Komisja Europejska potwierdziła rano zawarcie z Ukrainą i Rosją porozumienia o wysłaniu obserwatorów, którzy mają monitorować tranzyt rosyjskiego gazu do UE przez Ukrainę. Unijna misja zostanie wysłana jeszcze dziś. Rosja żądała takiej kontroli, zanim odkręci kurki z gazem, bo podejrzewa Ukrainę o kradzież surowca.
"Jest porozumienie co do szczegółów misji monitorującej. Teraz kluczowe jest, by gaz zaczął płynąć do UE bez dalszych opóźnień" - głosi komunikat KE.
KE nie sprecyzowała składu misji obserwacyjnej. Wiadomo jedynie, że ma być wysłana na Ukrainę już w piątek. Niewykluczone, że wśród obserwatorów będą też Rosjanie. Ukraiński Naftohaz poinformował, że "w celu rozwiązania sporu gazowego Ukraina zgodzi się, by Rosjanie monitorowali przepływ gazu". Wcześniej się na to nie godzili.
"Po fiasku rozmów wczoraj wieczorem w Brukseli, Komisja Europejska była w dalszym kontakcie w nocy oraz rano ze stroną rosyjską i ukraińską. Przewodniczący KE Jose Barroso rozmawiał wczoraj wieczorem z ukraińską premier Julią Tymoszenko, zaś komisarz ds. energii Andris Piebalgs miał kontakt z rozmówcami po stronie rosyjskiej" - wyjaśnia KE w komunikacie.
Informację o zawarciu porozumienia podało późnym wieczorem w czwartek czeskie przewodnictwo UE, ale do tej pory brak było potwierdzenia. Zgoda na rozmieszczenie unijnych obserwatorów na trasie rurociągów na Zachód daje nadzieję na wznowienie dostaw.
Telefoniczne rozmowy Topolanek-Putin...
W czeskim komunikacie podano, że wieczorne uzgodnienie jest wynikiem rozmowy telefonicznej premiera Czech Mirka Topolanka z premierem Rosji Władimirem Putinem. Wcześniej rozmieszczenie obserwatorów zostało uzgodnione ze stroną ukraińską.
"Czeski premier i rosyjski (premier) uzgodnili warunki rozmieszczenia komisji monitorującej we wszystkich miejscach istotnych z punktu widzenia przepływu gazu. Takie rozmieszczenie powinno doprowadzić do wznowienia dostaw rosyjskiego gazu do krajów członkowskich UE" - głosi czeski komunikat.
Jednocześnie w nieoficjalnych rozmowach czescy dyplomaci zastrzegają, że chodzi o "wstępne porozumienie", a do sukcesu droga daleka. Będzie o nim można mówić, kiedy wznowione zostaną dostawy gazu do UE.
...i Berlusconi - Putin
Wkrótce po publikacji komunikatu o spodziewanym wznowieniu dostaw rosyjskiego gazu do Europy mówił premier Włoch Silvio Berlusconi. Miał to usłyszeć w telefonicznej rozmowie z rosyjskim premierem Władimirem Putinem.
- Jesteśmy zadowoleni, że sytuacja zmierza ku rozwiązaniu. Ukraina zgodziła się na przybycie europejskich obserwatorów, co umożliwi wznowienie dostaw gazu do Europy - oświadczył włoski premier.
Zapytany, kiedy może to nastąpić, Berlusconi odparł: - Natychmiast, myślę, że już jutro obserwatorzy będą na miejscu.
Podkreślił też, że Ukraina ma dług wobec Rosji. - Ale oni nie mają czym zapłacić - dodał i stwierdził, że "można by pomyśleć o europejskiej pożyczce". - Sprawę tę możemy omówić w czasie najbliższych kontaktów z europejskimi kolegami - powiedział Berlusconi dziennikarzom w Rzymie.
Co z żądaniem Moskwy?
Czeski komunikat jednak nie wspominał ani słowem o wcześniejszych żądaniach Moskwy, aby w składzie misji znaleźli się także rosyjscy obserwatorzy. Zanim Rosjanie postawili takie żądanie, ze stroną ukraińską uzgodniono wysłanie misji, ale bez przedstawicieli Rosji. Do wieczora nie pojawiła się reakcja Kijowa na żądanie Moskwy. Komunikat nie podaje także terminu wyjazdu obserwatorów.
Do czeskiego oświadczenia wkradł się ponadto spory błąd: Władimir Putin został w nim nazwany rosyjskim prezydentem, choć ponad pół roku temu przekazał ten urząd Dmitrijowi Miedwiediewowi, a ten mianował go premierem Rosji.
Pomyłka zmusiła Czechów do przesłania dziennikarzom drugiej wersji, w której Putin jest już szefem rządu. Błąd jednak skorygowano tylko w pierwszym akapicie. Nieco dalej Putin znów jest prezydentem.
Dzień bez uzgodnień
Sprawa rozmieszczenia obserwatorów jest kluczowa dla dostaw rosyjskiego gazu do UE - od tego bowiem Rosja uzależnia ich wznowienie. Fiaskiem zakończyły się całodniowe rozmowy w Brukseli w tej sprawie czeskiego ministra ds. przemysłu Martina Rzimana i unijnego komisarza ds. energii Andrisa Piebalgsa z przedstawicielami ukraińskiego Naftohazu i rosyjskiego Gazpromu.
Piebalgs i Rziman powiedzieli wieczorem na konferencji prasowej, że rozmieszczenie unijnych obserwatorów zostało uzgodnione ze stroną ukraińską. Podczas brukselskich rozmów nie zgodziła się na to jednak strona rosyjska, żądając udziału w misji obserwatorów rosyjskich. Mimo to - jak ogłosili - w piątek unijni obserwatorzy pojadą na Ukrainę.
Źródło: TVN24, PAP