Premier Włoch Matteo Renzi powiedział we wtorek, że można ufać prezydentowi Władimirowi Putinowi. Wyraził przekonanie, że tylko przy udziale Rosji możliwa jest stabilizacja na świecie. - Budowa tożsamości europejskiej bez Moskwy byłaby absurdem - ocenił Renzi.
Podczas wtorkowego spotkania zorganizowanego przez dziennik "La Stampa" w Rzymie szef włoskiego rządu oświadczył, że bardzo ważne znaczenie ma udział Putina w rozwiązaniu konfliktu w Syrii.
Rosja przy stole
Władimir Putin "nie powinien być głównym rozgrywającym, ale absolutnie fundamentalne znaczenie ma to, by był obecny" - powiedział Renzi. Powtórzył, że jego krajowi zależy na udziale Rosji w rozmowach na forum międzynarodowym. Zastrzegł zarazem, że zaproszenie Rosjan do stołu nie oznacza "przyznania im Syrii".
- Tak, możemy ufać Putinowi - oświadczył włoski premier, który spotykał się z prezydentem Rosji także wtedy, gdy był on izolowany z powodu konfliktu ukraińskiego.
Szef rządu w Rzymie twierdzi, że cała społeczność międzynarodowa powinna dążyć do porozumienia w Syrii i Libii. - Nas interesuje utrzymanie zjednoczonej Europy i zaangażowanie Rosji - wyjaśnił. Następie ocenił: - Budowa tożsamości europejskiej bez Rosji byłaby absurdem. - Putin ze swymi pozytywnymi i negatywnymi stronami, które znamy, jest szefem państwa o absolutnie kluczowym znaczeniu dla stabilności na świecie - powiedział premier Włoch. - Rozumiem niektóre kraje bałtyckie, ale byłoby absurdem wznoszenie żelaznej kurtyny przeciwko Rosji - dodał.
"Nie" dla zamknięcia granic
Nawiązując zaś wyraźnie do wypowiedzi prezydenta Francji Francois Hollande’a, który po atakach w Paryżu mówi, że jego kraj jest w stanie wojny, Renzi przyznał: - Jestem bardzo ostrożny w doborze słów. Rozumiem tych, którzy używają słowa "wojna", ale ja tego nie robię.
Zamachy w Paryżu – dodał - to "ewidentnie atak zbrojny", "gigantyczna agresja na samą ideę naszej tożsamości".
Zdaniem Renziego zamknięcie granic krajów byłoby błędem.
- Jeśli mówi się "zamknąć granice", jak robią to niektórzy w tych dniach, oznacza to, że robi się to, by trzymać zamachowców w środku, bo zdecydowana większość z nich urodziła się i wychowała w Europie - powiedział włoski premier. - Zagrożenie - dodał - pochodzi z wewnątrz.
Matteo Renzi zauważył: - Nikt z nas nie może pozwolić sobie na luksus powiedzenia: spokojnie, nie ma zagrożenia; ten, kto to mówi, żyje na Marsie. Przypomniał, że do ataku terrorystycznego doszło także w Sydney, w grudniu zeszłego roku.
Autor: kg//gak / Źródło: PAP