Pomidorami i papierem toaletowym w posłów. Paraliż w centrum Sofii

Protestujący zablokowali centrum Sofii PAP/EPA/STR

Centrum stolicy Bułgarii, Sofii, było w środę od rana zablokowane przez protestujących, którzy od 20 dni domagają się dymisji rządu finansisty Płamena Oreszarskiego, popieranego przez lewicę i partię bułgarskich Turków DPS, i żądają przedterminowych wyborów.

Grupa kilkuset protestujących, którzy ogłosili środę dniem ogólnokrajowych wystąpień antyrządowych, zebrała się rano przed siedzibą parlamentu. Demonstranci wygwizdali wchodzących posłów, obrzucali ich pomidorami i papierem toaletowym. Ruch uliczny został zablokowany. Przed południem protestujących znacznie ubyło, lecz grupa kilkudziesięciu osób skutecznie paraliżowała ruch na jednej z najbardziej ruchliwych arterii stołecznych, co spowodowało ogromne korki w śródmieściu. Po ośmiu godzinach policja usunęła protestujących. Policjanci nie użyli siły, tylko wynieśli leżących na ulicy młodych ludzi. Wieczorem z udziałem około 5 tys. osób rozpoczął się kolejny protest przed siedzibą rządu, który również przerodził się w blokadę centrum.

Nie chcą rozmawiać

Protesty przekształcają się w sytuację statyczną - kilka tysięcy osób protestuje od trzech tygodni, odmawiając jakiegokolwiek dialogu z władzami, domagając się wyłącznie odejścia rządu i nie proponując alternatywy. Władze reagują wezwaniami do dialogu, również nie proponując tematu rozmów. Policja nie używa siły; choć jest jej dużo na ulicach, nie interweniuje i nie przeszkadza codziennym blokadom ruchu, mimo że są sprzeczne z prawem. Demonstracje wywołała seria kontrowersyjnych decyzji personalnych rządu. Choć gabinet Oreszarskiego wycofał się z nich, protesty przekształciły się w wystąpienia antyrządowe, a ich uczestnicy żądają nowych wyborów oraz zasadniczych zmian w stosunkach społecznych i sposobie wyłaniania władz.

"Bojko, idź do pracy"

Jednocześnie opozycyjna centroprawicowa partia GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) byłego premiera Bojko Borysowa przystąpiła do bojkotu parlamentu i nie przychodzi na posiedzenia, co sprawia, że rządząca koalicja popadła w zależność od nacjonalistycznej partii Ataka, bo bez jej posłów nie ma kworum i nie można obradować. Od kilku dni przed domem Borysowa odbywają się demonstracje pod hasłem "Bojko, idź do pracy". Codziennie odbywają się również wiece poparcia dla Oreszarskiego z udziałem kilkuset osób. W poniedziałek prezydent Rosen Plewnelijew wezwał parlamentarne siły polityczne "do zjednoczenia się w poszukiwaniu wspólnych rozwiązań, odpowiadających oczekiwaniom obywateli w takich dziedzinach, jak reforma ordynacji wyborczej, energetyki i sektora bezpieczeństwa". - Po 20 dniach bezprecedensowych protestów najlepszym rozwiązaniem dla polityków byłoby wyciągnięcie ręki do społeczeństwa obywatelskiego i posłuchanie jego apeli - stwierdził. Ani partie parlamentarne, ani protestujący nie zareagowali na apel szefa państwa.

Autor: db/iga / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/STR