Putin ogłasza, kiedy zakończy mobilizację. Dziennikarze donoszą, że jest coraz brutalniejsza

Źródło:
Reuters, Swoboda, PAP

Prezydent Rosji Władimir Putin zapewniał na spotkaniu głów państw w kazachskiej Astanie, że Rosja nie chce zniszczyć Ukrainy, a częściowa mobilizacja rosyjskich rezerwistów zakończy się w ciągu dwóch tygodni i nie ma planów dalszej. Tymczasem niezależni dziennikarze donoszą, że mobilizacja przybiera coraz brutalniejszy charakter. W Moskwie budowlani powoływani są na front, wezwania do armii wręcza się na stacjach metra, zmobilizowano także jednego z pilotów wprost na lotnisku, przez co rejs opóźnił się o prawie dziewięć godzin - informują media. 

Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział na konferencji prasowej na zakończenie szczytu w Astanie w Kazachstanie, że ogłoszona przez niego częściowa mobilizacja rosyjskich rezerwistów na wojnę w Ukrainie - którą propagandowo Kreml nazywa operacją specjalną - zakończy się w ciągu dwóch tygodni i nie ma planów dalszej.

Na pytanie, czy żałuje działań wojennych, odpowiedział, że "nie" i stwierdził, że brak działań w Ukrainie byłby jeszcze gorszy. - Chcę, żeby było jasne: to, co się dzisiaj dzieje, jest nieprzyjemne, delikatnie mówiąc, ale to samo byśmy mieli trochę później, tylko w gorszych dla nas warunkach, to wszystko. Dlatego działamy prawidłowo i terminowo - powiedział.

- Nie stawiamy sobie za zadanie zniszczenia Ukrainy - przekonywał Putin. - W tej chwili nie ma potrzeby masowych uderzeń - mówił. Dodał, że "na razie są inne zadania". - Nie ma potrzeby masowych ataków, w każdym razie nie na razie - powtórzył. - W przyszłości zobaczymy - kontynuował. Powiedział też, że ​​Rosja jest gotowa do rozmów, choć zastrzegł, że jeśli Ukraina zechce wziąć w nich udział, będą wymagały międzynarodowej mediacji.

Niezależni dziennikarze o nocnej obławie na moskiewskich budowlanych

Tymczasem jak w piątek podał niezależny kanał na Telegramie Możem Objasnit, mobilizacja na inwazję na Ukrainę przybiera w Rosji coraz brutalniejszy charakter.

Niezależni dziennikarze poinformowali, że w Moskwie zorganizowano nocną obławę na budowlanych. Do jednej z firm przyjechała policja. Funkcjonariusze zabierali z hotelu robotniczego i wpychali do autobusów wszystkich mężczyzn po kolei. Wywieźli ponad 250 osób, 80 spośród nich nie wróciło do domów.

- Nie ma tymi ludźmi kontaktu, ich los pozostaje nieznany, mężczyznom zarekwirowano paszporty - twierdzą dziennikarze.

Pilot powołany do armii na lotnisku, mobilizacja na pogrzebie

Radio Swoboda doniosło w piątek, że drugi pilot, który miał obsługiwać lot z rosyjskiego miasta Ufa do Antalyi w Turcji, został w piątek zatrzymany i powołany do wojska bezpośrednio na lotnisku. W konsekwencji tego incydentu rejs opóźnił się o blisko dziewięć godzin - powiadomiła niezależna rozgłośnia.

Jak poinformowano, mężczyzna w wieku poborowym nie otrzymał zezwolenia na opuszczenie kraju. Po zatrzymaniu pilota obsługa lotniska odczytała komunikat o następującej treści: "Ze względu na mobilizację i wynikający z niej zakaz przekraczania granicy dla drugiego pilota, start (maszyny) zostaje odwołany. Proszę opuścić samolot".

Jeszcze bardziej desperackie działania na rzecz mobilizacji podejmowane są na rosyjskiej prowincji. Jak podały niezależne media, we wsi Czur w republice Udmurcji, regionie na Przeduralu, rozdano 17 wezwań do wojska podczas pogrzebu jednego z lokalnych mieszkańców, który zginął w wypadku samochodowym.

"Polują na ludzi przy stacjach metra albo chodzą po mieszkaniach"

Doniesienia o obławach napływają także z tak zwanych sypialnych dzielnic rosyjskiej stolicy, czyli oddalonych od centrum, w których znajdują się głównie bloki mieszkalne: Butowa, Pierowa, Nowokosina i Marjinej Roszczy.

"Policjanci albo polują na ludzi przy stacjach metra, albo chodzą po mieszkaniach i walą w każde drzwi, poszukując mężczyzn w wieku poborowym. Turyści, którzy przyjechali do stolicy na weekend, powiadomili, że obławy trwają też w hostelach" - przekazano na łamach Możem Objasnit'.

Rosyjscy policjanci. Zdjęcie ilustracyjneShutterstock

Kirił Kabanow, urzędnik zasiadający w Radzie do spraw Praw Człowieka, poinformował, że przy stacji metra na północnym wschodzie Moskwy funkcjonariusze "zatrzymywali wszystkich i twierdzili, że należy mieć ze sobą zaświadczenie o odroczeniu" od mobilizacji.

Podobne obławy w Petersburgu

O podobnych "obławach", tyle że w Petersburgu, informowało też w piątek radio Swoboda, powołując się na doniesienia opublikowane przez mieszkańców w mediach społecznościowych i rozpowszechniane przez media niezależne.

Jak podał portal Fontanka, policjanci i ludzie w cywilu czatowali przed domami mieszkalnymi na dwóch osiedlach: Kalina Park i Polustrowo Park. W innej dzielnicy Petersburga, rejonie Newskim, mieszkańcy osiedla Ładożski Park powiadomili, że policjanci dzwonią do wszystkich mieszkań w poszukiwaniu rezerwistów. Portal Sota poinformował, że policja przyszła do jednego z domów w rejonie (dzielnicy) Kalinińskim, gdzie funkcjonariusze usiłowali wręczać wezwania mieszkańcom na klatce schodowej. Administracja dzielnicy oświadczyła, że celem wezwań jest "uściślenie danych".

Czytaj też: Rosjanie ostrzelali Mikołajów. Nie żyje 11-letni chłopiec wyciągnięty spod gruzów

Moskwa i Petersburg to wielomilionowe metropolie - na stolicę przypada prawie 9 procent ludności Rosji - które dotąd niemal nie odczuwały trwającej od ośmiu miesięcy wojny.

Oficjalnie pod broń ma zostać powołanych około 300 tysięcy rezerwistów

Prezydent Władimir Putin wydał 21 września dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu. Według oficjalnych przekazów Kremla pod broń ma zostać powołanych około 300 tysięcy rezerwistów, lecz w ocenie niezależnego portalu Meduza mobilizacja może objąć nawet 1,2 miliona mężczyzn, głównie spoza dużych miast.

Tuż po decyzji Putina pojawiło się wiele doniesień o chaosie organizacyjnym podczas mobilizacji. Do wojska powoływano między innymi osoby z niepełnosprawnościami i bez doświadczenia wojskowego. Odnotowywano liczne przypadki pijaństwa wśród poborowych, alarmowano też o fatalnych warunkach zakwaterowania rezerwistów i niskiej jakości wydawanej im broni.

Po zarządzeniu branki setki tysięcy Rosjan uciekły z kraju, chcąc uniknąć wysłania na front. Osoby uciekające przed służbą w armii starają się przedostać między innymi do Finlandii, Kazachstanu, Mongolii i Gruzji. Pod koniec września niezależne media powiadomiły, że na granicach z Finlandią, Gruzją i Kazachstanem powstają punkty mobilizacyjne, w których mężczyźni otrzymują wezwania do wojska.

Autorka/Autor:mjz, akr, tm //now

Źródło: Reuters, Swoboda, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Tagi:
Raporty: