Szyiccy rebelianci z ruchu Huti i bojownicy lojalni wobec byłego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha zajęli lotnisko w Taizzie, trzecim co do wielkości mieście Jemenu. Wysyłają swe siły również do Adenu, gdzie schronił się szef państwa Abd ar-Rab Mansur al-Hadi.
Teren lotniska w Taizzie na południowym zachodzie kraju okupuje ok. 300 Huti i żołnierzy. Dodatkowe oddziały jadą już w kierunku Taizzu z oddalonej o ok. 250 km na północ Sany, która również jest pod kontrolą Huti.
- Ci żołnierze są zwolennikami byłego prezydenta Salaha, który trzy lata po oddaniu władzy, do czego zmusiły go uliczne protesty, nadal ma wpływy w wojsku - powiedziało agencji AFP źródło w wojsku.
Bojownicy Huti patrolują niektóre dzielnice Taizzu i utworzyli punkty kontrolne w Nakil al-Ibel i al-Rahidzie, dwóch miejscowościach oddalonych odpowiednio o 30 i 80 km na południe od miasta.
Rebelianci jadą na Aden
Świadkowie, na których powołuje się agencja EFE, twierdzą, że w kierunku Adenu jedzie konwój składający się z czołgów i wojskowych ciężarówek.
Do obrony Adenu, dokąd pod koniec lutego uciekł z Sany prezydent Hadi, przygotowują się żołnierze wierni szefowi państwa a także członkowie lokalnych plemion - informują źródła w siłach bezpieczeństwa i wojsku. Na południu i zachodzie miasta rozmieszczono żołnierzy i ok. 40 czołgów.
W Jemenie trwa walka o władzę między Hadim a ugrupowaniem Huti. Jak pisze agencja AFP, Huti są wspierani przez szyicki Iran, a prezydent Hadi przez kraje Zatoki Perskiej, w tym sunnicką Arabię Saudyjską.
Chaos po dyktatorze
Hadi wezwał w sobotę Huti do opuszczenia budynków rządowych, które zajęli w Sanie. Ugrupowaniu Huti zarzucił dokonywanie zamachu stanu. Oświadczył też, że jego ucieczka do Adenu miała na celu zachowanie jedności Jemenu.
Było to pierwsze telewizyjne wystąpienie prezydenta od czasu, gdy uciekł do Adenu. W Sanie Huti wymusili na Hadim deklarację zrzeczenia się prezydentury i przetrzymywali go przez miesiąc w areszcie domowym.
Obecna dezorganizacja aparatu państwowego w liczącym 25 milionów mieszkańców Jemenie jest spuścizną po jego wieloletnich dyktatorskich rządach, czemu w 2011 roku kres położyła społeczna rewolta.
Kraj boryka się też z dżihadystami, którzy często atakują siły bezpieczeństwa oraz szyitów. W piątek w trzech samobójczych zamachach bombowych na dwa meczety w Sanie zginęły co najmniej 154 osoby, a kilkaset zostało rannych. Do ataków przyznało się Państwo Islamskie w Jemenie, które zagroziło kolejnymi atakami na Huti.
Autor: mm / Źródło: PAP