Minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier i szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini poruszyli po wspólnym spotkaniu temat Ukrainy. Zgodnie wyrazili "zaniepokojenie" i wystosowali apel do "wszystkich stron konfliktu". Tymczasem przez niemieckie media przetacza się dyskusja, czy nie należy szukać zbliżenia z Rosją.
Steinmeier i Mogherini biorą udział w konferencji Forum Polityki Zagranicznej zorganizowanej przez Fundację Koerbera. Szefowa unijnej dyplomacji przebywa w Niemczech po raz pierwszy od objęcia stanowiska.
"Sankcje nie są celem samym w sobie"
Po spotkaniu dyplomaci wezwali wszystkie strony konfliktu do przestrzegania porozumienia o zawieszeniu broni podpisanego we wrześniu w Mińsku. Wyrazili też zaniepokojenie obecną sytuacją na wschodzie Ukrainy.
Mogherini, pytana, czy należy zaostrzyć sankcje wobec Rosji, powiedziała, że taka opcja „cały czas leży na stole”. Zastrzegła, że „sankcje nie są celem samym w sobie”. - Decydująca jest pomoc dla Ukrainy - zaznaczyła szefowa unijnej dyplomacji.
Steinmeier zauważył, że sytuacja na granicy ukraińsko-rosyjskiej wskazuje na to, iż obie strony "przygotowują się do militarnego konfliktu". - Musimy nie dopuścić do tego – powiedział szef niemieckiej dyplomacji. Jak dodał, UE musi stale wywierać presję na wszystkie strony konfliktu, aby skłonić je do realizacji ustaleń z Mińska.
Gorbaczowa trzeba słuchać?
Równolegle w niemieckich mediach trwa dyskusja na temat tego, jak właściwie kształtować politykę wobec Rosji. Wywołały ją wygłoszone przez Michaiła Gorbaczowa na obchodach obalenia Muru Berlińskiego krytyczne słowa pod adresem Zachodu.
- Niemcy podziwiają Gorbaczowa. Gdy właśnie on krytykuje niemiecką i europejską politykę wobec Rosji, to nie powinniśmy przejść nad tym do porządku dziennego - powiedział redaktor naczelny telewizji publicznej ARD, Ulrich Deppendorf, w komentarzu wyemitowanym w poniedziałek wieczorem.
Jego zdaniem w obecnym sporze chodzi "o coś więcej niż tylko o odpowiedź na pytanie, czy 25 lat temu przywódcom ZSRR obiecano, że NATO nie rozszerzy się na Wschód, czy też nie obiecano". - Chodzi o bezpieczeństwo Europy, i to teraz, a możliwe jest to tylko z Rosją - podkreśla Deppendorf.
Trzeba zbliżenia
Komentator przyznaje, że Władimir Putin nie jest "płomiennym demokratą" i złamał prawo międzynarodowe anektując Krym, a obecnie destabilizuje Ukrainę. Jak podkreśla, Zachód nie jest bez winy. Przypomina, że gdy Putin w 2001 roku w Bundestagu zaproponował utworzenie europejskiej strefy wolnego handlu włącznie z Rosją, Europa nie podjęła tego tematu. - Zmarnowano szansę - ocenił krytycznie komentator ARD.
Jak zaznaczył, Putin nie zmieni swojego sposobu myślenia i swoich działań zmierzających do wzmocnienia Rosji. - Konflikt należy rozwiązać w inny sposób - stwierdza Deppendorf.
Jego zdaniem politycy powinni wziąć przykład z polityki odprężenia lat 60. Willy'ego Brandta opierającej się na zasadzie "zmiana przez zbliżenie". Deppendorf opowiedział się za zorganizowaniem w niedługim czasie konferencji europejskiej z udziałem Putina, Ukrainy i innych sąsiadów Rosji. - Trzeba dokończyć budowę wspólnego europejskiego domu propagowanego przez Kohla i Gorbaczowa - konkluduje Deppendorf.
W podobnym duchu wypowiada się "Handelsblatt", pisząc, że trzej byli wpływowi politycy - Gorbaczow, Kohl i Kissinger ostrzegają Zachód przed powrotem do zimnej wojny. - Byłoby dobrze, gdyby Zachód posłuchał mężów stanu o takim doświadczeniu w polityce zagranicznej - uważa komentator niemieckiej gazety biznesowej.
Jak dodaje, podstawowy postulat brzmi: Zachód powinien wykazać większą empatię wobec tracącej znaczenie Rosji, które Gorbaczow po upadku muru berlińskiego miał nadzieję utrzymać. - Następstwa mogą być fatalne nie tylko dla Europy, ale także dla Syrii, Iranu i Palestyny. Pokój jest niemożliwy bez współpracy z Rosją - stwierdza "Handelsblatt".
Głos z drugiej strony
Diametralnie odmienne stanowisko wobec Rosji prezentuje "Die Welt". - To zadziwiające, jak bardzo wizerunek Rosji w oczach Niemców wynika z pobożnych życzeń i jak mało ma wspólnego z rzeczywistością - dziwi się komentator. Niemców cechuje jego zdaniem "respekt, czy wręcz strach przed ogromem rosyjskiego imperium oraz brutalnym językiem rosyjskiej polityki".
Autor wytyka Niemcom, że nie dostrzegają narodów i państw znajdujących się pomiędzy Berlinem a Moskwą bądź Petersburgiem i że mają tendencję do decydowania o ich losach w obu stolicach - "tak jak miało to miejsce za czasów królów pruskich i carów".
- Prawo do samostanowienia narodów między Rosją a Niemcami jest słabo zakorzenione w niemieckiej świadomości - ubolewa komentator. Dla niektórych Niemców Słowianie są ciągle jeszcze niewolnikami (gra słów w języku niemieckim: Slawen - Sklaven - przyp. red.).
"Die Welt" zwraca uwagę na pogłębiający się dystans Niemców wobec Zachodu. Ich rozczarowanie Stanami Zjednoczonymi wzmacnia krytycyzm wobec NATO i skłania do dostrzegania w Sojuszu organizacji agresywnej wobec Rosji.
- Rosjanie wyczuwają to i postępując zgodnie z zimnowojenną tradycją próbują wbić klin między Europę a Amerykę - pisze komentator. Ukrainę "trzymają mocno w garści". Odpowiedzią Zachodu nie może być przejście nad tym faktem do porządku dziennego. - Jeden appeasement (polityka ustępstw - przyp. red.) wystarczy - konkluduje "Die Welt".
Autor: mk//plw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA