Rosja będzie musiała zapomnieć o bazach wojskowych i punktach przeładunkowych na terytorium Syrii na dziesiątki lat - prognozuje w analizie niezależnego rosyjskiego portalu Mediazona ekspert do spraw syryjskich Kiriłł Michajłow. Przed Kremlem stoi teraz duże wyzwanie, by ewakuować żołnierzy i sprzęt z Syrii - czytamy.
Opozycja syryjska przejęła pełną kontrolę nad miastami Tartus i Latakia, gdzie znajdują się dwie rosyjskie bazy wojskowe: lotnicza na lotnisku Humejmim i morska w porcie Tartus. Rosyjscy wojskowi pozostają na terytorium Syrii i jest ich tam kilka tysięcy. Choć nowy reżim w Damaszku nie przeprowadza ataków na te bazy, jest mało prawdopodobne, że zgodzi się, by tam pozostały - prognozuje w analizie niezależny rosyjski portal Mediazona.
Nie wiadomo, jak będzie wyglądać ewakuacja wojsk rosyjskich z Syrii. Mogą pojawić się problemy z rosyjskimi formacjami najemniczymi w Afryce, które kiedyś były częścią Grupy Wagnera. Ich zaopatrzenie było bezpośrednio uzależnione od rosyjskich baz w Syrii - zauważa Mediazona.
CZYTAJ także: "Oderwane czaszki", "zwęglone ciała". 10 lat śmierci rosyjskich żołnierzy i najemników w Syrii
Podpisanie umowy
Siły rosyjskie pojawiły się w Syrii w 2015 roku, kiedy prezydent Władimir Putin postanowił wesprzeć reżim Baszara al-Asada w walce z "ugrupowaniami terrorystycznymi", w tym tak zwanym Państwem Islamskim. Zachód krytykował wówczas Rosję za to, że większość nalotów dokonywanych przez rosyjskie lotnictwo była wymierzona w syryjską opozycję.
Zgodnie z umową, podpisaną w 2017 roku przez Asada, armia rosyjska na lotnisku Humejmim i w porcie Tartus mogła przebywać do 2066 roku. Asad, rządzący krajem przez 24 lata, stracił władzę w ciągu dwóch tygodni i znalazł schronienie w Rosji.
- Przy obecnej polityce nowego reżimu syryjskiego, biorąc pod uwagę "bogatą" historię stosunków Rosji z syryjską opozycją, czyli przede wszystkim wymierzone przeciwko niej bombardowania, jest mało prawdopodobne, aby nowy rząd tolerował obecność baz rosyjskich na swoim terytorium - powiedział Mediazonie ekspert do spraw syryjskich Kiriłł Michajłow. Jego zdaniem wycofanie wojsk rosyjskich w tej chwili byłoby najwłaściwszą, "najlepszą ze wszystkich złych decyzji", jaką może podjąć Kreml. A potem Rosja będzie musiała zapomnieć o bazach wojskowych i punktach przeładunkowych na terytorium Syrii, prawdopodobnie na kilkadziesiąt lat - stwierdził Michajłow.
Mediazona cytuje prognozy kanału na Telegramie Fighterbomber, powiązanego z rosyjskimi wojskami powietrznymi, które były "niezwykle pesymistyczne, jeśli chodzi o perspektywę utrzymania baz w Syrii". Fighterbomber napisał, że nowe władze w Damaszku mają "zerową" potrzebę, by je utrzymywać. "Nasze wojsko było obecne w całej Syrii. Kilka tysięcy osób i kilkadziesiąt sztuk sprzętu. Kilka dni temu wszyscy przenieśli się za góry, bliżej morza, gdzie teraz czekają na dalszą tak zwaną dyslokację" - napisał Fighterbomber. Autorem tego kanału jest były pilot wojskowy Ilja Tumanow, który wyznał w poniedziałkowym wpisie, że walczył niegdyś w Syrii.
CZYTAJ także: Rosjanie "rejterują z Syrii"
Nie tylko Humejmim i Tartus
Rosyjska sekcja BBC przypomniała, że obecność Rosjan w Syrii nie ograniczała się do bazy Humajmim i portu Tartus. Rosjanie korzystali także z największej bazy lotniczej Syryjskich Sił Powietrznych - T-4 w prowincji Homs. Wojska rosyjskie zostały także rozmieszczone w wielu punktach kontrolnych w Rożawie, regionie w północno-wschodniej Syrii kontrolowanym przez siły kurdyjskie. Jest również prawdopodobne, że siły rosyjskie stacjonowały także w muhafazie Dajr az-Zaur w zachodniej Syrii, a także na Wzgórzach Golan, w pobliżu granicy izraelsko-syryjskiej - dodała BBC.
Kolejnym pytaniem stojącym przed władzami na Kremlu jest to, w jaki sposób ewakuować żołnierzy i sprzęt z Syrii - pisze Mediazona. Po rozpoczęciu inwazji zbrojnej na Ukrainę Turcja zamknęła przejście przez cieśniny Bosfor i Dardanele dla rosyjskiej floty. Jej okręty - jak prognozowała wcześniej Dara Massicot, ekspertka do spraw Rosji i Eurazji w amerykańskim think tanku Carnegie Endowment for International Peace - będą zmuszone "odbyć bardzo długą podróż do portów Floty Bałtyckiej lub spróbować znaleźć tymczasowe rozmieszenie w pobliżu ograniczonej liczby portów w Libii, Sudanie lub Algierii".
Ewakuacja bazy lotniczej Humejmim wymagałaby z kolei setek lotów transportowców Ił-76 i An-124. Dara Massicot odnotowała, że "kiedy wojska rosyjskie rozlokowały się w Syrii w 2015 roku, wykonały prawie 300 lotów w ciągu zaledwie dwóch tygodni".
Kanał Fighterbomber napisał wcześniej, że "aby nasze samoloty mogły gdzieś polecieć, musimy poprosić o pozwolenie te państwa, których przestrzeń powietrzną przelatują". "Na to można czekać tygodniami" - prognozował.
Architektura rosyjskiej obecności "pod znakiem zapytania"
Ewakuacja personelu wojskowego z Humejmim prawdopodobnie będzie wymagała setek lotów An-124 i Ił-76 w bardzo krótkim czasie. Z kolei rosyjskie okręty będą zmuszone długo płynąć przez Morze Śródziemne, Cieśninę Gibraltarską, dookoła Europy, a następnie albo na Morze Bałtyckie, albo do portów północnych przez Morze Norweskie i Morze Barentsa - oceniła BBC, dodając, że ewakuacja wojsk rosyjskich z Syrii będzie operacją "bardzo kosztowną i zakrojoną na dużą skalę". Według BBC, bazy wojskowe w Syrii były Rosji potrzebne nie tylko, aby wesprzeć reżim Asada. Zapewniały obecność wojskową Rosji na Bliskim Wschodzie, umożliwiały także przepływ osób i ładunków do Afryki, gdzie Rosja miała w ostatnich latach wiele interesów.
Również Kiriłł Michajłow uważa, że utrata bazy w Humajmim znacznie ogranicza rosyjskie wpływy na Bliskim Wschodzie, a także stawia pod znakiem zapytania rosyjskie wpływy w Afryce. - Zarówno kwestie logistyczne, jak i polityczne na razie nie mają jasnego rozwiązania. Nie oznacza to, że jutro upadnie cała architektura rosyjskiej obecności w Afryce, ale przynajmniej stała się ona dużym znakiem zapytania - ocenił Michaiłow.
Źródło: Mediazona, BBC, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru / wikipedia