W obwodzie charkowskim Ukraińcom udaje się przełamać rosyjskie linie obrony. Rosjanie porzucają część sprzętu, trafiają do ukraińskiej niewoli - powiedziała w rozmowie z tvn24.pl analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych do spraw Rosji Agnieszka Legucka. Pytana o wynik ukraińskich działań ofensywnych na wschodzie i południu kraju oceniła, że "każde, nawet drobne przesuniecie linii frontu to duży sukces".
Jak poinformował w najnowszym raporcie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW), ukraińskie wojska wykorzystały taktyczne zaskoczenie wroga i posunęły się w środę co najmniej 20 kilometrów w głąb kontrolowanego przez wojska rosyjskie terytorium w obwodzie charkowskim, odbierając najeźdźcom około 400 kilometrów kwadratowych terenu.
W związku z działaniami ofensywnymi Ukraińców w obwodzie charkowskim, ale także na Chersońszczyźnie na południu kraju, w mediach społecznościowych pojawia się wiele nagrań i zdjęć przejętego rosyjskiego sprzętu wojskowego oraz rosyjskich jeńców.
W obwodzie charkowskim "Rosjanie porzucają część sprzętu"
O działania ofensywne Ukraińców pytana była w rozmowie z tvn24.pl Agnieszka Legucka, analityczka do spraw Rosji w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Wskazała, że działania w obwodzie chersońskim, gdzie nie dochodzi do dużych operacji, mogą być odwracaniem uwagi Rosjan od obwodu charkowskiego. - Tam udaje się Ukraińcom przełamać linie obrony rosyjskiej. Rosjanie porzucają część sprzętu, trafiają do ukraińskiej niewoli - powiedziała.
- W związku z tym, o ile w obwodzie chersońskim mamy do czynienia z wojną informacyjną i wirtualnym zderzeniem dwóch sił, o tyle pod Charkowem jest o wiele więcej sukcesów - zaznaczyła.
Pytana, czy ukraińska ofensywa w obwodzie charkowskim może prowadzić do przełomu w wojnie, ekspertka PISM oceniła, że "każde, nawet drobne przesuniecie linii frontu to duży sukces". - Jeżeli Rosjanie będą stać, to już jest sukces. Jeśli Ukraińcy będą przesuwać front, to już jest bardzo duży plus - zaznaczyła.
- To podnosi morale (Ukraińców - przyp. red.). Odzyskują własne terytoria i dają motor (zachodnim sojusznikom - red.) do tego, żeby dostarczać im broń, wspierać finansowo i militarnie. Motywują wszystkich do tego, żeby nie poddawać się przed najtrudniejszym momentem, czyli jesienią i zimą - powiedziała.
"Nawet najmniejsza kontrofensywa jest rosyjskim koszmarem"
Działania takie, "nawet jeśli nie są spektakularne", wpływają także na przeciwników - zaznaczyła rozmówczyni tvn24.pl. - Oddziałują na świadomość rosyjskich żołnierzy, rosyjskich generałów. Pozwala to odebrać Rosjanom impet polityczny, strategiczny. (...) Zaczyna się nerwowość, która przejawia się w tym, że Rosjanie odcinają Nord Stream 1, że zaczynają manipulować na Zachodzie - wyjaśniła.
- Nawet najmniejsza ukraińska kontrofensywa jest rosyjskim koszmarem - mówiła. Jak dodała, w rosyjskim obiegu informacyjnym zaczęły się już pojawiać komentarze marginalizujące ukraińskie zdobycze terenowe, sugestie, jakoby utracone pozycje nie miały znaczenia strategicznego.
Dopytywana o południowy front wojny w Ukrainie, Agnieszka Legucka oceniła, że "na pewno zdobycie samego Chersonia jest poza zasięgiem" Ukraińców. - Musieliby zdobyć więcej broni ofensywnej i przegrupować siły (…), którymi nadal nie dysponują - stwierdziła.
- To, co dostali od Zachodu, to sprzęt, który jest w stanie zaszkodzić punktowo logistyce rosyjskiej i zatrzymać rosyjski front. Rosjanie mają duży problem, żeby przesuwać front w stronę Ukrainy - oceniła. Dodała jednak, że aby ofensywa mogła odnieść sukces, strona atakująca powinna dysponować przewagą siły w stosunku trzy do jednego.
Źródło: tvn24.pl, PAP