Rosyjskie media, nie zapominając ani na chwilę o dramatycznych wydarzeniach na Ukrainie, wiele miejsca poświęcają zarówno "wrogom Federacji Rosyjskiej", jak i jej przyjaciołom. Od wielu tygodni pod lawiną krytyki znajduje się popularny rosyjski muzyk rockowy Andriej Makarewicz, który od początku otwarcie popierał ukraińską rewolucję i Majdan. Deputowani Dumy chcą odebrać mu państwowe odznaczenia za to, że zagrał dla "banderowców" na wschodzie Ukrainy. Na drugim biegunie - przyjaciół Rosji - znaleźli się m.in. Steven Seagal i Mickey Rourke. Co jeszcze znajdziemy w rosyjskich mediach? Sprawdziliśmy.
Jak pisze państwowa gazeta "Izwiestija", deputowani do Dumy Państwowej są "niezadowoleni z powodu słów i działań lidera rosyjskiego zespołu "Maszyna Wriemieni" Andrieja Makarewicza, który ich zdaniem propaguje w ostatnim czasie otwartą politykę antyrosyjską. "Wybrańcy narodu są przekonani, że w okresie, gdy Gwardia Narodowa Ukrainy wciąż zabija cywilów, rosyjskie gwiazdy nie powinny przechodzić na stronę władz w Kijowie" - czytamy w dzienniku.
"Zabrać wrogowi odznaczenia"
"12 sierpnia legenda rosyjskiego rocka na zaproszenie prezesa Fundacji Wolontariuszy Ukrainy Timofieja Nagornego pojechał na tournee do Donbasu i wystąpił w ukraińskim mieście Światogorsku. Wielu działaczy społecznych i polityków oświadczyło, że działania Makarewicza noszą charakter antyrosyjski. Dlatego deputowani proponują, by pozbawić go wszystkich tytułów państwowych i orderu "Za zasługi wobec Ojczyzny" IV stopnia" - pisze gazeta.
Cytuje rosyjskiego deputowanego "Jednej Rosji" Jewgienija Fiodorowa: - Andriej Makarewicz od dawna współpracuje z faszystami. Dokonał tego wyboru dosyć dawno, wtedy, gdy przeszedł na stronę wrogów Federacji Rosyjskiej.
Makarewicz się broni
Sam piosenkarz podczas audycji w rozgłośni "Echo Moskwy" stwierdził: - Traktuję te słowa jako świadome pomówienie, oparte na zniekształconej informacji i kłamstwie. Nie sądzę, że deputowany Fiodorow nie wie, że wykorzystuje nieprawdę. Chodzi o to, że niektóre gazety, w tym "Komsomolskaja Prawda" i "Izwiestija", a także niektóre telewizje podały, że pojechałem na Ukrainę, by wystąpić w Słowiańsku przed ukraińskimi wojskowymi. To absolutna bzdura. Jeździłem nie do Słowiańska, a do Światogorska, gdzie mieszkają dzieci uchodźców z Doniecka i Ługańska. Występowałem przed nimi.
- Dlatego nie mam się za co tłumaczyć - powiedział Makarewicz i zagroził, że jeśli deputowani będą nadal nazywać go faszystą, złoży na nich doniesienie do sądu.
"Krew na rękach muzyka"
Wcześniej "postępek" Makarewicza potępił pochodzący z Donbasu znany piosenkarz Josif Kobzon. - Dobrze pamiętam, jak po II wojnie światowej chowaliśmy się w Słowiańsku, położonym kilka kilometrów od Światogorska, przed bandami banderowskimi. A teraz nasz kolega jedzie na tereny, zajęte przez ich następców. Można mieć swoje zdanie, ale demokracja nie oznacza tym samym bycia zdrajcą swojego państwa - powiedział Kobzon w wywiadzie dla "Komsomolskiej Prawdy".
Podkreślił jednak, że nie uważa, by zabieranie odznaczeń państwowych było właściwą decyzją. - Nie można przekreślać 45 lat pracy artystycznej - zaznaczył.
Rosyjski pisarz Aleksandr Prochanow na łamach tychże "Izwiestii" stwierdził jednak, że "Makarewicz zagrał pośród dymiących jeszcze ruin, na których jeszcze nie zaschła krew bojowników - obrońców bohaterskiego miasta Słowiańsk". Prochanow zasłynął w 2002 roku powieścią "Pan Heksogen". W powieści organizatorami serii wybuchów w domach mieszkalnych w Moskwie w 1999 roku są rosyjskie służby specjalne.
"Jego muzyka była natchnieniem dla ukraińskich artylerzystów, którzy od razu po koncercie udali się na pozycje i z haubic walili w domy, szkoły i szpitale Doniecka, rozrywając na kawałki donieckie dziewczynki" - napisał Prochanow.
"Jego muzykę słyszeli przetrzymywani w piwnicach pojmani bojownicy, którym kijami zmiażdżono ręce, a nożami wyłupano oczy" - podkreślił.
"Pod muzykę Makarewicza niszczono Rosjan w Donbasie. Jego koncert w Słowiańsku można porównać do koncertu w dywizji SS Galizien. Banderowcy po takim koncercie poszli palić Chatyń. "Prawy Sektor", nasłuchawszy się muzyki Makarewicza, poszedł podrzynać gardła "kacapom". Na palcach Makarewicza jest krew ludzi rosyjskich. Tej krwi nie da się zmyć żadnym kwasem" - grzmiał 76-letni pisarz.
Zachodni przyjaciele Rosji
Co ciekawe, sztandarowa piosenka "Maszyny Wriemieni" - "Poworot" ("Zakręt" - red.) - została wykorzystana w reklamie piwa, w której zagrał amerykański aktor ukraińsko-polskiego pochodzenia David Duchovny. Nakręcona pod koniec maja reklama pokazuje Duchovnego, który zastanawia się, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby jego dziadek nie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych.
David Duchovny, jak typowy Rosjanin, wybiera się na wyprawę - tzw. "pochod", wyskakuje po rosyjskiej bani do jeziora, a nawet tańczy w balecie. Poza tym zajmuje miejsce Makarewicza w zespole "Maszyna Wriemieni" i śpiewa "Oto nowy zakręt, co on nam przyniesie, wzlot czy upadek?". Reklama kończy się toastem za Rosjan. "Macie z czego być dumni!" - mówi David Duchovny, wznosząc szklankę.
Reklamę pochwalił nawet wicepremier Dmitrij Rogozin, który ocenił, że jest w niej dużo "rosyjskiej duchowości".
Wielu blogerów i internautów zwróciło jednak uwagę na to, że w reklamie brzmi również muzyka kultowego, istniejącego w latach 80. rosyjskiego zespołu "Kino", popularnego w kręgach opozycji i nastawionej antyradziecko młodzieży.
Lider grupy - nieżyjący od 24 lat Wiktor Coj - został oskarżony niedawno przez przywoływanego już na początku deputowanego "Jednej Rosji" Jewgienija Fiodorowa o szpiegostwo na rzecz USA.
W kwietniu br. Fiodorow opublikował nagranie wideo, w którym twierdzi, że piosenki zwerbowanego przez CIA agenta Wiktora Coja i zespołu "Kino" były pisane w Hollywood, a ich celem było "zlikwidowanie ZSRR".
"Zaiste, mamy z czego być dumni" - żartowali, komentując reklamę, Rosjanie.
David Duchovny przez finansowaną z pieniędzy Kremla stację RT został zakwalifikowany do grona "przyjaciół Rosji, którzy okazują nieoczekiwane poparcie dla Władimira Putina". Sam aktor oświadczył jednak w wywiadzie dla portalu TMZ.com, że udział w reklamie rosyjskiego piwa nie oznacza, że ma proputinowskie poglądy. Ponieważ emisja spotu zbiegła się w czasie z zestrzeleniem malezyjskiego samolotu na wschodzie Ukrainy i falą oburzenia i antyputinowskich nastrojów w Europie i Stanach Zjednoczonych, aktor stwierdził, że mogła zostać "źle zrozumiana".
Wśród "przyjaciół" Rosji Putina znalazł się natomiast Mickey Rourke, który "z przyjemnością kupił osiem koszulek z wizerunkiem Władimira Putina na prezenty", a także Gerard Depardieu, który swoim wizerunkiem sygnował zegarki z limitowanej serii "Dumny z bycia Rosjaninem" oraz Steven Seagal, który w wywiadzie dla RT podkreślał, jak stronniczą wobec Rosji pozycję w konflikcie ukraińskim zajmują zachodnie media, a zwłaszcza CNN.
"Steven Seagal i jego zespół bluesowy zagrali na koncercie w Sewastopolu, zorganizowanym przez klub motocyklowy "Nocne Wilki" pod flagą nowo utworzonej Donieckiej Republiki Ludowej" - poinformowało RT. "Aktor od dawna przyjaźni się z Władimirem Putinem - zbliżyło ich zamiłowanie do sportów walki" - podkreśla kremlowska telewizja.
Coraz dłuższa "czarna lista"
Tymczasem Rosja wprowadza kolejne zakazy i ograniczenia importu na kraje, które zastosowały wobec niej sankcje gospodarcze.
"Komsomolskaja Prawda" poinformowała, że rosyjska służba ochrony konsumentów Rospotriebnadzor nakazała usunięcie ze sklepów całej partii whiskey "Jack Daniel's Tennessee Honey" z powodu "znalezienia w napoju alkoholowym podejrzanych substancji chemicznych". Wcześniej Rospotriebnadzor nakazał wycofać ze sklepów whiskey innej amerykańskiej firmy ze względu na "znalezienie w napoju alkoholowym kwasu ftalowego, który może stać się przyczyną zachorowań onkologicznych i problemów z płodnością".
Portal Gazeta.ru poinformował z kolei, że rząd rosyjski wprowadził ograniczenia zamówień państwowych tekstyliów, ubrań roboczych, bielizny, futer i butów oraz wyrobów ze skóry ze Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Taka decyzja ma "wspomóc rodzimych producentów" oraz "zwiększyć zamówienia państwowe z Kazachstanu i Białorusi".
Ponadto na "czarnej liście" mogą znaleźć się samochody produkcji amerykańskiej i europejskiej, a także sprzęt medyczny. Ograniczenia w imporcie tych produktów mogą zostać wprowadzone w przypadku nasilenia sankcji wobec Rosji przez USA i UE.
Zdaje się, że swoistą "kartą przetargową" mogą stać się również rosyjskie dzieci. Grupa deputowanych Dumy, głównie z nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, dowodzonej przez Władimira Żyrinowskiego, przygotowała projekt ustawy, która zakazywałaby obywatelom państw, które nałożyły sankcje na Rosję, adopcji rosyjskich dzieci. Projekt poparł członek Komisji ds. Rodziny, Kobiet i Dzieci Dumy Państwowej Aleksiej Łysiakow, który stwierdził, że "dzieci powinny mieszkać w swoim kraju".
Zakaz adopcji przez obywateli Stanów Zjednoczonych - tzw. Ustawa Dimy Jakowlewa - został wprowadzony w 2013 r. po tym, jak USA przyjęły tzw. Akt Magnitskiego, pozbawiający wiz do tego kraju rosyjskich urzędników, zamieszanych w śmierć prawnika brytyjskiego funduszu inwestycyjnego "Hermitage Capital Management" Siergieja Magnitskiego.
Majdan jako sekta
A wszystko to przez Majdan i "juntę", jak nazywa ukraińskie władze większość rosyjskich polityków i publicystów.
Dziennikarz telewizji Rossija24 przygotował "wstrząsający materiał", który ma "otworzyć oczy" widzom programu informacyjnego "Wiesti" na to, czym jest ukraiński Majdan.
- Tam, gdzie narodziła się Ruś Kijowska, na wszelkie sposoby usiłuje się zmniejszyć popularność prawosławia. Wielu polityków wyznaje inne religie, a ktoś, jak na przykład Aleksandr Turczynow, łączy działalność w Radzie Najwyższej z prowadzeniem zborów w kościele baptystów. A ekspremier Arsenij Jaceniuk jest wyznawcą scjentologii, religii wyznawanej przez członków amerykańskiej organizacji, w wielu krajach uznawanej za sektę. Wezwania Jaceniuka na Majdanie wielu wspomina jako rytuały adeptów - informuje dziennikarz.
- Wielu specjalistów od sekt porównywało Majdan do dobrze zorganizowanego destrukcyjnego kultu. Wiara w nacjonalizm stała się w lutym 2014 roku podstawą krwawych wydarzeń - mówi w materiale zatroskany dziennikarz.
- Cerkiew prawosławna wzywa do pokoju i zgody na Ukrainie, ale gdy w kraju leje się krew, faktycznie toczy się wojna domowa i wszyscy walczą ze wszystkimi, powstają liczne sekty i ruchy o różnym stopniu destruktywności. O oficjalną rejestrację ubiega się teraz "Cerkiew Szatana" - słyszą rosyjscy widzowie.
Dziennikarz programu "Wiesti" opisuje, że na granicy ukraińskich obwodów kirowogradzkiego i czerkaskiego "całkowicie legalnie powstaje świątynia siły nieczystej", a zgodę podpisał urzędnik z regionalnego urzędu ministerstwa sprawiedliwości Ukrainy.
Reporter informuje również, że w Dzień Otwartych Drzwi w cerkwi odbył się w Noc Walpurgii, wtedy również doszło do pierwszego złożenia ofiary (choć nie wiadomo kto został poświęcony), a o powstaniu nowego miejsca kultu informowały również ukraińskie telewizje.
- Można się tylko domyślać, czym zakończy się oficjalna rejestracja "Cerkwi Szatana" na Ukrainie. Jakie jeszcze sekty mogą zostać zarejestrowane - wiedzą tylko kijowskie władze, które w pośpiechu wprowadzają ustawy o wolności wyznania - pyta retorycznie rosyjski dziennikarz.
Autor: Agnieszka Szypielewicz//kdj / Źródło: Vesti.ru., "Komsomolskaja Prawda", RT.com, "Echo Moskwy", "Izwiestija",
Źródło zdjęcia głównego: RT.com, vesti.ru, kp.ru, "Izwiestija", "Echo Moskwy"