Konferencja pokojowa z punktu widzenia Ukrainy, ale też naszego punktu widzenia była istotna, ponieważ "doprasza" tak zwane Globalne Południe, pozwala Ukrainie przedstawić swoje racje - mówiła w "Faktach po Faktach" profesor Katarzyna Pisarska, komentując szczyt w Szwajcarii. - Chiny nie pojawiły się na tym szczycie z prostego powodu. Prezydent Ukrainy próbowałby wbić swego rodzaju klin między Moskwę a Pekin - stwierdził z kolei generał Jarosław Kraszewski.
Zakończył się dwudniowy szczyt w Szwajcarii w sprawie pokoju w Ukrainie. Udział wzięli w nim przedstawiciele blisko stu państw i organizacji międzynarodowych. Uczestnicy szczytu przygotowali końcową deklarację.
Pisarska: szczyt pozwolił Ukrainie przedstawić swoje racje Globalnemu Południu
Szczyt komentowali goście "Faktów po Faktach" - profesor Katarzyna Pisarska z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego oraz generał Jarosław Kraszewski, były szef Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN.
Jak powiedziała Pisarska, "konferencja pokojowa z punktu widzenia Ukrainy, ale też naszego punktu widzenia była istotna, ponieważ 'doprasza' tak zwane Globalne Południe, pozwala Ukrainie przedstawić swoje racje, pozwala też pokazać, jak niszczycielska jest ta wojna dla Ukrainy, dla Europy i dla całego świata".
- Stawia też Władimira Putina w dosyć niedobrym świetle, ponieważ jego ultimatum, które usłyszeliśmy tuż przed rozpoczęciem konferencji było absurdalne i każdy, kto je usłyszał rozumiał, że to nie jest żadna propozycja pokojowa, tylko de facto poproszenie Ukrainy o wycofanie się z Ukrainy - dodała.
Mówiąc o braku przedstawiciela strony rosyjskiej na szczycie, stwierdziła, że w tej sprawie "Ukraińcy też gdzieś głęboko w sercu są sceptyczni, ponieważ i oni, i my wiemy, że Rosja usiądzie do stołu negocjacyjnego tylko jeżeli przegra tę wojnę".
Kraszewski: Chiny nie pojawiły się na tym szczycie z prostego powodu
Generał Kraszewski zwrócił uwagę na nieobecność na konferencji przedstawiciela Chin. - Chiny nie pojawiły się na tym szczycie pokojowym z prostego powodu. Prezydent Ukrainy próbowałby wbić swego rodzaju klin między Moskwę a Pekin i ugrać obecność chińską na swoją korzyść - stwierdził.
Mówił także o sytuacji na froncie, w jakiej znajduje się obecnie Ukraina. - Świat będzie dalej dostarczał uzbrojenie na Ukrainę, ofensywa rosyjska zaczyna słabnąć, Ukraińcy zaczynają coraz to bardziej spektakularnie odnosić sukcesy i zjednoczony Zachód zrozumiał w końcu, że po dwóch latach dajemy Ukraińcom możliwość w pełni korzystania z naszego uzbrojenia, które do nich dotarło - mówił.
Jak dodał, "na początku tego uzbrojenia nie było, później było małokalibrowe, później dostawali coraz więcej, ale z jednym warunkiem - nie wolno strzelać na terytorium Federacji Rosyjskiej".
Powiedział jednak, że Ukrainie "zaczyna brakować personelu, który kwalifikuje się w przedziale wiekowym do tego, żeby być zmobilizowanym". - W historii tego świata jeszcze żadnej wojny nie wygrała armia profesjonalna. To są wszystko siły zmobilizowane - kontynuował.
- Oby do tego nie doszło, że będą mieli mnóstwo uzbrojenia, jeszcze więcej amunicji, a nie będzie miał kto walczyć - stwierdził.
Pisarska o tym, kiedy "rozstrzygnie się, czy Ukraina jest w stanie utrzymać granice"
Katarzyna Pisarska oceniła, że "wchodzenie w szczegóły tego, jaki był nastrój na tej konferencji pokojowej, kto co mówił, nie ma dzisiaj większego sensu". - Dużo ważniejsze jest spojrzenie na to, co się dzieje na polu bitwy, dużo ważniejsze jest spojrzenie też na to, co się dzieje w stolicach państw Zachodu, co się dzieje na Kremlu - kontynuowała.
- To wszystko jest dzisiaj tak naprawdę czynnikiem, który - ja jestem przekonana - w ciągu tego roku, do połowy przyszłego roku, rozstrzygnie na dobre to wielkie pytanie, czy Ukraina jest w stanie utrzymać swoje granice z 1991 roku - dodała.
Stwierdziła także, że obecna "dynamika sprzyja Ukrainie mimo ogromnego zmęczenia". - Trudno po prostu ludziom kontynuować tę walkę mentalnie, nawet jeżeli nie czuć w wielu miastach wojny aż tak drastycznie, jak niektórzy mogą sobie to wyobrażać - powiedziała.
Źródło: TVN24