mieli żadnego ostrzeżenia lub przyszło ono za późno.

Od skaleczeń po urazy mózgu

Agencja Reutera poinformowała, powołując się na amerykańskiego urzędnika, że 34 osoby z personelu bazy są na obserwacji m.in. pod kątem możliwego urazowego uszkodzenia mózgu. Pentagon nie podał szczegółów na temat rodzaju i powagi obrażeń, ale urazowe uszkodzenie mózgu jest częstym skutkiem dużego wybuchu – zaznaczył Reuters.

"New York Times", powołując się na amerykańskiego urzędnika wojskowego, pisze, że dron uderzył w pobliżu kwater mieszkalnych. Obrażenia są różne - od drobnych skaleczeń po urazy mózgu. Inni urzędnicy przekazali, że kilku członków personelu bazy miało zostać przewiezionych samolotem do Niemiec w celu uzyskania opieki medycznej.

Według "NYT", część rannego personelu bazy czeka teraz na transfer do jednego ze szpitali w Niemczech.

Szef Pentagonu: nie będziemy tolerować ataków, podejmiemy wszelkie niezbędne działania

Sekretarz obrony USA Lloyd Austin, przemawiając w poniedziałek w Pentagonie, wyraził "oburzenie i smutek" z powodu śmierci swoich rodaków i obrażeń, których doznało kilkudziesięciu innych wojskowych.

- Prezydent i ja nie będziemy tolerować ataków na siły amerykańskie i podejmiemy wszelkie niezbędne działania, aby bronić USA i naszych żołnierzy – dodał.

Dzień wcześniej Joe Biden powiedział, że USA wiedzą, iż za atakiem stoi jedna z licznych wspieranych przez Iran grup zbrojnych w Syrii i Iraku. - Bez żadnych wątpliwości pociągniemy do odpowiedzialności winnych w sposób, jaki wybierzemy - oświadczył.

Presja na Bidena, solidarność Wielkiej Brytanii

Przez ostatnie cztery miesiące wojska amerykańskie były atakowane ponad 150 razy w Iraku, Syrii, Jordanii, a także na Morzu Czerwonym. Rebelianci z ruchu Huti w Jemenie ostrzeliwali ich dronami i rakietami. Ta organizacja - uznawana przez wiele krajów za terrorystyczną - wspierana jest przez Iran, który chce rozszerzenia swoich wpływów na Bliskm Wschodzie.

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: Kim są jemeńscy Huti? Kto ich wspiera i zbroi

Reuters zauważył, że ataki wywierają presję polityczną na prezydenta Joe Bidena, aby zadał cios bezpośrednio Iranowi. Amerykański przywódca jest jednak niechętny takiemu działaniu w obawie o wywołanie większej wojny.

CZYTAJ TEŻ: USA przeprowadziły kolejne uderzenie przeciwko jemeńskim Huti

Google Maps

W poniedziałek brytyjski premier Rishi Sunak wyraził zaniepokojenie napięciami i wezwał Iran do deeskalacji sytuacji. - Zdecydowanie stoimy po stronie naszych sojuszników, aby zapewnić stabilność i pokój w regionie. I nadal nad tym pracujemy - dodał. Natomiast jego rzecznik przekazał dziennikarzom, że rząd Wielkiej Brytanii jest zdania, iż "ataku dokonały wspierane przez Iran radykalne grupy bojowników działające w Syrii i Iraku", na co wskazuje też strona amerykańska.

Irańska misja przy ONZ stwierdziła w poniedziałkowym oświadczeniu, że Teheran nie był zamieszany w atak. Jednak irański minister wywiadu stwierdził, że regionalne grupy zbrojne sprzymierzone z Iranem reagują na "amerykańskich agresorów" według własnego uznania.

Autorka/Autor:akr/adso

Źródło: BBC, Reuters, "New York Times"

Tagi:
Raporty: