Po publikacji holenderskiego raportu o katastrofie malezyjskiego boeinga, prokremlowskie media przekonują, że raport potwierdził wnioski rodzimego koncernu Ałmaz-Antej. Producenci rakiet Buk przekonywali, że Rosja jest bez winy.
Wyprodukowany w Rosji pocisk ziemia-powietrze Buk zestrzelił 17 lipca 2014 roku samolot linii Malaysia Airlines, który leciał nad wschodnią Ukrainą - ogłosił w opublikowanym we wtorek raporcie na temat katastrofy holenderski urząd ds. bezpieczeństwa. W raporcie końcowym na temat przyczyn katastrofy OVV nie wyjaśnia, kto wystrzelił rakietę. Nie takie było też zadanie holenderskiej komisji. Wskazaniem winnym ma zająć się prokuratura.
Teza generała
Rosyjska agencja informacyjna RIA Nowosti opublikowała rozmowę z gen. Aleksandrem Łuzinem, byłym dowódcą wojsk obrony przeciwlotniczej, który przekonuje, że to Ukraińcy zestrzelili malezyjski samolot.
- Wniosek, do którego doszli specjaliści z koncernu Ałmaz-Antej i urzędu ds. bezpieczeństwa Holandii, że malezyjski boeing został zestrzelony pociskiem 9M38 a nie 9M317, po raz kolejny udowadnia winę strony ukraińskiej w tej katastrofie - stwierdził Łuzin.
"To nie nasza rakieta"
- Całkowicie podzielam zdanie specjalistów Ałmaz-Anteja i urzędu ds. bezpieczeństwa Holandii. Ważne jest to, że nikt nie powiedział, że przyczyną katastrofy był pocisk 9M317, ponieważ jest to ostatnia modyfikacja rakiety BUK-a, która nigdy nie była dostarczana za granicę poza odległymi państwami. Jest na wyposażeniu rosyjskiej armii od ostatnich 15 lat - powiedział były dowódca.
"Komentując wersję Kijowa o tym, że Rosja rzekomo przekazywała bojownikom Donieckiej Republiki Ludowej kompleks rakietowy BUK, Łuzan podkreślił, że taki kompleks zostałby wyposażony tylko w rakiety 9M317, co jeszcze raz dowodzi, że winnym katastrofy jest ukraiński system rakietowy" - pisze RIA Nowosti. Generał Łuzin przekonuje też, że skoro wybuch części bojowej pocisku nastąpił z lewej strony samolotu, "jeszcze raz dowodzi to, że BUK wystrzelił z terytorium, kontrolowanego przez Kijów". Tymczasem autorzy raportu nie informują, kto kontrolował terytorium, z którego wykonano odpalenie rakiety.
"Generał wyjaśnił, że na terytorium Ukrainy w czasach radzieckich istniały trzy okręgi wojskowe: Przykarpacki, Odeski i Kijowski, które dysponowały pięcioma brygadami wyposażonymi w kompleksy BUK, w tym BUK-M1" - podaje RIA Nowosti.
Kosztowny eksperyment
Prokremlowska NTV po raz kolejny cytuje przedstawiciela separatystów, "wiceministra obrony Donieckiej Republiki Ludowej" Eduarda Basurin, mówiącego, że w czasie zestrzelenia malezyjskiego samolotu rebelianci nie dysponowali systemem BUK.
NTV dodaje, że koncern zbrojeniowy Ałmaz-Antej opublikował nagranie kosztownego ("o wartości kilku milionów") eksperymentu, który "udowodnił, że samolot został zestrzelony rakietą 9M38 z terytorium, kontrolowanego przez ukraińskich wojskowych". Podobne tezy opublikowały portale telewizji RT i Rossija24.
Społeczność międzynarodowa nie po stronie Rosji
Tymczasem w komentarzu redakcyjnym "Wiedomosti" przekonują, że "ponieważ międzynarodowa opinia publiczna nie stoi po stronie Rosji, niejednoznaczność wyników holenderskiego i rosyjskiego śledztwa zostanie zinterpretowana na jej niekorzyść. Właśnie dlatego Rosja jest teraz najbardziej zainteresowana w tym, by przedstawić przekonujące dowody o swojej niewinności i braku udziału w tej sprawie. Gdyby Rosja chciała przedstawić takie dowody, powinna opublikować dane obrony przeciwlotniczej i systemów kontroli przestrzeni powietrznej, zainstalowanych na A-50, analogu amerykańskiego AWACS, o sytuacji w danym regionie - uważa ekspert ds. kompleksów lotniczych, były konstruktor biura konstrukcyjnego im. Pawła Suchoja Wadim Łukaszewicz. To nie zostało zrobione. Nie zostali też przedstawieni świadkowie, za wyjątkiem osób, które trzymały się różnych ohydnych wersji zdarzenia [pojawiały się m.in. hipotezy separatystów, że w zestrzelonym boeingu znajdowały się martwe ciała pasażerów z boeinga 370, który zaginął w marcu 2014 roku - red.]" - pisze redakcja "Wiedomosti".
Winnych ustalą później
Gazeta RBK podkreśla, że zadaniem holenderskiego urzędu ds. bezpieczeństwa nie było znalezienie winnych tragedii. "Tym zajmuje się wspólna grupa śledczych (Joint Investigation Team) z siedzibą w Holandii" - pisze RBK.
Opozycyjny portal The Insider w obszernej analizie raportu przypomina, że rosyjskie media początkowo, tuż po katastrofie, przekonywały, że samolot Malaysian Airlines mocno zboczył z kursu, co miało być dowodem na prawdziwość różnych konspiracyjnych wersji. "W rzeczywistości jednak ustalono, że zboczenie z trasy było niewielkie i miało związek z uniknięciem strefy burzowej" - podkreśla The Insider.
Autor: asz\mtom / Źródło: "Niezawisimaja Gazieta", "Wiedomosti", "Rossijkaja Gazieta", rt.com, PAP, "Kommiersant"